W Brukseli przyspieszają
prace nad przystąpieniem
przez UE do Konwencji
Stambulskiej, której rzekomym
celem jest walka z przemocą
wobec kobiet. Nikt nie ma
wątpliwości, że z pełną
determinacją musimy zakończyć
koszmar, w jakim żyje wiele
Europejek. Jednak aby do tego
doszło, UE musi walczyć przy
pomocy faktów, a nie
ideologii.
Skupisko patologii
Przebieg prac nad przystąpieniem przez UE Konwencji
Stambulskiej jak w soczewce skupia w sobie wszystkie
wypaczenia unijnego prawodawstwa. Procedura, która ze względu
na kontrowersyjny charakter Konwencji budzi wiele
zainteresowania wśród konserwatywnych eurodeputowanych, nie ma
wiele wspólnego z pluralizmem światopoglądowym, zasadą
pomocniczości ani przejrzystością procedur. W rezultacie UE, w
imię niedyskryminacji osób LGBTI, dyskryminuje tych, dla
których wartością są chrześcijańskie korzenie kultury
europejskiej. Nie może być na to zgody.
Debata pozorów
Najlepszym potwierdzeniem tego podejścia było poświęcone
ratyfikacji wspólne posiedzenie komi-sji Praw Kobiet i
Równouprawnienia oraz komisji Wolności Obywatelskich,
Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych, które pod koniec
listopada odbyło się w Parlamencie Europejskim. Wysłu-chanie,
którego celem miała być dyskusja z posłami na temat Konwencji,
służyło wyłącznie wy-mianie poglądów między zaproszonymi
ekspertami i przekonaniu osób już przekonanych. Prezen-tacji
stanowisk deputowanych przeznaczono łącznie jedynie kwadrans,
który upłynął w nerwowej atmosferze nieustannych ponagleń.
Wnioski o przeniesienie dyskusji na późniejszy termin zostały
odrzucone, a moderująca debatę hiszpańska socjalistka Iratxe
Garcia Perez nie pozwalała nawet na przekazanie czasu innemu
mówcy – zwykły odruch koleżeńskiej solidarności. W rezultacie
dys-kusja stała się farsą, a wszystkie pytania postawione
przez przeciwników Konwencji – którzy na sali nie byli w
mniejszości – pozostały bez odpowiedzi.
Winna jest matka?
Tymczasem o zagrożeniach płynących z Konwencji Stambulskiej
nie wolno milczeć. To akt, które-go ratyfikacja na najwyższym
– europejskim – poziomie będzie mieć katastrofalne skutki.
Dokument wprost ocieka wszechobecną w UE ideologią gender.
Przyczyną przemocy wobec kobiet nie są dla autorów Konwencji
problemy takie jak alkohol, narkotyki czy stała obecność
przemocy w mediach, lecz sama struktura społeczeństwa, która
sprawia, że przez mężczyzn przemawia chęć upokorzenia kobiet.
Winne przemocy są rzekomo obecne w społeczeństwie stereotypy,
takie jak macierzyństwo. Co więcej, Konwencja zaciera także
granice między kobietami a mężczyznami. Forsuje bowiem wizję
świata, w którym płeć można wybrać jak danie z menu – w
zależności od upodobań – zakładając, że płeć ma podłoże
społeczno-kulturowe, a nie jest faktem biologicznym.
Na straży chaosu
Dziś ideologiczne skutki Konwencji minimalizują złożone przez
państwa-strony zastrzeżenia. Jed-nak ratyfikacja przez UE
sprawi, że będą one zupełnie bez znaczenia, a na straży
wprowadzania ideologicznej wizji społeczeństwa na szczeblu
krajowym staną unijne instytucje. Co szczególnie ważne i
niebezpieczne, zmianami objęte zostanie krajowe prawo karne.
Będzie ono musiało odzwierciedlać wszystkie ustanowione przez
Konwencję standardy. W tym samym duchu będzie mu-siała zostać
zreformowana publiczna edukacja. W rezultacie konwencyjna
ochrona przed prze-mocą niejednokrotnie ma więcej wspólnego z
forsowaniem postulatów osób LGBTI niż z realną pomocą kobietom
będącym ofiarami przemocy. Niejasny jest też podział zadań
pomiędzy unijne instytucje a ciała powoływane na gruncie
Konwencji. Cały ten prawny i światopoglądowy chaos powinien
budzić nasz największy niepokój.
Którędy do celu?
Nie oznacza to oczywiście, że problem przemocy wobec kobiet ma
być przez państwa członkow-skie ignorowany. Zgodnie z
badaniami unijnej Agencji Praw Podstawowych z 2014 r., co
trzecia Europejska była w swoim dorosłym życiu ofiarą
przemocy. Ten koszmar musi dobiec końca – wal-ka z przemocą
wymaga jednak odpowiednich narzędzi, którymi muszą być fakty,
a nie ideologia. Te natomiast nie pozostawiają wątpliwości –
przywoływane badania jednoznacznie wskazały Polskę jako kraj,
w którym w porównaniu z resztą Europy kobiety mogą czuć się
bezpiecznie. W po-równaniu z resztą UE Polki są rzadziej
narażone na przemoc z rąk obecnego czy byłego partnera.
Badania wykazały także, że kobiety w Polsce szukają
sprawiedliwości i nie stają po stronie sprawców – o
zaistniałych przypadkach przemocy informują policję
najczęściej spośród wszystkich Europejek. To sprawnie
działający system ochrony, a nie wizja społeczeństwa, jest
jedyną gwarancją tego, że sytuacja ofiar przemocy ulegnie
realnej poprawie. Ceną za skorzystanie z ideolo-gicznych
rozwiązań będzie w tym wypadku życie i zdrowie kolejnych
ofiar.
R