Ci, którzy w okresie letnim cierpieli z powodu “wakacyjnej nudy”, podczas “13 Dni Częstochowy” (24-28 sierpnia) mogli skorzystać z dość urozmaiconej oferty kulturalnej, przygotowanej przez Urząd Miasta
W tym roku święto miasta zbiegło się z obchodami 350 rocznicy Obrony Jasnej Góry. Już na koncercie w Filharmonii, inaugurującym “Dni Częstochowy”, wielokrotnie podkreślano ich wyjątkowy charakter. I tak też było, chwilami hucznie, ale też intymnie i nastrojowo. Ofertę koncertową “13 Dni…” otworzył wspomniany koncert w Filharmonii. Melomani usłyszeli fragmenty musicalu Bolesława Ociasa “Zawisza Czarny” w wykonaniu solistów: Magdaleny Kotarskiej, Katarzyny Suskiej-Zagórskiej, Jarosława Wewióry, Dariusza Siedlika, Rzemieślniczego Chóru Męskiego “Pochodnia”, Jasnogórskiego Chóru Dziewczęcego “Filiae Mariae” oraz Społecznego Ogniska Baletowego. Doskonałą narrację zapewnił musicalowi jeden z najlepszych częstochowskich aktorów – Adam Hutyra.
Ale to imprezy masowe, takie jak np. koncerty w plenerze, zgromadziły największe rzesze częstochowian. 28 sierpnia na Placu Biegańskiego tłum fanów entuzjastycznie przyjął występ zespołu “T. Love” i jego frontmana – Zygmunta Staszczyka, popularnie nazywanego Muńkiem. Lider zespołu urodził się w Częstochowie, uczęszczał do IV Liceum Ogólnokształcącego im. Henryka Sienkiewicza i to właśnie piosenka o “IV LO” przyniosła mu sławę. Piosenkarz zawsze chętnie wraca do rodzinnego miasta, w czasie koncertów wspomina lata spędzone w Częstochowie, szkołę, kolegów i “stare, dobre czasy”, ma doskonały kontakt z publicznością, która odpłaca mu się gorącym aplauzem i od lat, niesłabnącym uwielbieniem.
Dzień wcześniej również na Placu Biegańskiego, wystąpił hip-hopowy zespół “Grammatik”. Dla fanów tego gatunku muzyki, była to nie lada gratka, grupa jest bowiem muzyczną alternatywą komercyjnego hip-hopu, lansowanego najczęściej przez znane rozgłośnie radiowe.
W czasie “Dni Częstochowy” odbywały się także inne, może mniej widowiskowe, ale zapewne ciekawe muzycznie koncerty. Miłośnicy nastrojowych klimatów jazzowych i bluesowych przyszli posłuchać “Murphy Blues”, Trio Pawła Smorąga, Klaudius Volk International Projekt, z udziałem częstochowskich muzyków: Arka Skolika i Romka Twarożka.
Jurajski Jarmark Staroci i Osobliwości, jak zwykle cieszył się dużym zainteresowaniem. Od 16 marca 2002 roku mieszkańcy miasta mają swój własny “pchli targ”. Miłośnicy sztuki i kolekcjonerzy mogą tu nabyć wyjątkowe egzemplarze mebli, obrazy, stare zegary, biżuterię, wyroby z porcelany, a także rozmaite bibeloty, monety, pamiątki z czasów wojny, książki, czasopisma (wśród bogatej oferty czasopism dostrzegłam unikatowe numery kobiecego magazynu “Bluszcz”, w którym zaczytywały się kiedyś nasze prababki), a nawet torebki. Dla właścicieli cennych kolekcji udział w Jarmarku, to nie tylko sprawa zysku (choć i ten odgrywa znaczącą rolę, bo rozpiętość cen bywa szokująca), to również możliwość spotkania się z innymi kolekcjonerami i doskonała okazja do tego, aby pochwalić się własnym, gromadzonym przez wiele lat zbiorem antyków i osobliwości.
W czasie “13 Dni…” było też intymnie, nastrojowo, momentami melancholijnie, a to za sprawą kilku wystaw malarskich i jednej fotograficznej, które swoją premierę miały właśnie podczas święta miasta. Na uwagę zasługuje wystawa fotografii Edyty Pilichowskiej. Na wernisażu w “Cafe Skrzynka” pokazano zaledwie fragment twórczości tej utalentowanej artystki, która przedmiotem swych prac uczyniła miedzy innymi męski akt. Zastanawia wybór miejsca przeznaczonego do prezentacji tak intymnych, chwilami ekshibicjonistycznych dzieł. Fotografie Pilichowskiej zasługują zapewne na większą oprawę, a nie na umieszczenie ich w miejscu, w którym być może “przejdą” niezauważone.
Na koniec jeszcze o wyjątkowo dobrej wystawie, zorganizowanej przez OPK “Gaude Mater”. Dobrej, bowiem zgromadzono na niej dzieła “z szuflady”, pokazane jakby na przekór tej twórczości, z której są rozpoznawalni częstochowscy artyści, m.in.: Jacek Pałucha, Szymon Parafiniak, Marian Panek, Włodzimierz Karankiewicz, Jacek Łydżba. Prace celowo nie zostały podpisane, tak by każdy odwiedzający wystawę sięgnął do katalogu ekspozycji i zapoznał się z autorami niezwykłych impresji, portretów i abstrakcji.
“13 Dni…” pokazały, że zainteresowanie publiczności kieruje się głównie w kierunku imprez masowych. Tylko nieliczni odwiedzili klubokawiarnie czy wystawy. Oznacza to, że na przyszły raz może warto byłoby pomyśleć o czymś bardziej spektakularnym, o szerszym wymiarze, atrakcyjnym zarówno dla widza wytrawnego, jak i dla odbiorcy masowego.
ANNA WOJTYSIAK