Adam Bujak to światowej sławy artysta fotograf, dokumentujący świadectwa wiary katolickiej. Jego bogaty życiorys naznaczali wielcy tego świata – papież Jan Paweł II i kardynał Stefan Wyszyński. W rozmowie z „Gazetą Częstochowską” Adam Bujak dzieli się refleksjami na temat swojej pracy i historii Polski.
Jest Pan niestrudzonym piewcą piękna polskiej kultury katolickiej. Jak zaczęła się Pana wielka przygoda z fotografowaniem?
– W dzieciństwie wydawało mi się, że zostanę księdzem. Byłem ministrantem w kościele św. Stanisława Kostki, gdzie robotnikiem był wtedy Pan Karol Wojtyła, wówczas jeszcze nie seminarzysta. Oczywiście długo zastanawiałem się, co robić w przyszłości i jednak skłoniłem się ku fotografii. Uzyskałem nawet dyplom fotoreportera Studium Fotografii, który dzisiaj rzadko kto posiada. Ale to nie papier robi z człowieka twórcę, tylko to, co on sobie uświadamia i jak podchodzi do wytyczonego zadania. Ponieważ całe moje życie byłem związany z Kościołem, to mnie nastroiło, żeby te piękności utrwalać. I od początku działalności fotoreporterskiej dokumentowałem Polskę, która ukształtowała wolność naszego kraju. W 1966 roku Polska nie była wolna, a ja portretowałem Kardynała Stefana Wyszyńskiego, kardynała Karola Wojtyłę, arcybiskupa Antoniego Baraniaka oraz arcybiskupa Bolesława Kominka. Ten wspaniały episkopat, który pociągnął Polskę w kierunku wolności oraz miłości do Boga, kultury i rodziny. Nie wyobrażałem sobie wtenczas, że za parę dziesiątek lat będę świadkiem przyjścia jakiegoś gender czy LGBT, czegoś, co jest wbrew człowiekowi. Przerażająca jest ta galopująca zmiana kulturowa. W roku 1966 było wielkie pospolite ruszenie narodu polskiego ku wolności. Potem w 1978 roku przyszedł Jan Paweł II, który ciągle ostrzegał przed podążaniem ku zagładzie człowieka. Teraz mierzymy się z ideologiami gender i LGBT. Nie mam pretensji do homoseksualisty, którego Pan Bóg też przecież stworzył, ale mam wielką niechęć do tej paranoi, którą te środowiska proponują – tej dewastacji ciała i umysłu człowieka. To jest ideologia kłamstwa, w którą wpisuje się oskarżanie Polaków o holokaust, który ludzkości zgotowali Niemcy. Ileż razy trzeba tłumaczyć, że obóz w Auschwitz był założony dla Polaków i Niemcy najwięcej zamordowali tam naszych rodaków? Potem ten niby kulturalny niemiecki naród pisarzy, muzyków, malarzy, poetów, myślicieli i wielkich wynalazców doprowadził także do rzezi milionów Żydów. A teraz ten niby cywilizowany naród narzuca nam wypaczone ideologie. Niestety, obecnie Polska i świat idą za dyrektywami Unii Europejskiej, które narzucają ideologie dewastujące człowieka. Dzisiaj historia zatacza koło, powtarza to, co robiła rewolucja francuska, a szczególnie rewolucja bolszewicka – niszczy rodzinę, niszczy umysł ludzki, aby otrzymać wrak człowieka, z którym można zrobić wszystko. Na szczęście są wydawnictwa, jak Biały Kruk, które wydają ważne publikacje, mówiące o prawdzie, dobru i pięknie. Stąd moje albumy jak „Święta Rodzina”, który cieszy się powodzeniem, a teraz „Sanktuaria polskie”. Książki te zyskały uznanie ludzi, bo w obecnym czasie, pełnym pogardy dla dobra, wiele osób pragnie mieć coś budującego szacunek dla kultury i wiary. Wydajemy też dzieła Jana Pawła II, po które trzeba sięgnąć, aby zastanowić się nad przyszłością ludzkości. Ale jest nadzieja, bo na Msze Święte przychodzą młodzi ludzie czy rodzice z dziećmi. Jestem też szczęśliwy, bo moje książki prezentujące wartości rodziny, jak ta „O Najświętszej Maryi Pannie”, cieszą się dużym powodzeniem.
Na Pana obszar zainteresowań artystycznych zapewne wpłynęło także patriotyczne wychowanie. Jest Pan synem żołnierza Legionów Polskich, a to zobowiązuje…
– I matki sybirackiej. Mama urodziła się w Omsku na Sybirze, a ojciec pod Warszawą walczył u boku Marszałka Józefa Piłsudskiego z bolszewikami. Ojciec był też Żołnierzem Wyklętym. Za jego przeszłość wyrzucono nas z domu, z ziemi którą ojciec otrzymał od marszałka Józefa Piłsudskiego. To było miejsce, gdzie mieszkali bohaterowie wojny bolszewickiej 1920 roku, między innymi major Adam Królikiewicz, miłośnik koni i olimpijczyk w skokach na koniu.
Od lat 60. towarzyszył Pan przyszłemu Papieżowi Janowi Pawłowi II.
– To był mój kochany, wspaniały ojciec, którego dokumentowałem przez prawie 43 lata, do końca Jego życia. Pożegnał się ze mną na łożu śmierci, pisząc do mnie przepiękne słowa. Wspomniał Znak, Białego Kruka, Leszka Sosnowskiego. Pewnie dyktował treść siostrze Tobianie, ale podpisał się osobiście. To dla mnie cudowna relikwia. Niebywałe, że na trzy dni przed odejściem do Boga Jan Paweł II myślał o jakimś Bujaku, mając cały świat na głowie.
Jan Paweł II wszystkich Polaków urzekał swoją cudowną postawą. Dobrocią, wielką wiarą w Boga i troską o człowieka.
– I należy go teraz zniszczyć? Dobrać się do kardynała Dziwisza, bo poprzez niego można zniszczyć Papieża? To jest straszne. I bardzo smutne.
Czym Pana urzekł św. Jan Paweł II?
– Urzekł mnie ojcostwem, nawet nie zwracałem się do niego: „Ojcze Święty”, tylko „Ojcze”. Nie mogłem się przyzwyczaić do tej Jego białej szaty.
Jak wspomina Pan czas, kiedy był Pan tak blisko Papieża?
– Dokumentowałem jego życie prywatne, byłem jednym z trzech fotografów, którzy byli z Papieżem w najważniejszym chrześcijańskim miejscu na świecie, tam, gdzie stało się najważniejsze wydarzenie w dziejach chrześcijaństwa – Zmartwychwstanie Pańskie. Wielkim przeżyciem był moment, gdy specjalnie dla mnie zdjęto koronę z figury Matki Boskiej Fatimskiej. To w niej znajduje się kula, która przestrzeliła Ojca Świętego. Figurę postawiono koło moich nóg i wręczono mi odkręconą koronę. Gdy zobaczyłem tę kulę, lekko sklepaną na kości Papieża, to w momencie byłem cały mokry z wrażenia. Ważnym wydarzeniem było również nasze półtoragodzinne spotkanie na dachu Pałacu Apostolskiego, gdzie Jan Paweł II odprawiał prywatną Drogę Krzyżową. Tam fotografowałem Papieża ubranego na czarno. Z tego wydarzenia wydana została książka. Nawet Arturo Mari tego nie zrobił.
Pana dorobek artystyczny to ponad 150 albumów. Większość z nich rejestruje piękno naszej ojczyzny i świadectwa wiary katolickiej.
– Książki wydawałem także w czołowych wydawnictwach świata w: Nowym Jorku, Paryżu, Włoszech, Austrii czy Niemczech.
Jest Pan tytanem pracy, chyba nie ma kościoła, zwłaszcza w Polsce, który nie byłby przez Pana udokumentowany. Jak już wiem, pracuje Pan nad nowymi projektami. Jakie jeszcze niespodzianki szykuje Pan swoim odbiorcom?
– Ostatnio, choć dobijam do osiemdziesiątki, byłem na sesji zdjęciowej, ponieważ przygotowuję książkę o Świętym Mikołaju. Nie o komercyjnym krasnalu, którego gdzieś ze Skandynawii wiozą renifery, tylko prawdziwym Świętym Mikołaju, urodzonym w Mirze i pochowanym w Bari. Byłem tam wraz z Benedyktem XVI i fotografowałem grób Świętego Mikołaja. Do tego albumu robiłem też zdjęcia w cudownym miejscu – w Tymowej, gdzie jest niezwykła bazylika św. Mikołaja. Są tam wspaniałe, niespotykane nigdzie indziej wizerunki tego Świętego. To będzie odkrywcza książka, ukaże się przed Dniem Świętego Mikołaja, 6 grudnia 2021 roku. A Ojciec Święty, poprzez swoje cechy – dobroć, miłość do Boga, oddanie dla ludzi – przypomina mi postać św. Mikołaja.
Które albumy są Panu najbliższe? Czy są to Pana książki roku, takie jak: „Ars. Dzieje św. Jana Marii Vianneya” (2009), „Polska. Panoramy” (2011) czy „Wiara” (2012)?
– Takie uznanie w oczach odbiorców bardzo cieszy i satysfakcjonuje. Ale wiele radości sprawił mi papieski medal „Per Artem Ad Deum – Przez sztukę do Boga” – nagroda Papieskiej Rady Kultury. Również papieska nagroda „Totus” za autorstwo niepowtarzalnej galerii fotografii i wielu walorów artystycznych utrwalających dla przyszłych pokoleń wydarzenia ważne dla Kościoła Powszechnego i Kościoła w Polsce oraz miejsca cenne dla tradycji chrześcijańskiej i narodowej oraz za stworzenie wielkiej, bardzo osobistej kroniki pontyfikatu Ojca Świętego Jana Pawła II. Mam wiele statuetek z różnych miast i instytucji. Ogromną satysfakcję przyniosła mi prezentacja moich prac sprzed pół wieku w Muzeum Narodowym w Krakowie.
W maju 2019 roku został Pan odznaczony przez ministra kultury prof. Piotra Glińskiego Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Minister podkreślił, że „polska kultura ma w osobie Adama Bujaka wielki filar i podporę”. Jak Pan przyjmuje takie słowa?
– To najwyższe wyróżnienie ministerialne. Ocena Pana Ministra jest dla mnie budująca. Ale mocno zapadł mi w pamięci 3 maja 2017 roku, kiedy Pan Prezydent Andrzej Duda na Zamku Królewskim w Warszawie wręczał mi medal Orła Białego. To był bardzo wzruszający moment. Pan Prezydent z pietyzmem przedstawił mój życiorys i dokonania. Jestem też jego współpracownikiem, bo jako jeden z pięciu jestem w Kapitule Orła Białego, a Pan Prezydent, jako szósty – jest Wielkim Mistrzem.
Swoją artystyczną pracę traktuje Pan jako misję.
– Ta praca jest tak ściśle ze mną związana, że teraz martwię się, aby moja starość nie odebrała mi sił w nogach oraz jasności myślenia i patrzenia. Bo właściwie została mi resztka czasu. Pamiętam jak przed śmiercią Jana Pawła II byłem u Niego z Markiem Skwarnickim. Gdy na chwilę zostałem sam z Ojcem Świętym, rozmawialiśmy o Bractwie Dobrej Śmierci, w którym jestem Bratem Starszym, bo u nas nie ma samych tytułów. I Ojciec Święty mówił mi o odejściu do Pana. Teraz ja już jestem w wieku odejścia i muszę się zastanawiać, która moja książka będzie ostatnia.
Pana aktywność i pasja twórcza są godne podziwu. Pięknym świadectwem Pana wiary i artyzmu jest ostatni album „Sanktuaria polskie”. Wpisuje się on w wielki cykl opowiadający o polskich kościołach. Jakim kluczem dokonał Pan wyboru sanktuariów do najnowszego albumu?
– Zdjęcia pochodzą z różnych moich wypraw fotograficznych. Zawsze, gdzie jeździłem w celu przygotowania albumu czy wystawy, robiłem dodatkowo wiele zdjęć różnych obiektów. Teraz znalazły zastosowanie, bo w końcu szef mi powiedział, że taki album trzeba wydać. W ciągu roku nikt nie jest w stanie przygotować książki o tak szerokim spektrum zdjęciowym. Stąd ta publikacja powstawała 10 lat. Ale nie ma tam tylko sanktuariów Maryjnych, które są cudowne i jest ich najwięcej. Są także sanktuaria Chrystusowe i Świętych. Nie przypuszczaliśmy, że album wzbudzi tak duże zainteresowanie na rynku. W książce przedstawionych jest około 160 sanktuariów, a ponieważ w Polsce jest ich 1200, to teraz ludzie przysyłają mi widokówki i zdjęcia, pytając, dlaczego tych sanktuariów nie ma w albumie. W istocie, w naszej ojczyźnie jest mnóstwo przecudnych miejsc, o których nie mamy nawet pojęcia. Nie znałem sanktuarium w Pierśćcu, niedaleko granicy czeskiej, poświęconego św. Mikołajowi. Kultywuje się tam odwiekowe obrzędy. Na przykład, figura św. Mikołaja jest ubierana na każde święto inaczej, a po Mszy Świętej wierni ustawiają się w kolejce do ołtarza, aby potrzeć chusteczką figurę św. Mikołaja. Z kolei w miejscowości Bardo Śląskie, co niedziela przepiękna figura Matki Bożej z przełomu X i XI wieku jest zdejmowana z ołtarza i całowana przez wiernych.
