Piotr Pawlicki: „Mamy drużynę, mogącą powalczyć o dużo więcej”


Po sezonie 2024 Piotr Pawlicki znowu zmienił barwy. W nadchodzących rozgrywkach PGE Ekstraligi startować będzie dla Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Popularny „Piter Pan” liczy, że w swoim obecnym klubie pozostanie na dłuższy okres czasu aniżeli jeden rok. Jednakże jak sam żużlowiec – w rozmowie z Gazetą Częstochowską – podkreśla, iż aby było to możliwe, musi regularnie gromadzić przyzwoite zdobycze punktowe.

Piotr, przede wszystkim bardzo serdecznie witamy Cię w Częstochowie. To Twoja kolejna przeprowadzka w przeciągu ostatnich paru lat. Zdradź proszę, jak się czujesz w związku ze zmianą barw klubowych na Krono-Plast Włókniarza Częstochowa?

Bardzo często otrzymuje tego typu pytania i odpowiedź na nie praktycznie zawsze wygląda bardzo podobnie. Inaczej na pewno sobie wyobrażano, kiedy odchodziłem z Leszna. Natomiast – tak jak zazwyczaj podkreślam – wraz z każdymi zmianami, zachodzącymi w przeciągu ostatnich lat czy sezonów, człowiek sporo się uczy. Poznaje się w tym czasie wielu nowych ludzi. Teraz jestem we Włókniarzu, z czego bardzo się cieszę. Rozmowy między mną a klubem miały miejsce już od wielu lat i w końcu udało się dogadać. Mam nadzieję, że obydwie strony będą zadowolone ze wzajemnej współpracy.

Co miało decydujący wpływ na to, że postanowiłeś ścigać się dla „Lwów”?

Tak jak zaznaczyłem, razem z prezesem (Michałem Świącikiem – przyp. red.) prowadziliśmy rozmowy już od jakiegoś czasu. I myślę, że fakt, iż zarząd częstochowskiego klubu od dawna chciał mnie pozyskać, głównie na tym zaważył.

Wygląda na to, że chyba już zdążyłeś zaaklimatyzować się w częstochowskim klubie. Chętnie bierzesz udział w różnych akcjach charytatywnych, organizowanych przez Włókniarza. Do tego spotykasz się z kibicami. No i zdążyłeś już wykonać pierwszą – popularną w Częstochowie – „szkocję”, jako nowy zawodnik drużyny. Doszło do tego podczas Gali Lwy Biznesu w listopadzie.

Można tak powiedzieć. Wiadomo, że jest to proces, który trwa i właściwie dopiero co się poznajemy między sobą. Natomiast uważam, że powoli się zgrywamy i – jakby to ująć – docieramy do siebie. Na pewno musi to jeszcze trochę potrwać. Zwłaszcza, że pierwszy raz mamy okazję ze sobą współpracować.

Jak rozumiem, dobre kontakty zdążyłeś złapać także z kolegami z zespołu, prawda?

Świat żużlowy nie jest jakiś bardzo duży. Z zawodnikami zdążyliśmy poznać się przy okazji choćby ligowych rozgrywek zagranicznych. Jeździmy bowiem razem w Szwecji, Anglii bądź też innych krajach. Jeśli chodzi o Polskę, to w tutejszej lidze jedynie z Jasonem (Doyle’em – przyp. red.) miałem okazję startować w jednym klubie. Z chłopakami znamy się z toru, więc nie jest trudno nam się zgrywać czy dogadywać.

Niedawno wyrażałeś nadzieje, że pozostaniesz we Włókniarzu jak najdłużej – nie tylko na jeden rok. Jednakże z pewnością to, czy w kolejnych latach dalej będziesz się ścigać dla „Biało-Zielonych”, zależeć będzie od wielu czynników – m.in. od atmosfery w zespole czy osiąganych przez Ciebie wyników…

To jest najważniejsza sprawa, żeby punktować na dobrym poziomie. Tym samym zapewne będę miał możliwość przedłużenia kontraktu. Bo nie ukrywajmy, że gdy zawodnik nie spełnia oczekiwań ani swoich czy pracodawcy, jest mu ciężej przedłużyć umowę z dotychczasowym klubem lub znaleźć nowy. Chciałbym przede wszystkim poprawić swoje wyniki indywidualne i drużynowe. Jeśli więc tego dokonam, sądzę, że będzie mi łatwiej w kwestii wydłużenia kontraktu.

Pod Jasną Górą – działacze czy kibice – mają nadzieje, że tu wreszcie odbudujesz się. Ty również na pewno takową masz. Powiedz, czy opracowujesz swój plan – bo podejrzewam, że chodzi Ci to po głowie – aby wrócić do dawnej formy?

