W naszych miastach trawniki letnią porą nie są bynajmniej usiane pachnącym kwieciem, lecz… psimi odchodami. Pod drzewem, przy ławeczce, przed sklepem, na skwerze – wszędzie na nie trafiamy. Kiedy kończy się zima i topnieje śnieg, ukazują się również psie kupy w całej ohydzie. Czy już na stałe elementem polskiego krajobrazu będą psie odchody, tak jak niegdyś pelargonie i malwy?
W miastach systematycznie rośnie liczba posiadaczy psów, mnożą się także problemy z tym związane. Od roku 1998 obowiązuje w Częstochowie uchwała Rady Miasta dotycząca czystości i porządku w gminie, wedle której właściciel powinien sprzątać po swym pupilu. Jak to wygląda w praktyce, ogólnie wiadomo. Teoretycznie strażnicy miejscy mogą ukarać mandatem tych, którzy prawo mają za nic, ale najczęściej udzielają upomnień, bo jak np. karać biedną staruszkę za taki występek, albo pana, który twierdzi, że nie jest właścicielem czworonoga, tylko znalazł go przed chwilą.
Jest koncepcja, że skoro obywatele płacą podatki “od psów”, to pieniądze te należy przeznaczyć na sprzątanie po nich. Ale sprawa nie jest prosta. Miejskie tereny mają wielu właścicieli, różne firmy zajmują się oczyszczaniem miasta, nie wiadomo, kto miałby akurat odpowiadać za psie ekskrementy.
Może więc toaleta dla czworonogów, ustawiona w odpowiednim miejscu, rozwiązałaby problem? Tylko które miejsce jest odpowiednie? Czy zwierzęta zechcą z tego wynalazku skorzystać? Jak je do tego przekonać? Czy taki szalecik w upalne lato nie będzie źródłem fetoru? Takie i inne pytania podważają sens pomysłu.
Psie odchody to szczególnie dotkliwy problem dla mieszkańców dużych osiedli. Trawniki, place zabaw, nierzadko piaskownice gęsto usiane są fekaliami, stwarzając “pole minowe” dla dorosłych oraz zagrożenie dla dzieci. Wprawdzie na niektórych osiedlach pojawiły się tabliczki zakazujące wyprowadzania psów na trawę i place zabaw, ale właściciele czworonogów te zakazy ignorują – Administracja spółdzielni niewiele może zrobić w tej kwestii. Możemy tylko ustawiać tabliczki. Jeśli idzie o przepisy, to obowiązuje uchwała Rady Miasta oraz nasz regulamin o czystości i porządku, ale egzekwowanie tych przepisów, to raczej beznadziejna sprawa. Większość mieszkańców również nie porusza tego problemu – mówi pracownik administracji Spółdzielni Mieszkaniowej “Hutnik”.
Niedawno, na posiedzeniu Rady Miasta, przyjęto uchwałę dotyczącą zasad wyłapywania psów bezdomnych. To pierwszy krok do uporządkowania problemu własności czworonogów oraz opieki nad bezpańskimi zwierzętami, stanowiącymi zagrożenie dla ludzi. Według uchwały wyłapywane bezdomne psy znajdą się pod opieką Towarzystwa Przyjaciół Zwierząt i trafią do prowadzonego przez TPZ schroniska.
Wydział Ochrony Środowiska analizuje rozmaite możliwości uporania się z problemem zanieczyszczania miasta przez naszych czworonożnych przyjaciół. Wydaje się, że promowanie i egzekwowanie zasady “właściciel sprząta po swym psie” jest rozwiązaniem optymalnym. Przepis ten obowiązuje w większości państw europejskich. Tyle, że u nas potrzeba wiele czasu oraz działań edukacyjnych, by tę oczywistą zasadę społeczeństwo zaakceptowało. Na razie jedyną reakcją Polaków jest wielkie zdziwienie lub śmiech.
Pracownicy Wydziału Ochrony Środowiska liczą, jak zwykle, na pomoc dzieci i młodzieży, które chętnie uczestniczą w akcji “sprzątanie świata”. Planowane jest podobne przedsięwzięcie, poprzedzone rozdawaniem zestawów higienicznych do sprzątania psich kup.
Skoro od lat podejmowana akcja sprzątania świata przynosi mizerne efekty, to pewnie i na rezultaty “sprzątania po psach” trzeba będzie długo poczekać.
HALINA PIWOWARSKA