Premier Ewa Kopacz i Marcin Maranda przebili sufit nad Krzysztofem Matyjaszczykiem


? rozmowa z częstochowskim posłem Prawa i Sprawiedliwo?ci, Szymonem Giżyńskim

Jak Pan ocenia wynik Artura Warzochy w II turze wyborów prezydenckich w Częstochowie?
? Jako ważny i wyrazisty sukces ? w ogólnopolskiej skali. Po raz pierwszy od 1990 roku częstochowska prawica poszła do wyborów samorz?dowych zjednoczona, popieraj?c na prezydenta miasta ? kandydata Prawa i Sprawiedliwo?ci ? Artura Warzochę. Już sama II tura jest sukcesem, ponieważ do tej pory ? w wyborach w 2002; 2006; 2010. roku ? kandydatom PiS nie udało się do niej dotrzeć. Artur Warzocha uzyskał 43,2 procent głosów, czyli lepiej niż kandydaci PiS w Warszawie, Krakowie czy Gdańsku, których wyniki uznano przecież za bardzo dobre.

Czy Artur Warzocha mógł wygrać w II turze z Krzysztofem Matyjaszczykiem?
? Jak najbardziej. Mimo, iż przewaga Matyjaszczyka po I turze była spora ? 14 procent ? to jednak do odrobienia. Liczyli?my, że elektoraty PO, Mieszkańców Częstochowy i Kongresu Nowej Prawicy, którzy w II turze już nie walczyły o prezydenturę dla swych kandydatów, podziel? się asymetrycznie na nasz? korzy?ć i Artur Warzocha zostanie prezydentem Częstochowy.

Tak się nie stało. Dlaczego?
? Tylko liderzy Kongresu Nowej Prawicy i Ruchu Wolno?ci: Zbigniew Kokot, Marek Domagała i Piotr Stefański zachowali się honorowo i poparli jednoznacznie i publicznie naszego kandydata ? Artura Warzochę ? całkowicie przy tym bezinteresownie, z pobudek czysto ideowych. Gdy uzgadniali?my, przed II tur?, warunki wyborczej współpracy, to naszych partnerów z KNP i Ruchu Wolno?ci interesowały wył?cznie okre?lone akcenty programowe, z pełn? zreszt? nasz? aprobat? i zrozumieniem. Bardzo im za to dziękuję i z głębokim szacunkiem odnoszę do ich postawy pełnej odpowiedzialno?ci za Częstochowę. My?lę, iż to zapowiada nasz? dobr? współpracę dla dobra miasta i Ziemi Częstochowskiej ? już w najbliższej przyszło?ci.

A liderzy PO i Mieszkańców Częstochowy? Czy Pan z nimi rozmawiał?
? Tak. Do rozmów i spotkań doszło, co oczywiste, z mojej inicjatywy. Zarówno poseł Halina Rozpondek jak i senator Andrzej Szewiński zapewniali mnie, że co prawda nie będzie z ich strony żadnych oficjalnych stanowisk i gestów poparcia wobec Warzochy, ale też nie ma mowy o ich jakimkolwiek wsparciu dla Matyjaszczyka. Moi rozmówcy, liderzy PO, gwarantowali zatem pełn? neutralno?ć swych struktur partyjnych przed II tur? i danie swemu elektoratowi swobody wyboru między oboma kandydatami: Matyjaszczykiem i Warzoch?. Pani poseł Halina Rozpondek poinformowała mnie nawet, iż takie oficjalne stanowisko zaj?ł ich zarz?d powiatowy. Brzmiało to wszystko nader wiarygodnie, zważywszy na ostr?, antyeseldowsk? retorykę częstochowskiej PO w samorz?dowej kampanii wyborczej i wielokrotne, osobiste zapewnienia, że ?nie ważne, czy nasz, czy wasz kandydat będzie w II turze, byle tylko nie dopu?cić do reelekcji Matyjaszczyka?.

To, dlaczego, mimo iż była ku temu realna szansa, częstochowska PO ? z Pana słów wynika, że niejako wbrew sobie ? w II turze tak jednoznacznie, a nawet ostentacyjnie wsparła Matyjaszczyka?
? Nie powiedziałem, że wbrew sobie. Zdaję sobie sprawę, że ze strony liderów PO wobec mnie i PiS-u mogła być: prowadzona cały czas gra i kamuflaż. Pamiętam przecież zarówno to, że PO ? w ostatniej kadencji częstochowskiej Rady Miasta ? była zawsze pewnym sojusznikiem w najważniejszych dla SLD sprawach, także ideologicznych, z in vitro na czele, i to, jak wielu polityków PO, choćby szczególnie w tym wypadku szczery Bartłomiej Sabat, już kilka lat temu zapowiadało, że jak Krzysztof Matyjaszczyk w 2014 roku ponownie zostanie prezydentem, to oni natychmiast zawi?ż? z nim sojusz i współpracę. Wiem z ostatnich rozmów, że tę opcję dopuszczał i wspierał, na przykład poseł PO, Grzegorz Sztolcman. Ale nie tylko on, bo prezydent Matyjaszczyk dziękował, parę dni temu, za poparcie, całej czwórce częstochowskich parlamentarzystów Platformy. A było, za co, bo pomoc ze strony PO Matyjaszczykowi w wyborze na prezydenta przybrała wymiar tyleż spektakularny, co precedensowy. Wypróbowanemu sojusznikowi Krzysztofowi Matyjaszczykowi przyszedł bowiem w sukurs rz?d premier Ewy Kopacz, reprezentowany na konferencji prasowej w Częstochowie, na kilka dni przed II tur? i obwieszczaj?cy swoje poparcie ustami minister Izabeli Leszczyny i prezesów rz?dowych spółek.

Dlaczego, według Pana Posła w ponowny wybór kandydata SLD na prezydenta Częstochowy zaangażowało się aż krajowe kierownictwo PO?
? Bo władze PO w Warszawie dobrze wiedziały, że kandydat PiS Artur Warzocha, ma realne i to bardzo duże szanse prezydentem Częstochowy zostać! A to zwycięstwo, ze względu na charakter naszego miasta, miałoby znaczenie symboliczne; mogłoby oznaczać pocz?tek wielkiego odwrotu PO i jednocze?nie marsz PiS po odpowiedzialno?ć za losy narodu i państwa polskiego już w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Do tego krajowe kierownictwo PO z premier Ew? Kopacz na czele za żadn? cenę nie chciało dopu?cić i dlatego sięgnęło po nadzwyczajne ?rodki interwencji na rzecz Matyjaszczyka i SLD.
Nie po raz pierwszy zreszt?. W 2011 roku sztandarowy projekt prezydenta Matyjaszczyka i SLD: in vitro ? uratował osobist? decyzj?, przes?dzaj?c? sposób głosowania częstochowskich radnych PO, premier Donald Tusk. Dzisiaj ?prezydenta Matyjaszczyka ? ratuje następczyni Tuska na stanowisku szefa PO i rz?du ? premier Ewa Kopacz.

Obok SLD i PO pojawił się przed II tur? wyborów trzeci gracz: Mieszkańcy Częstochowy i ich lider Marcin Maranda. Jak Pan ocenia wpływ Marandy na ostateczny wynik wyborów prezydenckich w Częstochowie?
? My?lę, że ten trzeci, Marcin Maranda, to gracz z tej samej stajni, wcze?niej starannie wyselekcjonowany i wybrany. Z osob? Marandy kojarzy mi się pewna uwaga, któr? poczynił Janusz Głowacki w swej ksi?żce ?Z Głowy?: ?Dostojewski napisał, że marzenia się zawsze spełniaj?, ale często w zdeformowanej postaci i się je niekoniecznie rozpoznaje?. I jako przykład podaje Głowacki okupacyjne losy własnej rodziny. Matka Głowackiego gor?co marzyła żeby jej m?ż i ojciec Janusza po wojnie się odnalazł. I jak po?wiadcza pisarz: rzeczywi?cie ?odnalazł się, i to nawet z pann? Jadzi? i z małym Krzysiem?, funduj?c Januszowi, jak to on sam okre?lił ? ?półbrata?.