Mamy plan, opracowany wspólnie z teamem. Już od kilku lat działamy mocno, jak możemy, aby wyniki nareszcie się poprawiły. Sezon 2024 – patrząc przez pryzmat samej PGE Ekstraligi – może nie był lepszy od jeszcze wcześniejszego. Pomimo tego uważam, że niedawno miniony sezon był – indywidualnie, a nawet ogólnie – lepszy od tego z roku 2023. Tym samym w jakimś stopniu poszło do przodu, progres został zrobiony. Przede wszystkim sezon zakończyłem bez kontuzji, nie łamałem się. Jest to bardzo ważne, bowiem podczas gdy sezon trwa 5-6 miesięcy, a w międzyczasie któryś z zawodników złapie kontuzję, ten uraz go „hamuje”. Ja, gdy startowałem – jeszcze we wcześniejszych latach – w Lesznie czy Wrocławiu, często w końcowych fazach danych sezonów lądowałem na stole operacyjnym, gdzie czekał mnie zabieg albo operacja. Teraz optymistycznie patrzę, jeśli chodzi o kolejny rok startów.

Te nadzieje w częstochowskiej żużlowej społeczności, o których wspomniałem, są tym bardziej, że właśnie także w sezonie 2024 pokazywałeś, że dalej potrafisz jeździć na wysokim poziomie. Było tak choćby w meczu NovyHotel Falubazu z KS Apatorem Toruń w Zielonej Górze (14. kolejka PGE Ekstraligi; 11 sierpnia – przyp. red.). Wtedy nie tylko przyczyniłeś do zwycięstwa nad rywalami (46:44), ale w szczególności byłeś najlepiej punktującym zawodnikiem swojego zespołu (12 „oczek” z bonusem).

Wbrew pozorom, było wiele takich meczów w moim wykonaniu. Jednakże w Zielonej Górze cały czas nastawało ciśnienie w sprawie tego, aby się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej, a nawet awansować do rundy play-off. Jeśli więc niekiedy lekko się myliłem podczas niektórych spotkań, np. w 13 biegu, to nie pamiętam, abym miał wybór pola startowego na 14. lub 15. wyścig. Po prostu przychodził do nas trener – to on decydował, kto i z jakiego pola ma startować w dwóch ostatnich gonitwach. I gdy – dajmy na to – w 15. biegu przytrafiała się jakaś „śliwka” (zero – przyp. red.) – a wiadomo, że pola startowe mają obecnie duże znaczenie w żużlu – zaraz po tym wynik drużyny i zawodnika psuł się. W sezonie 2024 było wiele takich batalii, w których byłem jednym z lepszych zawodników zespołu przed biegami nominowanymi. W tych z kolei –  w związku z tym, że w nich spotykają się najmocniejsi rajderzy danego dnia – nie zawsze szło po mojej myśli. A w wyścigach nr 14 i 15 nie można pozwalać sobie na błędy. Uważam, że był to ciężki sezon, ale jednocześnie wiele mnie nauczył.

Jeśli chodzi o sam rok startów 2024, właśnie przed chwilą oznajmiłeś, że w obozie zielonogórskim panowało ciśnienie na zachowanie ligowego bytu czy nawet na awans do rundy play-off. I jako NovyHotel Falubaz nie tylko się utrzymaliście, ale zwłaszcza uzyskaliście przepustkę do fazy finałowej. Ostatecznie w całej PGE Ekstralidze zajęliście szóste miejsce. Czy mimo wszystko nie odczuwaliście niedosytu, że nie zdołaliście zajść dalej?

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wiele osób wskazywało nas na spadek i nie wierzyły one, że będziemy mogli się utrzymać w Ekstralidze. A w pewnym momencie oczekiwano od nas, że „wejdziemy” do play-offów z 5. czy nawet 4. miejsca po fazie zasadniczej. Wszystko się na bieżąco zmieniało jak kalejdoskopie. Przed sezonem mało kto liczył na dobry wynik z naszej strony, a w połowie czy pod koniec części zasadniczej spekulowano, że ostatecznie możemy się znaleźć w czubie tabeli. Wiadomo, że koniec końców chcieliśmy osiągnąć coś więcej, bo dzięki temu mielibyśmy dłuższy sezon i zarazem więcej jazdy. Ale to, że zajęliśmy 6. pozycję – z której zresztą weszliśmy do fazy finałowej – i w ćwierćfinale odjechaliśmy dwa mecze z Orlen Oil Motorem Lublin, uważam co najmniej za mały sukces

Czy w bieżącym roku – jeśli chodzi sytuacje stricte żużlowe – był jakiś moment, który szczególnie zapadł Tobie w pamięci?

Myślę, że takim był ostatni bieg meczu z Apatorem Toruń w Zielonej Górze. Ten wyścig tak naprawdę decydował o tym, czy awansujemy do play-off, czy spadniemy z PGE Ekstraligi. Ja w nim pojechałem. Jak już wspomniałeś, zdobyłem w tej potyczce spośród nas wszystkich najwięcej punktów dla drużyny. Mało tego, wygrałem wspomniany 15. bieg.  Zdecydowanie zapadło mi to w pamięci. Oczywiście tego typu momenty nie są porównywalne do tych, gdy jeździłem w Lesznie i razem z Unią zdobywaliśmy tytuły Drużynowych Mistrzów Polski. W każdym razie na pewno bardzo przyjemnie będę to wspominał.

Po sezonie 2024 – jak już wspominaliśmy – znowu zmieniłeś szybko otoczenie. Jednakże wraz z opuszczeniem szeregów Falubazu nastąpiła Twoja ponowna – klubowa – rozłąka z bratem. Nie odczuwałeś z tego powodu bólu? Wszak w trwającym jeszcze roku  znowu byłeś z Przemysławem w jednej drużynie.

My wcześniej już przez tyle lat jeździliśmy w przeciwnych drużynach, że obaj zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Aż dziwne, że znowu było nam dane startować w jednej drużynie (śmiech). Poważnie mówiąc, na pewno było to fajne w minionym sezonie, bo z bratem zawsze raźniej w parku maszyn – możemy wiele nawzajem sobie podpowiedzieć, pomóc. Tak czy inaczej, każdy z nas ma swoją karierę; Przemek pozostał w Zielonej Górze, a ja przeszedłem do Częstochowy. Widocznie tak te sprawy miały się poukładać.

Co sądzisz o aktualnym składzie Krono-Plast Włókniarza? Patrząc na obecne zestawienie „lwiej” ekipy eksperci, obserwatorzy typują głównie, w Waszym w przypadku, maksymalnie walkę o utrzymanie się w lidze. Są jednakże i tacy, którzy uważają, że możecie pokusić się o coś więcej. Podkreślał to choćby były prezes częstochowskiego klubu, Marian Maślanka, na łamach jednego z portali. Jak Ty się na to wszystko zapatrujesz?

Ten skład na papierze rzeczywiście wygląda tak, że media, eksperci, kibice żużlowi mogą się domyślać, że w naszym przypadku będzie walka o utrzymanie, zachowanie ligowego bytu. Ja zaś nie mogę tego powiedzieć. Patrzę na to z innej strony i uważam, że mamy drużynę, mogącą powalczyć o dużo więcej.

Na pewno wszystko zweryfikuje tor…

Dokładnie.

W czym Twoim zdaniem będzie mogła tkwić Wasza siła?

Sądzę, że mamy charakterny zespół. Na pewno wszystko trzeba będzie dograć w parkingu, abyśmy dobrze ze sobą współpracowali. I weryfikacja przyjdzie – tak jak powiedziałeś – w sezonie. Ciężko jest w tym momencie mówić o tym, co będzie za kilka miesięcy, kiedy ruszą rozgrywki. Mamy określone cele i plany.

Jak wyglądają Twoje przygotowania do nadchodzącego sezonu? Czy, jeżeli chodzi o okres przygotowawczy, skupiasz się szczególnie nad jakimś jego elementem?

Nie. Okres przygotowawczy mam bardzo podobny do tych z poprzednich lat. Już od listopada zacząłem już się przygotować do przyszłego sezonu. Niedługo będziemy wkraczać na większe obroty – styczeń 2025 r. będzie już przebiegał bardziej intensywnie pod kątem treningów. Co do jeszcze dalszego etapu, myślę nawet nad jakimś kolarskim obozem. System przygotowań jest cały czas podobny – nic się nie zmienia.

Oprócz planów ligowych, żużlowcy z reguły wyznaczają sobie również te indywidualne. Czy Ty także myślisz już o tych drugich celach?

Jasne, że tak. Sukcesy indywidualne są tak samo ważne, jak drużynowe. Tak więc oczywiście, że myślę o tym i planuję. Zawsze ma się swoje cele. Zobaczymy, jak to będzie w sezonie.

Czego Tobie życzyć z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego Nowego Roku 2025?

W szczególności spokoju i szczęścia.

I tego właśnie Ci życzę. Bardzo serdecznie dziękuję Ci za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał: Norbert Giżyński

Foto.: Grzegorz Przygodziński

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *