Skandal w Gdyni


“Koszykarskie szachy”

Ostatni mecz ligowy drużyna Tytana rozegrała z gdyńskim Vikingiem. Uległa miejscowej drużynie różnicom 12 punktów. Największy wpływ na wynik, jakim zakończyło się owo spotkanie miał -zdaniem trenera częstochowskiej drużyny – arbiter pan Lis z …Gdyni. Skandalicznym jest fakt, że mecz pierwszoligowych drużyn sędziuje człowiek zamieszkały w mieście, z którego drużyna uczestniczy w pojedynku. Już sama sugestia, że “rozjemca” może trzymać stronę jednej z drużyn powinna wskazywać na zmianę arbitra. Tak jednak się nie stało, PZKosz kwituje sprawę oszczędnościami, związanymi z opłatami za dojazd sędziów na mecze. Wszystko byłoby w porządku, ale sędziowanie zdaniem Urbańczyka było, delikatnie mówiąc jednostronne. – Poza pierwszą kwartą, w której graliśmy naprawdę słabo w pozostałych arbiter robił wszystko by nie pozwolić nam na odrobienie strat. Zawodnikom z Trójmiasta pozwalał na błędy kroków, przewinienia w ataku i obronie, natomiast nas traktował nadgorliwie – kwituje Urbańczyk.
Dodać należy, że częstochowianie do Gdyni wyjechali w piątek, dzień później o godz.9.00 w planach mięli trening. Niestety gospodarzom ten termin nie odpowiadał, zaproponowali przesunięcie godziny udostępnienia obiektu na 12.00. Ten termin z kolei nie pasował częstochowianom, gdyż sam dojazd na tzw. rozruch zająłby im minimum godzinę. W rezultacie częstochowianie do meczu przystąpili po dwóch dniach rozbratu z zajęciami, a skutek powyższego uwidacznia wynik konfrontacji z Vikingiem. Zarząd częstochowskiego klubu złożył do PZKosz pismo, w którym przedstawia całą sytuację. Władze polskiej siatkówki maja dwa tygodnie na udzielenie odpowiedzi w w/w sprawie.

PAW

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *