Do II Korpusu generała Władysława Andersa trafiła za sprawą ojca – oficera przedwojennego KOP-u. Do minimalnego wieku, w którym przyjmowano ochotniczki (16 lat) brakowało jej cztery lata. Ale zanim znalazła się w II Korpusie przeżyła gehennę zsyłki.
Do II Korpusu generała Władysława Andersa trafiła za sprawą ojca – oficera przedwojennego KOP-u. Do minimalnego wieku, w którym przyjmowano ochotniczki (16 lat) brakowało jej cztery lata. Ale zanim znalazła się w II Korpusie przeżyła gehennę zsyłki.
Wilnianka w Częstochowie
Helena Kurzak, częstochowianka od 1947 roku, urodziła się w 1931 roku w Wilnie. Dlatego nazywa siebie wilnianką w Częstochowie. Ojciec był oficerem Korpusu Ochrony Pogranicza i pracował w sztabie głównym na Górze Bufałowej w Wilnie, z wojny wrócił w 1940 roku (po zajęciu państw nadbałtyckich przez wojska radzieckie). Prawie roczny pobyt na internowaniu na Łotwie uratował mu życie, bo nie trafił do Katynia. 18 czerwca, cztery dni przed wybuchem wojny sowiecko-hitlerowskiej w 1941 roku przyszło do domu NKWD z polskim przewodnikiem i dali im 15 minut na pakowanie się przed wywózką na Sybir. W czasie oczekiwania niszczyli albumy ze zdjęciami i inne pamiątki rodzinne. Nie pozwalali też wielu rzeczy zabrać.
W stepach Kazachstanu
Na przedwojennej granicy polsko-sowieckiej strażnicy otworzyli wagony, wywołali wszystkich mężczyzn i zabrali ich do łagrów. Ojciec pani Heleny trafił do łagru w Plesiecku k. Archangielska. Pozostałych z transportu (czyli kobiety i dzieci) powieziono dalej na wschód. Podróż trwała kilka tygodni i skończyła się w stepach Kazachstanu. Przez trzy dni trwała jeszcze piesza podróż do Tainczy – osady w stepie. W sierpniu 1942 roku odnalazł je ojciec pani Heleny, który jako oficer już wcielony do II Korpusu generała Władysława Andersa. Wiadomość o porozumieniu Sikorski-Stalin dotarła do łagru w Plesiecku, gdy z opuchlizną głodową leżał w obozowym szpitalu i oczekiwał końca życia. Po oswobodzeniu z obozu odnalazł żonę i córkę, wykradł je i zorganizował trzydniowy transport do stacji kolejowej.
W Jangi-Julu
Stamtąd koleją dotarli do Jangi-Julu, gdzie gromadzili się Polacy, których wyrywali z łagrów i miejsc zesłania wysłannicy Sikorskiego. Właśnie w Jangi-Julu dwunastoletnia Helena zastała przez ojca zapisana do młodszych ochotniczek Korpusu gen. Andersa. Matka zapisała się do YMCA i podjęła pracę w kantynie obozowej. Helena, jako młodsza ochotniczka, dostała wojskowy mundur i wojskowe buty. W Jangi-Julu pani Helena przyjęła sakrament bierzmowania. Udzielał go biskup polowy Korpusu bp Gawlina, a świadkiem bierzmowania był osobiście sam generał Anders. Pobyt w Jangi-Jule trwał krótko, gdyż wojsko przemieszczało się już do Krasnowodzka, skąd sowieckie stateczki przewoziły ich do Pahlewi w Iranie.
Z Teheranu do Nazaretu
Młodsze ochotniczki szły z wojskiem i też zostały wywiezione do Iranu. Po kwarantannie przewieziono ich do Teheranu, a stamtąd, po kilku tygodniach, młodsze ochotniczki trafiły do Nazaretu w Galilei. Ojcowie Franciszkanie odstąpili tam pomieszczenia swojego klasztoru na uruchomienie szkoły dla młodszych ochotniczek. Przebywała tam dwa lata (1942-44). W 1944 roku trafiła do Ain Karem (miejsca nawiedzenia św. Elżbiety), gdzie uruchomiono gimnazjum. W latach 1942-44 odwiedzała ją tylko mama. Ojciec w tym czasie z wojskiem trafił najpierw do Tobruku, a po lądowaniu wojsk alianckich we Włoszech trafił wraz z II Korpusem pod Monte Cassino. W Ain Karem odwiedził ją dwukrotnie ojciec (było to już po zakończeniu wojny).
W 1947 roku zaczęła się wojna żydowsko-arabska. Wiele dziewcząt w Ain Karem było zakwaterowane w rodzinach arabskich. Trzeba było uciekać do Egiptu. Po kilkutygodniowym oczekiwaniu w Aleksandrii na statek przewieziono rodzinę do Francji (Lazurowe Wybrzeże). Był już kwiecień 1947 roku. We Francji trzeba było się zdecydować, czy chce się wracać do Polski, wyjechać do Ameryki, czy zamieszkać w Anglii.
