Pokłosie roku 1863, czyli zagubione wspomnienia o powstańcach (26/365


Z kartek suplementu do cyklu „od parafii do parafii…

)
W przeciwieństwie do przypomnianych w poprzednich odcinkach świetnie utrzymanych i opisanych Miejsc Pamięci sięgających czasów Powstania Styczniowego, które znajdujemy na pograniczu z Jurą Wieluńską, to w centrum Jury Częstochowskiej trudniej znaleźć takie ślady historycznej przeszłości. Przykładem tego jest na przykład Niegowa. Tutaj bowiem na bardzo starym cmentarzu próżno szukać zachowanych śladów po pochówkach powstańców styczniowych. Tymczasem spoczywa na tej nekropolii co najmniej czterech uczestników walk wyzwoleńczych z 1863 roku. Pierwszy z nich to arystokratyczny Węgier, oficer Albert Esterhazy „Otto” – wspomniany już wcześniej – przy opisie bitwy pod Mełchowem. Podczas Wiosny Ludów jest rotmistrzem słynnych huzarów węgierskich. Później służy w armii austriackiej, gdzie dosłużył się stopnia kapitana. W 1859 roku walczy pod wodzą Garibaldiego o zjednoczenie Włoch. W połowie 1863 roku przybywa do Krakowa, by zorganizować oddział powstańców złożony z Węgrów i Polaków – z zaboru austriackiego. Pod wodzą płk Zygmunta Chmieleńskiego bierze udział w bitwie pod Mełchowem (30 września 1863 r.). Tutaj ciężko ranny zostaje wywieziony z pola walki do majątku cywilnego naczelnika Rządu Narodowego na obwód lelowski Hipolita Świderskiego – dziedzica z Mzurowa. Umiera jednak następnego dnia i zostaje pochowany w krypcie grobowej Świderskich, znajdującej się w dawnej kaplicy cmentarnej w Niegowej. W czasie budowy nowej kaplicy krypta ta została zlikwidowana. Zniknęły również z tego cmentarza ziemne mogiły, w których pochowano dwóch szeregowych powstańców – także śmiertelnie rannych pod Mełchowem. Byli nimi: Joachim Sokołowski i Szymon Kamieński. Szkoda, że dzisiaj po 150 latach od tamtych zdarzeń nie upamiętnia tych trzech powstańców – zapisanych imiennie w parafialnych księgach zgonów – żaden ślad, choćby skromna tablica na ścianie obecnej kaplicy. Podobnie brak jakiekolwiek wzmianki o udziale w Powstaniu Styczniowym w inskrypcji na zabytkowej mogile księdza Jana Szpakiewicza (1841-1909). Kapłan ten przez ostatnie dwa lata swojego życia był proboszczem w Niegowej. W roku 1863 poszedł z kieleckiego seminarium do powstania i dopiero po dwóch latach został zwolniony z więzienia – za wstawiennictwem biskupa kieleckiego Macieja Majerczyka. Tuż za cmentarną bramą w Niegowej widoczny jest – po lewej stronie – nowo wybudowany grobowiec kryjący szczątki trzech zmarłych w XX wieku księży proboszczów. Za nim widoczny jest zachowany dawny pomnik z piaskowca na pierwotnym grobie księdza Jana Szpakiewicza. Tak w treści inskrypcji na nowej tablicy, jak na dawnym nagrobku brak wzmianki o powstańczym epizodzie w życiu tego kapłana.
W bitwie pod Mełchowem śmiertelnie ranny został też Teofil Władyczański herbu Zaręba. Urodzony w 1834 roku w szlacheckim dworku koło Grodna (na Litwie), 22 lata później kończy Akademię Wojskową w Petersburgu w stopniu kapitana. W czasie służby wojskowej na Kaukazie awansuje do stopnia podpułkownika. Wiosną 1863 roku rezygnuje ze służby wojskowej, by walczyć w Powstaniu Styczniowym. Po wyszkoleniu 120–osobowego oddziału ochotników przystępuje do słynnej konnej brygady gen. Edmunda Taczanowskiego. Walczy w dwóch ostatnich bitwach tego ugrupowania, czyli w Sędziejowicach i pod Kruszyną – opisanych już wcześniej. Po klęsce Taczanowskiego uchodzi do Krakowa, gdzie przejmuje niewielki oddział konny złożony w większości z Węgrów. Ledwo przeszkolony oddział podejmuje udział w powstaniu u Zygmunta Chmieleńskiego – by w walce pod Mełchowem stracić swego dowódcę. Teofil Władyczański został pochowany na starym cmentarzu w Lelowie – w nieistniejącej już mogile ulokowanej na stromej skarpie kryjącej ruiny dawnego zamku w Lelowie. W miejscu tym jest teraz – prawdopodobnie – osłonięta lastrykową płytą z inskrypcją mogiła polskich żołnierzy poległych we wrześniu 1939 roku – w głębi głównej alejki, po lewej stronie.
Nie znajdzie się żadnego śladu pamięci w Janowie po pułkowniku Zygmuncie Chmieleńskim – mimo, iż tutaj rozpoczynał swój powstańczy szlak w 1863 roku. Nie ma też śladu (po za cmentarzem) w sąsiednim Koniecpolu, gdzie do niedawna widniało jego nazwisko na szkolnym szyldzie. W odcinku 1. tego cyklu była już opisana dokładnie sylwetka tego dowódcy, który toczył walki na północno – wschodnim obszarze Ziemi Częstochowskiej. W 1990 roku Chmieleński zostaje jednak wspaniale upamiętniony, gdy Zespołowi Szkół Zawodowych w Koniecpolu (przy ul. Adama Mickiewicza) nadano jego imię. Jednak po przeniesieniu tej szkolnej placówki w 2007 roku do nowej siedziby – przy ulicy Bohaterów Katynia – stracił ten zaszczyt. Stało się tak po decyzji władz powiatowych, a powodem miał być przepis mówiący, że o patronów mogą się ubiegać tylko samodzielne szkoły (a nie zespoły). Tak więc uczniom trzech zespolonych szkół (liceum, technikum i zasadnicza) nie mogą już formalnie patronować znane i zasłużone postaci historyczne. Jednak właśnie tylko „formalnie”, bowiem wewnątrz nowego budynku szkolnego znajduje się jednak kącik pamięci o Zygmuncie Chmieleńskim i to wraz z portretem dawnego patrona i tablicą pamiątkową – przeniesionymi z poprzedniego budynku. Także otwierając stronę internetową tych szkół można zauważyć w winiecie napis: „Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych im. płk Zygmunta Chmieleńskiego” – a więc pamięć tym powstańcu jednak pozostaje w zakamarkach tej szkoły, mimo braku oficjalnej decyzji władz oświatowych !
tekst i zdjęcia:

Andrzej Siwiński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *