SĄD ZNOWU NIE ORZEKŁ
Po raz kolejny kłomnicki radny nie usłyszał wyroku w toczącym się przeciw niemu procesie. Paweł G. czeka na decyzję Sądu od niemal roku.
O tej sprawie pisaliśmy już dwukrotnie. Wszystko zaczęło się 16. sierpnia ubiegłego roku, kiedy spieszący do pracy oskarżony potrącił jadącą rowerem kobietę. Po wezwaniu Pogotowia zostawił półprzytomną Zofię Strączyńską pod opieką świadka zdarzenia, a sam pojechał do pracy. Tam, jak wyznał kiedyś „GCz”, pełen nerwów wypił setkę wódki. To niestety miało fatalny wpływ na dalszy rozwój sprawy, bowiem G. został odwiedzony w pracy przez funkcjonariuszy policji, którzy sprawdzili mu zawartość alkoholu w organizmie. W następstwie mężczyzna został oskarżony o wymuszenie pierwszeństwa i jazdę pod wpływem alkoholu.
29. października 2007 roku częstochowski Sąd Grodzki wydał wyrok, skazujący Pawła G. na 1000 zł. grzywny i roczny zakaz prowadzenia samochodu. W tym miejscu historia powinna mieć swój finał, jednak wtedy swoje oburzenie wyraził prokurator, uznając karę za zbyt łagodną. Sprzeciw doprowadził do wznowienia procesu.
Kolejna rozprawa miała się odbyć 4. marca tego roku. Przybyły na nią oskarżony tłumaczył nam wtedy, że ma już dość niekończącego się koszmaru, przyznał się i chciałby otrzymać wyrok. – Z poszkodowaną cały czas się kontaktuję, dzwonię do niej. Ona nie czuje do mnie nienawiści – mówił. Niestety, luki w dokumentacji na temat stanu zdrowia ofiary wypadku nie pozwoliły zakończyć procesu. Sąd wyznaczył następny termin.
Kolejna możliwość zakończenia postępowania pojawiła się 11. lipca. Tym razem oskarżony nie chciał z nami rozmawiać. Wyraźnie zmęczony szumem wokół niego, czekał na rozprawę w milczeniu. Obok niego siedziała pokrzywdzona. Widać było, że nie czuje do niego żalu. Podczas rozprawy Sąd jeszcze raz spytał strony o przebieg wydarzeń. – Oskarżony przyjechał do szpitala następnego dnia. Potem odwiedzał mnie także w domu i dzwonił z pytaniem, jak się czuję. Do dziś mamy kontakt – relacjonowała Zofia Strączyńska. – Przyznaję się winy, chciałem przeprosić – wyznał Paweł G. Strony nie zgodziły się tylko w jednej kwestii, zasygnalizowania skrętu przez jadącą rowerem pokrzywdzoną. Ona sama twierdziła, że zanim skręciła, wystawiła rękę, oskarżony wnioskował, że mimo obserwowania jadącej przed nim kobiety, nie dopatrzył się tego.
Piątkowy proces, ku rozczarowaniu obu stron, ponownie nie znalazł swojego finału. Powodem była nieobecność świadka zdarzenia oraz policjantów przybyłych na miejsce wypadku. Sąd przełożył rozprawę na sierpień. Zainteresowani z pewnością liczą, że tym razem zakończy się ich udręka. Wszak do 4 razy sztuka.
ŁUKASZ STACHERCZAK