W drodze do Częstochowy
Do Wilna nie mogli wracać. Ale ponieważ rodzice przed wojną kupili dom w Częstochowie postanowili wracać do Polski. Przez Włochy, Szwajcarię, Austrię i Czechosłowację dotarli do Czechowic-Dziedzic. Tam na kolanach całowali polską ziemię. Niestety ojczyzna okazała się raczej macochą. We własnym domu mogli zamieszkać tylko w jednym pokoju. Pozostałe 5 izb zajmował sklep “Społem” i mieszkanie zajmowane przez pracownika elektrowni. Ojciec nie mógł dostać pracy. Wreszcie znalazł zatrudnienie w elektrowni (przepracował w niej do emerytury i na pół etatu) będąc na emeryturze pracował dalsze kilka lat.
Czas studiów i pierwsza praca
W Częstochowie pani Helena uzupełniała dwie klasy gimnazjalne i podjęła dalszą naukę w liceum. W 1950 roku zdała maturę. Jako córka przedwojennego oficera nie została przyjęta na studia medyczne (starała się trzykrotnie, a w Krakowie napisano na dokumentach “wróg klasowy”). By nie tracić czasu podjęła naukę w Wyższej Szkole Handlowej w Częstochowie (jako wolny słuchacz – bez prawa do zdawania egzaminu i zaliczenia roku studiów). Mogła tylko podjąć naukę w szkole dla felczerów (dyrektorem tej szkoły był krewny dr Szulc). Dwuletnią szkołę dla felczerów uzupełniła rocznym kursem dla starszych felczerów. Pierwszą pracę podjęła w 1953 roku w Sieradzu. W kwietniu 1954 roku wyszła za mąż za kolegę ze szkoły felczerskiej. Ponieważ mąż pracował w Częstochowie wróciła po roku pracy w Sieradzu do Częstochowy. W 1955 roku urodził się im syn Zbigniew, a w pięć lat później córka Regina. Niedługo miała się cieszyć szczęściem udanego życia rodzinnego. W 1963 roku tragicznie ginie jej mąż i na panią Helenę spada obowiązek utrzymania i wychowania dzieci. Zaczęła szukać lepiej płatnej pracy. Została zatrudniona w Sądzie Wojewódzkim w Katowicach jako opiekun kuratorów społecznych w całym województwie. Pracując ukończyła Studium Pedagogiki Specjalnej w Warszawie w Instytucie Marii Grzegorzewskiej. Praca była wyczerpująca, gdyż wymagała dojazdów do Katowic i stamtąd częstych wyjazdów w teren. Do zawodu felczera powróciła na pięć lat przed rentą. Pracowała wówczas w Pogotowiu Ratunkowym w gabinecie chirurgicznym. W 1984 roku przeszła na rentę, gdyż po przeżyciach na zesłaniu odezwały się wrzody, sprawy reumatyczne i inne choroby. Wcześniej córka ukończyła szkołę dla kosmetyczek, a syn został fotografikiem.
W kręgu sztuki
Przeżycia związane z nagłą śmiercią męża spowodowały, że ujawniły jej się talenty plastyczne. W 1964 roku zaczęła rzeźbić, a w 1971 roku wstąpiła do Klubu EMKO, który grupował plastyków amatorów. Później przeszła do Klubu “Zachęta”. Zaczęła tkać gobeliny i makramy. W 1982 roku wstąpiła do Częstochowskiego Stowarzyszenia Amatorów Plastyków. Zaczęła wówczas próbować swoich sił w malarstwie olejnym. W 1989 roku współtworzyła w Częstochowie Związek Sybiraków. Należy do Związku Żołnierzy II Korpusu Wojska Polskiego, do Związku Piłsudczyków i do Ligi Miejskiej. Siódmy rok uczęszcza na zajęcia Uniwersytetu Trzeciego Wieku w WSP. Jako członek Stowarzyszenia Amatorów Plastyków w Instytucie Plastyki WSP uczęszcza na ćwiczenia plastyczne. Od chwili nadania Zespołowi Szkół przy ulicy Legionów imienia generała Andersa współpracuje z tą szkołą. Jest zapraszana na coroczne święta patrona szkoły organizowane w dniach bitwy pod Monte Cassino. W 1985 roku pochowała ojca, a w 1987 roku matkę. Intensywnie żyje życiem Częstochowy (świadczy chciażby o tym członkowstwo w różnych organizacjach), ale wspomnienia ze szczęśliwego dzieciństwa w Wilnie powodują, że sercem jest przy Wilnie.
Ma odznakę Honorową Sybiraków (od 1996 roku), Krzyż Więźnia Politycznego, też z 1996 roku, i Brązowy Krzyż Zasługi z 1994 roku.
MIECZYSŁAW MALIK