Jak się zatem maj? uwagi Dostojewskiego o marzeniach i ?Krzy?-półbrat? do Marcina Marandy?
? My także marzyli?my, że ?Wspólnota Samorz?dowa?, licz?ca w poprzedniej kadencji częstochowskiej Rady Miasta czterech radnych, w tym Marcina Marandę i Krzysztofa ?wierczyńskiego, pójdzie z nami i rozstrzygnie o losach tegorocznych wyborów samorz?dowych. I rzeczywi?cie, id?c za uwag? Dostojewskiego, nasze marzenia się spełniły, ale nie mogli?my ich rozpoznać, bo Maranda ze ?wierczyńskim rzeczywi?cie przes?dzili o zwycięstwie w wyborach na prezydenta Częstochowy, tyle, że nie kandydata PiS-u i zjednoczonej prawicy, lecz kandydata SLD ? Krzysztofa Matyjaszczyka. W tym celu Maranda ze ?wierczyńskim ? tuż przed wyborami ? zdradzili i opu?cili Wspólnotę Samorz?dow?, zabieraj?c znacz?c? czę?ć jej aktywów i elektoratu na rzecz nowo założonej przez siebie formacji ?Mieszkańcy Częstochowy?.

Nie rozpoznał Pan Marandy, mimo, że zna go Pan od kilkunastu lat?
? Używaj?c okre?lenia Janusza Głowackiego – Maranda grał w czasie kampanii wyborczej rolę ?półbrata? zarówno lewicy, jak i prawicy. Albo mówi?c przewrotnie: gubił ?lad i po jednej, i po drugiej stronie. No, bo jakżeż można było rozpoznać Marandę po stronie lewej, gdy on i jego ludzie zbierali głosy wyborców pod ko?ciołami, gdy Maranda przez cały czas kampanii podpierał się wieloletnia prac? dziennikarsk? w Radiu Jasna Góra i do wyborów – stał? obecno?ci? w Radiu FIAT, w którym zreszt?, trzy czwarte składu redakcyjnego stanowi? jego fani; gdy przypominał Maranda, tam gdzie było mu to na rękę, swoj? współpracę z ?Niedziel?? i że był w niej dopuszczany do realizacji najbardziej prestiżowych zadań.
I na odwrót: jak można było rozpoznać Marandę po prawej stronie częstochowskiej sceny politycznej, gdy nie dystansował się, a nawet optował za in vitro; gdy ostentacyjnie kwestował, wraz z poseł Izabel? Leszczyn?, na rzecz Wielkiej Orkiestry ?wi?tecznej Pomocy; gdy wypowiadał s?dy, że jego Mieszkańcy Częstochowy musz? się dostosować do coraz bardziej zlaicyzowanego i antyklerykalnego ?wiata; gdy wreszcie: z list Marandy wystartowały ?rodowiskowe ikony częstochowskiej lewicy, jak znany działacz gospodarczy Dariusz Jadczyk czy najlepszy dziennikarz Telewizji ORION, Piotr Kudlik.

