POTYCZKI NA SZCZEBLU GMINNYM –
WRĘCZYCA WIELKA
Wielokrotnie na naszych łamach poruszaliśmy już temat prawdopodobnych licznych nieprawidłowości w gminie Wręczyca Wielka. Wójt Henryk K. podejrzewany jest o działania o znamionach korupcyjnych, miał postawione zarzuty prokuratorskie. Większość radnych problemów nie widzi. Przeciwnie, zdaje się czerpać z sympatii z włodarzem liczne profity. Od początku bieżącej kadencji walkę z niejasnymi praktykami podjął Tomasz Szymański, ale większość w Radzie robi wszystko, aby pracę mu utrudnić. W dzisiejszym wydaniu prezentujemy kolejną odsłonę konfliktu
Raz sklep prowadzi, a raz nie
Wiele interwencji radny Szymański podejmuje na wyraźne sygnały mieszkańców gminy. – Tak było na przykład w przypadku pracownicy szkoły. Dostałem od niej smsa, że sklep, który jest własnością jednego z radnych i jego żony, zaopatruje jej placówkę edukacyjną w artykuły spożywcze. Poinformowała mnie anonimowo, obawiając się utraty zatrudnienia, ale chciała, żeby ktoś ukrócił niezdrową praktykę. Złożyłem więc do Rady Gminy wniosek o wyjaśnienie sprawy. Radny jedynie obruszył się na mnie – opowiada Tomasz Szymański.
Dokończenie na stronie 14.
Prawnicy Urzędu Gminy stwierdzili w swojej opinii, że interes prowadzi tylko małżonka radnego. Rada również nie doszukała się nieprawidłowości, stwierdzono, że nie doszło do złamania żadnych przepisów. – Ale nikt nie pozwolił sobie na odrobinę trudu, aby wyjaśnić sprawę dokładnie. Tymczasem w oświadczeniach majątkowych tego radnego za lata 2006-2008 widnieje, że sklep prowadzi wspólnie z żoną i osiąga z tego tytułu dochody. Więc gdzie jest prawda? Ktoś tu kłamie. Dwukrotnie o tym temacie informowałem władze wojewódzkie. Za pierwszym razem poprosiły o wyjaśnienia, za drugim skierowały sprawę do prokuratury pod zarzutem nieprawdziwych informacji w oświadczeniu majątkowym – wyjaśnia rajca.
Tomasz Szymański zwrócił się z interwencją do mediów. Historię opisała lokalna „Gazeta Kłobucka”. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. – Jak proceder ujrzał światło dzienne, tenże radny, w komitywie z wójtem i przewodniczącym Komisji Rewizyjnej, złożył na mnie i moją żonę doniesienie do nadzoru budowlanego w Kłobucku, że rzekomo bezprawnie zbudowaliśmy dom i garaż. Przyjechała komisja, zaczęła się heca. Sprawdzali, mierzyli. To uwłaczało mnie i żonie, ale takie w gminie panują mechanizmy. Postępuję zgodnie z sumieniem, chcę coś wyjaśnić na wniosek wyborców, a oni usilnie szukają haków, żeby sprowadzić na moją głowę kłopoty – relacjonuje były przewodniczący Komisji Rewizyjnej, z której to funkcji notabene został bezzwłocznie odwołany, gdy tylko zaczął się baczniej przyglądać poczynaniom wójta i jego otoczenia.
Znikające dokumenty
W 2007 r. doszło do uszkodzenia samochodu na drodze gminnej. Właściciel pojazdu powiadomił policję, wezwał rzeczoznawcę, zebrał wszystkie wymagane dokumenty i złożył wniosek o odszkodowanie. Sprawa z pozoru oczywista, a ciągnęła się około dwa lata. – Początkowo gminny radca zasugerował wójtowi, żeby pieniędzy nie wypłacał. Poszkodowany większość czasu spędzał za granicą i nie miał możliwości zająć się sprawą osobiście. W ubiegłym roku poprosił mnie, abym wyjaśnił sytuację. W czerwcu złożyłem w tej kwestii zapytanie. Wójt odparł, że w tym momencie nie jest zorientowany w sprawie i odpowiedź da we wrześniu – przybliża radny Szymański.
Gdy zapowiedziany termin się zbliżał, okazało się, że dokumenty na temat uszkodzonego samochodu i wniosku o odszkodowanie zaginęły. – Początkowo podano wersję, że znajdują się w posiadaniu radcy, który już od półtora roku dla gminy nie pracuje. Wysłano do niego ponoć dwa wezwania w lipcu i sierpniu, ale rzekomo nie chciał zwrócić dokumentacji. I tak odpowiedziano zainteresowanemu. Ten się nie poddał. W październiku złożył pismo, w którym domagał się wypłaty należnych mu pieniędzy i udostępnienia dokumentów. Sekretarz gminy odparł, że aktów sprawy nie ma i nie wiadomo gdzie są. Wójt to potwierdził. Doszło do podpisania ugody, na mocy której poszkodowanemu wypłacono 3,5 tys. zł – mówi rajca.
Jednakże Tomasz Szymański z taką sytuacją pogodzić się nie mógł. – Jak można było dopuścić, żeby przez cztery miesiące nie można było odnaleźć dokumentów zawierających przecież prywatne dane osobowe? Złożyłem na wójta skargę i na kolejnym posiedzeniu Komisji Rewizyjnej okazało się, że papiery się odnalazły. Miały przez cały ten czas leżeć w archiwum. Ale czy na pewno? Wnioskujący o odszkodowanie poczuł się obrażony takim obrotem sprawy. Na początku bieżącego roku osobiście złożył na wójta skargę. Oczywiście została uznana za bezzasadną. Jak ja na jedną godzinę przypadkowo wyniosłem kilkanaście dokumentów, to złożono na mnie doniesienie do prokuratury (sprawę opisaliśmy kilka tygodni temu: radny Szymański przeglądał w Urzędzie Gminy dokumenty jednej sprawy; gdy opuścił UG, po jakimś czasie dostał telefon, że kilku sztuk brakuje; zwrócił je od razu; podejrzewa, że zostały mu podrzucone przez jednego z radnych, z którym jest w konflikcie – dop. red.), a tu przez cztery miesiące nie można odnaleźć całej teczki i wszystko jest w porządku – komentuje z dezaprobatą nasz rozmówca.
To nie jedyny przykład na bałagan w dokumentach w Urzędzie Gminy Wręczyca Wielka. – Podobnie było w przypadku budowy linii energetycznych, wodociągów i akcji odśnieżania, prowadzonych w latach 2005-2009. Zaginęła również dokumentacja firmy Prosspol z Krzepic, która w 2004 r. wygrała przetarg na budowę kanalizacji sanitarnej i przepompowni w Truskolasach. Do wglądu są tylko jakieś kopie i to w różnych wersjach. Brak szczegółowych danych na temat zainstalowania przyłącza wody do działki jednego z radnych. Jest jedynie protokół odbioru robót. A gdy sprawą się zainteresowałem, poszczególni urzędnicy przekazywali mi sprzeczne informacje. Wszystko, by nie ujawnić, że się robi koledze prywatę. Przyłącza doprowadza się do posesji zabudowanych, a w tym przypadku jest to ogrodzona działka. W oświadczeniu majątkowym radny zamieścił, że posiada pole rolne o powierzchni trzech hektarów, którego wartość wynosi 60 tys. zł. Tymczasem jest to ewidentnie działka budowlana i jej wycena powinna wynosić około 100 tys. Poza tym ogrodzony teren powinien zostać zgłoszono do nadzoru budowlanego w Starostwie. Ma tu miejsce budowlana samowola – twierdzi pan Szymański.
Nad-NIK-owski kontroler
Przykładów na samowolę wójta radny ma o wiele więcej. Na jednej z sesji zadał mu dwadzieścia pytań. W odpowiedzi włodarz gminy publicznie wypomniał Tomaszowi Szymańskiemu, że „dezorganizuje prace w Urzędzie”, nazwał go „nad-NIK-owską kontrolą”. Kolejne zarzuty dotyczyły licznych wniosków o wgląd w dokumenty, które radny w ramach swej aktywnej działalności składa. Wójt zamartwiał się o swoich pracowników, którzy w związku z tym muszą „ubrudzeni, w kurzy” przeszukiwać teczki w archiwum. Nie obyło się również bez wytknięcia Tomaszowi Szymańskiemu informowania o licznych nieprawidłowościach w gminie mediów, których przecież jednym z podstawowych zadań jest patrzenie urzędnikom na ręce i interweniowanie w podejrzanych sytuacjach.
Radny Szymański z taką argumentacją zgodzić się nie może. – Mam prawo przeglądać dokumenty, wójt łaski mi nie robi. Jak Szymański przyjeżdża do UG, to wójt musi znać wszystkie szczegóły, pracownicy mają polecenie meldować o wszystkim, co robię. Takiego drylu to nie ma nawet w armii. Postępowanie włodarza naszej gminy jest nikczemne, to przechodzi wszelkie pojęcie. A radni w większości są zaślepieni, nie mają poczucia honoru. Wójt dba tylko i wyłącznie o interesy swój i kolesiów, a na radnego, który zadaje konkretne pytania, obraża się. Stanowisko piastuje trzydzieści lat – najdłużej w Polsce – powinien już wiedzieć, że tę funkcję musi sprawować uważnie oraz zgodnie z prawem i obowiązującymi procedurami, a także poprawnie moralnie. On natomiast, na przykład, przez cały ten czas nie był na urlopie i po każdej kadencji wypłacane są mu z tego tytułu pieniądze, za które co cztery lata kupuje sobie nowy samochód – informuje Tomasz Szymański.
Wyborcy ślepi nie są
Choć radny wśród kolegów z Rady na poparcie liczyć nie może, jego zaangażowanie na rzecz poprawienia funkcjonowania wręczyckiego UG zauważyli mieszkańcy. W sondażu przeprowadzonym niedawno przez „Gazetę Kłobucką” zajął pierwsze miejsce z … proc. poparcia, wyraźnie dystansując obecnego włodarza gminy, na którego głosować chce … proc. wyborców. Dodać należy, że badanie przeprowadzone przez lokalny tygodnik miało specyficzny charakter. Znalazło się w nim jeszcze dwoje przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, którzy również zdobyli po kilka punktów procentowych. Na tej podstawie można wysnuć wniosek, że nie dość, że Tomasz Szymański wygrałby w cuglach, to jeszcze tegoroczne wybory samorządowe we Wręczycy Wielkiej zakończą się najprawdopodobniej już po pierwszej turze.
Radny jeszcze ostatecznie nie zdecydował się na kandydowanie, ale, jako że spotyka się z licznymi prośbami ze strony mieszkańców, bardzo poważnie taką możliwość rozważa.
TADEUSZ DOŁĘGA