Marek Ślosarski
Marek Ślosarski
Jest znanym, cenionym i lubianym aktorem częstochowskiego teatru. Wysoki, przystojny, interesująca twarz o regularnych rysach, ciekawa barwa głosu, a przede wszystkim spory dorobek aktorski – te walory czynią go indywidualnością częstochowskiej sceny.
Urodził się w 1957 roku w Bytomiu. Pochodzi z artystycznej rodziny: matka była znaną solistką Opery Śląskiej, ojciec, związany z teatrem Ateneum, był aktorem-lalkarzem. Nic więc dziwnego, że zainteresowania syna zmierzały w podobnym kierunku.
Po ukończeniu liceum ogólnokształcącego zdawał do szkoły teatralnej. Nie udało się. Zatem rozpoczął studia na wydziale wokalno-aktorskim przy Akademii Muzycznej w Katowicach i ten profil zdeterminował pierwsze występy młodego artysty. – Zamykało się to w ramach spektakli muzycznych, a mnie ciągnęło do teatru. Najpierw pracowałem w Teatrze Rozrywki w Chorzowie, później była Bielsko-Biała – wspomina aktor.
W roku 1989 Marek Ślosarski przyjechał do Częstochowy. W tym czasie dyrektorem był Henryk Talar. Ślosarski nie akceptował do końca formuły teatru Henryka Talara. Przez trzy lata pracował więc w Katowicach (tam przygarnął go Bogdan Tosza). Po czym na dobre osiadł w Częstochowie.
Jego pozycja aktorska w naszym mieście jest obecnie ugruntowana. Ponadto, od niedawna, pełni funkcję zastępy dyrektora teatru. – Bardzo lubię Częstochowę. Tutaj mieszka moja rodzina, mam wielu przyjaciół. Krąg się poszerza, więzy zacieśniają. Jestem przedstawicielem normalnego układu: mam wspaniałą żonę oraz córkę Matyldę, uczennicę pierwszej klasy liceum ogólnokształcącego. Rodzina znaczy dla mnie bardzo wiele – mówi. Na pytanie o swój największy sukces artystyczny odpowiada skromnie, iż sukcesem jest to, że może trwać w zawodzie aktorskim (a pracuje już dwadzieścia lat), dając ludziom możliwości obcowania ze sztuką, a także coś z siebie. – Ze mną jest tak, że praca to moja pasja. Na inne nie mam już wiele czasu. Kiedy jestem zmęczony, przepracowany, to ładuję akumulator w prosty sposób: basen, rower, las. Lubię też bardzo kontakty z młodzieżą, to mnie otwiera na współczesność – dodaje.
Marzeniem Marka Ślosarskiego jest (z innych nie chciał się zwierzyć), aby o częstochowskim teatrze zaczęto mówić, by stał się zauważalny na kulturalnej mapie Polski, by, podobnie jak teatry choćby z Legnicy, Wałbrzycha, stał się żywym ośrodkiem sztuki, skłaniającym ku refleksji.
HALINA PIWOWARSKA