Kulty stają się trwałymi obyczajami, zwłaszcza w Polsce…
– Do Kalwarii Zebrzydowskiej za czasów mojej młodości przychodziło parę tysięcy ludzi, a teraz przychodzi 100 tysięcy. Również nowe sanktuaria są tłumnie nawiedzane, jak Sanktuarium Jana Pawła II, które stworzył kardynał Dziwisz, czy Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, które jest obok i emanuje na cały świat, czy wreszcie Sanktuarium w Toruniu.
W Pana dziełach uwieczniona jest Jasna Góra. To dwa albumy: „Jasna Góra. Częstochowa” i „Jasna Góra (kalendarz)” – oba wydane przez Wydawnictwo Biały Kruk. Jak współpracowało się z Ojcami Paulinami? Czy w tych pozycjach są też akcenty innych częstochowskich kościołów? Mamy kilka perełek, jak kościół św. Zygmunta czy św. Barbary.
– Jeden z albumów jest ogromnych rozmiarów. Ojcowie byli zaskoczeni efektem. Mówili, że tu mieszkają, a nie widzieli tego, co mnie udało się dostrzec i utrwalić w swoich zdjęciach. Muszę podkreślić, że współpraca z Ojcami Paulinami była wspaniała. Wszystkie wrota Jasnej Góry były dla mnie otwarte na oścież. Miałem wszędzie dostęp, jako jedyny uczestniczyłem przy obrzędzie ubierania Cudownego Obrazu Matki Bożej. Ale – jak dotychczas – w Częstochowie zajmowałem się tylko Jasną Górą.
Niezwykle owocnie rozwija się także Pana współpraca z Białym Krukiem. To Wydawnictwo wydało ponad sto Pana albumów.
– Z właścicielem Białego Kruka, Leszkiem Sosnowskim, znamy się od dawna, to znajomość przyjacielska. W latach 70. otworzyliśmy Galerię Fotografii. On sam mówi, że zbudował Białego Kruka na moim archiwum, a to są to setki tysięcy fotografii. Biały Kruk posiada wspaniałe środowisko, wielu genialnych profesorów stale współpracuje z Wydawnictwem, między innymi, prof. Wojciech Roszkowski, prof. Andrzej Nowak, Jan Pietrzak czy Halina Łabonarska. Wydawnictwo obchodzi teraz 25-lecie.
Wspomniał Pan, że miał Pan możliwość fotografowania kardynała Stefana Wyszyńskiego…
– To postać wielka, wspaniała osobność, która przytrzymała Kościół w najtrudniejszym, stalinowskim czasie – kiedy z Kościołem walczył Chruszczow i zapowiadał rychły koniec chrześcijaństwa. To samo narzucano nam w Polsce. Pamiętam, jak w 1965 roku byłem w Kalwarii Zebrzydowskiej i po raz ostatni miały odbyć się misteria Męki Pańskiej, bo komuniści szykowali zakaz tych nabożeństw. W 1966 roku następuje ogromne wzburzenie narodu ku wolności, które rozpoczął ksiądz Prymas Stefan Wyszyński, a w ślad za nim Karol Wojtyła, Kominek, Baraniak i cały ówczesny episkopat. To była wielka siła. Potęga. Wbrew temu, co robili Sowieci, którzy rządzili w Polsce, co robiły bezpieka i KGB. Taka była siła w narodzie polskim. A potem w 1979 roku przyjechał Jan Paweł II i powiedział: „Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”, pokazując na Warszawę. To były wielkie słowa.
Proszę powiedzieć, jakie ma Pan credo artystyczne?
– Bóg, Honor, Ojczyzna.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Życzę zdrowia i kolejnych wspaniałych publikacji. Niech Pan Bóg daje Panu jak najwięcej siły do dalszej pracy.
URSZULA GIŻYŃSKA
fot. Archiwum Biały Kruk