Wspominał Pan, iż poznał Marandę kilkana?cie lat temu. Czy nigdy Panowie nie współpracowali?
? Owszem. W końcu lat 90. Marcin Maranda był aktywist? miejskich struktur AWS; ja członkiem Centralnej Komisji Rewizyjnej tej partii. W 2002 roku, gdy byłem już liderem PiS-u w Częstochowie, Maranda wystartował nawet z naszej listy do Rady Miasta. Nie dostał się i szybko przeszedł pod skrzydła Tadeusza Wrony, wtedy już ? ponownie ? prezydenta Częstochowy. W tym czasie odnosił się do PiS-u i do mnie z dystansem, ale grzecznie, dbaj?c nie tyle o pozory, lecz nawet o namiastki współpracy. Już, jako radny stanowił Maranda razem z nasz? radn? Iz? Nowak tak? parę oficerów ł?cznikowych na linii Wspólnota-PiS. Znakiem rozpoznawczym tej współpracy były ciemne okulary Izy, które od czasu do czasu, dla ?konspiracyjnego? szpanu ? zakładała.

To, dlaczego nie doszło do porozumienia Panów przed II tur? tegorocznych wyborów samorz?dowych?
? Doszło, z mojej inicjatywy, do dwukrotnych rozmów i to na najwyższym szczeblu. Maranda przyszedł ze swoimi radnymi: Piotrem Strachem i Krzysztofem ?wierczyńskim. Mnie towarzyszyli: prezes Unii Laikatu Katolickiego, Józef Błaszczeć; przewodnicz?cy Wspólnoty Samorz?dowej Konrad Głębocki i nasz kandydat na prezydenta Częstochowy, Artur Warzocha. Zaprosiłem Marandę do rozmów, niespeszony nawet tym, że radny Strach, już po I turze wyborów publicznie ocenił, że z ich punktu widzenia wybór między Matyjaszczykiem i Warzoch?, to jak zachorowanie na dżumę lub cholerę. To był dla mnie sygnał, że praktycznie Maranda jest już silnie zadaniowany na udzielenie poparcia Matyjaszczykowi. Ale próbowałem dalej. Przy drugim spotkaniu Maranda upewnił się, że dostanie wiceprezydenturę, gdy poprze Warzochę, a ten wygra. Rozstali?my się z przyrzeczeniem Marandy, że oni nazajutrz zwołaj? konferencję prasow? i wydadz? o?wiadczenie, niepozostawiaj?ce cienia w?tpliwo?ci, iż popieraj? wył?cznie Warzochę. Konferencji prasowej nie zwołali, bo bali się pytań dziennikarzy, a ich o?wiadczenie było tak nijakie, ogólne i oględne, że nawet redaktor Dorota Steinhagen z ?Wyborczej? nie doszukała się w nim ?ladu poparcia dla Warzochy. Próbowali się tego doszukać, ratuj?c twarz Marandzie, jego przyjaciele ? dziennikarze z Radia FIAT, ale to wszystko było tylko gr?. Kropkę nad i postawił radny Krzysztof ?wierczyński, gdy w pi?tek, 28 listopada, wieczorem; w telewizji ORION w audycji Piotra Kudlika, jak wcze?niej już wspominałem: kandydat z listy Marandy do Rady Miasta -?wypowiedział się jednoznacznie, iż o?wiadczenia Mieszkańców Częstochowy żadn? miar? nie można traktować, jako poparcia dla Warzochy. Nóż w plecy; za kilka kwadransów była przecież ? cisza wyborcza.
Podczas rozmów z Marand?, Strachem i ?wierczyńskim dotarło do mnie jeszcze jedno: jak siln? pozycję w tej grupie ma Piotr Strach. Że to on poci?ga za najważniejsze sznurki i że ł?cz? go z Marand? specjalne relacje. Służbowe.

Będziemy zmierzać do konkluzji. Dlaczego Artur Warzocha, kandydat całej, zjednoczonej częstochowskiej prawicy; pogromca wszystkich konkurentów we wszystkich debatach programowych, jako jedyny zreszt? ? spo?ród rywali ? taki wyborczy program posiadał; przy dobrej kampanii ? nie został prezydentem Częstochowy?
? Mieszkamy w mie?cie ?żużlowym? i znakomita czę?ć wyborców to kibice ?Włókniarza? ? dlatego przeliczyłem wynik II tury na rezultat ligowego meczu. Matyjaszczyk wygrał 51 do 39. Każdy kibic żużla wie, że o takim rezultacie meczu, w którym dziej? się nadzwyczajne rzeczy, a w częstochowskim pojedynku Matyjaszczyk ? Warzocha nadzwyczajne rzeczy ? tak jak je widzę i opisałem ? się działy ? decyduje zakontraktowany, specjalnie ?ci?gnięty ? na tę okoliczno?ć – zawodnik.
Pytam: na ile można ocenić zdobycz punktow? w II turze pani premier Ewy Kopacz i jej częstochowskich parlamentarzystów; no, żeby nie obrazić Platformy ? to minimum sze?ć, siedem. Jeżeli do tego, specjalnie na ten mecz pozyskany Marcin Maranda w kewlarze Mieszkańców Częstochowy dorzucił ? tylko punkcik b?d? dwa, to mamy wspólny urobek pomocników Matyjaszczyka na poziomie, co najmniej siedmiu, o?miu punktów. I odejmijmy te siedem, osiem punktów od 51 Matyjaszczyka i ten mecz, w normalnych warunkach, kończy się 47 do 43, b?d? 46 do 44 dla Warzochy.
I to byłaby pełnia szczę?cia dla nas i dla wszystkich Częstochowian. Nie chcieli?my niczego więcej jak tylko odwzorowania w II turze wyborów prezydenckich, naszej przewagi nad SLD w wyborach do Rady Miasta, czy też w wyborach ? w ?czę?ci miejskiej? ? do Sejmiku. Po I turze wyborów nad Matyjaszczykiem wyrósł nieprzekraczalny, szklany sufit; praktycznie: do swego wyniku, własnymi siłami i SLD, już wiele więcej, w II turze, nie mógł dorzucić. I ten sufit, wskutek decyzji na najwyższych szczeblach, przebili premier Kopacz z częstochowskimi parlamentarzystami PO i Marcin Maranda.

I ostatnie pytanie. Dlaczego zjednoczenie częstochowskiej prawicy nie wystarczyło do zwycięstwa Artura Warzochy w wyborach prezydenta Częstochowy?
? Trzeba najpierw odpowiedzieć na pytanie, co przeszkadzało; albo precyzyjniej i dobitniej: co udaremniało; po 1990 roku, czyli przez całe 24 lata ? zjednoczenie częstochowskiej prawicy.
Mamy tak? częstochowsk? fatalno?ć, takie częstochowskie spécialité de la maison. To funkcjonuj?cy przez te wszystkie lata: sankcjonuj?cy, stygmatyzuj?cy, zinstytucjonalizowany i legitymizuj?cy sferę częstochowskiej polityczno?ci – podział na katolików lepszych i gorszych; sam w sobie stanowi?cy grzech przeciw Duchowi ?więtemu ? st?d niewybaczalny; jednocze?nie: najcięższy akt hipokryzji, jaki człowiek może popełnić w życiu publicznym.
My?leli?my, że jednocz?c cał? częstochowsk? prawicę uwolnili?my Częstochowę od tej przypadło?ci. Niestety, tak się do końca nie stało.
Mam nadzieję, że ostatnim, trochę groteskowo-diabolicznym, ale na pewno karykaturalnym spadkobierc? częstochowskiego podziału na lepszych i gorszych katolików jest Marcin Maranda, a jego beneficjentem ? niestety i nieuchronnie ? Krzysztof Matyjaszczyk. Bo ofiar? tego podziału jest nie tylko prawicowy kontrkandydat Matyjaszczyka ? Artur Warzocha, lecz przede wszystkim i tak naprawdę jeste?my my: wszyscy Częstochowianie.

Dziękujemy za rozmowę.

Z częstochowskim posłem Prawa i Sprawiedliwo?ci Szymonem Giżyńskim rozmawiali:

Żaneta Żabiniec i Lucjan Liszka

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *