Od stycznia 2012 r. związki zawodowe dwóch częstochowskich placówek pomocy społecznej: Domu Pomocy Społecznej, przy ul. Kontkiewicza i Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej są w sporze zbiorowym z magistratem. O problemie rozmawiamy z Tomaszem Ziółkowskim, wiceprzewodniczącym NSZZ „Solidarność” w Częstochowie.
Proszę przybliżyć istotę sporu instytucji z miastem.
– Prezydent w ostatnim dniu ubiegłego roku niespodziewanie wypowiedział nam ponadzakładowy zbiorowy układ pracy, który już rok funkcjonował. Nastąpiło to bez zachowania standardów, podczas spotkania, które miało służyć omówieniu rocznego funkcjonowania układu. Pod koniec rozmów wiceprezydent Przemysław Koperski po prostu oznajmił, że prezydent Krzysztof Matyjaszczyk wypowiada nam układ zbiorowy. Nie usłyszeliśmy żadnego sensownego uzasadnienia, decyzję tłumaczono jedynie trudną sytuacją finansową. Dokument ponadzakładowego układu zbiorowego pracy, który dotyczy ponad ośmiuset pracowników, negocjowaliśmy trzy lata z dwoma prezydentami. Wszedł w życie 1 stycznia 2011 roku, po podpisaniu go przez komisarza Piotra Kurpiosa.
Może zobowiązania wynikające z układu są zbyt dużym obciążeniem dla Miasta?
– Naszym zdaniem układ nie pociągał żadnych kosztów. Te, o których mówił prezydent, nie wynikały z układu, ale braku nadzoru nad jednostkami objętymi układem, czyli Domem Pomocy Społecznej przy ul. Kontkiewicza i Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Z naszej wiedzy wynika, że najwięcej kosztów pociąga MOPS, a za decyzją rezygnacji z układu kryje się plan przekazania większości świadczeń MOPS do organizacji pożytku publicznego. MOPS-owi ma pozostać wypłacanie świadczeń socjalnych, a ośrodki pomocy społecznej będące w gestii Miasta mają przejąć organizacje pożytku publicznego. Tak już się stało z ośrodkiem dla dorosłych przy ul. Lakowej i dla dzieci przy ul. Focha.
Nowy naczelnik Wydziału Promocji Zatrudnienia i Pomocy Społecznej stwierdził, że ponadzakładowy układ zbiorowy najbardziej przeszkadza właśnie stowarzyszeniom. Uważają one, że świadczenia, które mają przejąć od miasta są za drogie, ponieważ układ zbiorowy zobowiązuje do wypłacania pracownikom dodatkowych świadczeń, jak trzynastki czy wysługi lat. Warto też podkreślić, że ustawa o wynagrodzeniu pracowników samorządowych stowarzyszeń nie dotyczy, więc mogą one pracowników zatrudnić na najniższą krajową. Układ zbiorowy to blokuje.
W DPS przeprowadziliście referendum strajkowe.
– Po wypowiedzeniu układu DPS i MOPS rozpoczęły procedurę sporu zbiorowego. Nie doszliśmy do porozumienia z kierownikami obu jednostek, co otworzyło procedurę do akcji protestacyjnych, które są gwarantowane prawem związkowym. W związku z tym 29 i 30 maja br. NSZZ „Solidarność” przeprowadził referendum strajkowe wśród pracowników Domu Pomocy Społecznej. W głosowaniu wzięło udział 76,4 proc. pracowników uprawnionych do głosowania, za strajkiem zagłosowało 71,3 proc. biorących udział w referendum, głosów nieważnych 1. Czekamy teraz na decyzję MOPS, kiedy u nich zostanie referendum przeprowadzone.
Dlaczego według Pana tylko brak kontroli Miasta wpływa na zwiększenie kosztów w tych jednostkach?
– Według dyrektorki MOPS koszty powodowały gwarancje pracownicze ponadzakładowego układu pracy – jej zdaniem złożenie wniosku o przekształcenie umowy na czas określony przekształcało ją w umowę na czas nieokreślony. To nas dziwi, bo jeśli zdaniem dyrekcji pracownicy nie nadawali się do pracy, to umowy można było rozwiązać wcześniej, tym bardziej, że układ zbiorowy nie wchodził w życie z dnia na dzień. Zaskakuje nas również stwierdzenie, że zwiększenie czasu wypowiedzenia o jeden miesiąc powoduje koszty. Wszyscy pracownicy zgodnie z prawem mają trzymiesięczny czas wypowiedzenia pracy, układ zwiększa go do czterech miesięcy. Naszym zdaniem to nie są obciążenia, bo zawsze pracownikowi, przy restrukturyzacji zatrudnienia, można wypowiedzieć pracę miesiąc wcześniej. Mówi się też, że koszty powoduje premia, według układu zbiorowego jest regulaminowa. Proszę jednak zauważyć, że na premie jest pula pieniędzy wypracowana z oszczędności, takich jak urlopy bezpłatne czy zwolnienia lekarskie. Pieniądze te muszą być podzielone w odpowiedni sposób: 60 procent na premie regulaminowe dla wszystkich pracowników, a 40 procent pozostaje w dyspozycji dyrektora na nagrody. Więc jakie koszty? Chyba że plan był taki, by te pieniądze były oddane do Urzędu Miasta. Muszę też powiedzieć, że przy rejestracji układu w Ministerstwie Pracy dyrektorzy obu jednostek – DPS i MPOS – składali oświadczenia, że wprowadzenie tego dokumentu nie będzie generowało kosztów.
Jakie zadania od instytucji samorządowych mogą przejąć stowarzyszenia?
– W zasadzie wszystkie, poza wypłacaniem zasiłków. I o takim kroku już mówi się otwarcie. Jest tu jednak pewien smaczek. Obecny naczelnik od tych zadań jest członkiem pięciu stowarzyszeń, z których jedno przynajmniej opowiedziało się za odpłatnym przyjęciem część zadań MOPS. We wrześniu będą już spotkania ze stowarzyszeniami. Trudniej może być z DPS, bo ta instytucja zajmuje się opieką nad osobami psychicznie chorymi.
Może to dobre rozwiązanie. Odciąży się budżet miasta, a członkowie stowarzyszeń będą mieli pracę.
– Nie ma tu oszczędności. Jeśli organizacje przejmą zadania, Miasto będzie im za tę pracę płacić. Pewne jest przy tym, że stowarzyszenia będą mogły zaoszczędzić na pracownikach i to oni na tej zamianie mogą stracić.
Jakie zatem macie Państwo dalsze plany?
– Czekamy na MOPS, czy tam referendum z pytaniem o strajk zostanie przeprowadzone we wrześniu. Aktualnie w DPS z dyr. Kamińskim negocjujemy zakładowy układ zbiorowy pracy. Chcielibyśmy zapisać podobne warunki jak w ponadzakładowym, ale podpisanie układu przez dyrektora zależy od prezydenta Częstochowy, czyli organu prowadzącego. Jeśli jednak prezydent nie będzie chciał rozmawiać ze związkami zawodowymi, to decyzja o strajku zapadnie niezależnie od tego, co zrobi MOPS.
Jak można prowadzić strajk w Domu Pomocy Społecznej, gdzie przebywa blisko 200 osób chorych psychicznie? Nie macie żadnych moralnych zastrzeżeń?
– Mieszkańcy DPS rozumieją sytuację pracowników, spotykamy się z ich poparciem. Niestety, by coś osiągnąć jedyną naszą bronią jest forma powstrzymania się od pracy. Zastosowaliśmy to już dwa lata temu. Przeprowadziliśmy wówczas dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Powiadomiliśmy wojewodę oraz prezydenta Kupriosa, że może dojść do zagrożenia życia i zdrowia pacjentów poprzez wstrzymanie udzielania świadczeń. To zmobilizowało władze miasta do podpisania z nami porozumienia.
Obecny prezydent wiedział o sporze zbiorowym i że może dojść do akcji strajkowej. Czekaliśmy dwa miesiące na przeprowadzenie referendum i nikt z miasta nie zadzwonił, nikt nie zaproponował spotkania z pracownikami. Czyli Miasto uważa, że stu dwudziestu pracowników zajmujących się dwustu osobami chorymi psychicznie jest poza jego horyzontem. Zrobimy wszystko, by władze naszym problemem zainteresować.
Czyli?
– Jeśli prezydent nie włączy sobie budzika, pod nazwą Dom Pomocy Społecznej, będzie miał problem z ewakuacją dwustu chorych psychicznie, bo ludzie już nie odpuszczą, nie pozwolą siebie i swojej ciężkiej pracy ignorować. A jaka jest praca z osobami psychicznie chorymi wie każdy, kto choćby przez miesiąc pracował z takimi ludźmi. Niektórzy pracownicy po dwóch tygodniach odchodzą i nawet nie chcą zaświadczenia o zatrudnieniu. W DPS pracują świetni fachowcy i należy ich szanować. Ignorowanie naszego problemu (w czerwcu został przesłany do Urzędu Miasta jak na razie żadnej odpowiedzi) świadczy o niewiedzy i może dlatego potrzebny jest wstrząs. Ale najpierw wystosujemy apel do prezydenta o spotkanie z przedstawicielami każdej grupy zawodowej w DPS, by prezydent poznał szczególne warunki pracy w DPS. Jakie ona niesie zagrożenia i obciążenia, i dlaczego trzeba rozmawiać o zapewnieniu koniecznych rozwiązań, które ułatwią pracę. Jeśli nie dojedzie do spotkania z prezydentem będzie strajk.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA