Ludzie naszej ulicy


Ilu w mieście jest bezdomnych, tego nikt tak do końca nie wie. W zimie problem ludzi bez dachu nad głową nabiera szczególnego znaczenia. Noclegownie i przytuliska pękają w szwach.

Ilu w mieście jest bezdomnych, tego nikt tak do końca nie wie. W zimie problem ludzi bez dachu nad głową nabiera szczególnego znaczenia. Noclegownie i przytuliska pękają w szwach.
Dwoje obdartych ludzi grzebie w kontenerach w śmietniku na osiedlu Trzech Wieszczów. Między odpadkami usiłują znaleźć coś, co im się przyda, a może nawet nada do jedzenia. Przychodzą tam regularnie. Niestety, ze zmiennym szczęściem. Ci dwaj mężczyźni choć jeszcze stosunkowo młodzi, wyglądają na dużo starszych. Zniszczyła ich wódka. Nie potrafili w pewnym momencie zmierzyć się z samymi z sobą. Pójść na łatwiznę, pić, podkradać, dokonywać włamań – łatwo. Gorzej nauczyć się odpowiedzialności.
Bez domu pozostają nie tylko mężczyźni, ale także kobiety, których mężowie z reguły znęcają się nad nimi fizycznie i psychicznie. Dotyczy to także dzieci. Gdy nie reagują odpowiednie służby, kobiecie nie pozostaje nic innego tylko wyprowadzić się z domu, w którym “rządzi i dzieli” mąż tyran.
– W powiecie częstochowskim w ubiegłym roku odnotowaliśmy 5.341 interwencji domowych, z tego 1209 związanych było z przemocą domową – mówi nadkomisarz Stanisława Gruszczyńska z Sekcji Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie.

OAZA przy Staszica
To zatrważająca liczba. Wiele z tych kobiet opuściło swe domy wraz z dziećmi. Tam gdzie “króluje” mąż tyran i nie ma znikąd pomocy, nie ma innego wyjścia. Tylko w ten sposób można ustrzec się wyzwisk i razów. Część kobiet trafia do przytuliska Caritasu OAZA przy ul. Staszica. To właśnie ta placówka, jako jedna z niewielu w Częstochowie, udziela pomocy samotnym kobietom oraz ich dzieciom przed mężami zwyrodnialcami. Działa już prawie 10 lat.
– Główny powód pobytu w naszym ośrodku to alkoholizm męża, a wraz z nim rękoczyny w stosunku do członków rodziny. Część z naszych pensjonariuszek została wymeldowana z domów rodzinnych w wyniku rozwodu, a głównym powodem ich wyrzucenia z mieszkania był fakt niepłacenia czynszu. Właściciele prywatnych budynków, gdyż w takich domach przeważnie mieszkały nasze pensjonariuszki, nie są sponsorami, a żądają konkretnego dnia miesiąca określonej kwoty za czynsz. Przebywa również u nas kilka kobiet, które trafiły do przytuliska z zakładów karnych, domów dziecka i ośrodków wychowawczych. Po ich opuszczeniu nie miały dokąd iść. Są to przeważnie młode, bo 19 i 20-letnie dziewczyny. Choć są i osoby starsze, które nie mogą liczyć na pomoc rodziny i w naszym ośrodku czekają na wolne miejsca w domach pomocy społecznej – mówi Liliana Ociepa-Kazimirek, kierownik przytuliska dla kobiet OAZA .
Kobiety bezdomne, a zarazem pozbawione środków do życia, trafiają do przytuliska same. W większości jednak kierowane są przez pracowników Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, funkcjonariuszy policji i straży miejskiej. W ciągu roku placówka przyjmuje od 160 do 190 kobiet z dziećmi.
– Młodsze matki liczą na otrzymanie mieszkania komunalnego. Chęci jednak rzadko pokrywają się z rzeczywistością. Otrzymanie lokalu z zasobów gminy to dla naszych podopiecznych z reguły marzenie ściętej głowy. Którą bowiem z “naszych” kobiet stać na wpłacenie kaucji mieszkaniowej. Dlatego też zdarza się, że niektóre podopieczne mieszkają u nas nawet ponad 2 lata – informuje Liliana Ociepa-Kazimirek.

Swoi i przyjezdni
W przytulisku OAZA warunki mieszkaniowe pozwalają na przyjęcie 48 osób. Obecnie przebywa tu 29 kobiet i 16 dzieci. Kobiety, które tu w tej chwili mieszkają, wcześniej nocowały na dworcach, klatkach schodowych i w parkach. Z reguły są to osoby z regionu częstochowskiego, choć trafiają się również spoza naszego terenu. Zadomowiła się np. kobieta z woj. kujawsko-pomorskiego, która wcześniej przez kilka dni mieszkała na dworcu PKP, ale później, gdy nastały silne mrozy, nie wytrzymała i trafiła do przytuliska.
Zima to bez wątpienia najtrudniejszy okres dla bezdomnych. Ilu ich jest w Częstochowie, trudno jednoznacznie stwierdzić. Do tej pory w mieście zanotowano tylko jeden przypadek zgonu z powodu wyziębienia organizmu. Mężczyznę, którego tożsamość nie jest znana, znalazł 27 grudnia ub.r. patrol Straży Miejskiej na ul. Legionów. – Wygląd wskazywał, że był on osobą bezdomną. Nie posiadał żadnego dokumentu, który w jakiś sposób umożliwiłby jego identyfikację. Miał ok. 40 lat – informuje nadkomisarz Stanisława Gruszczyńska.
Mówiąc szczerze, gdyby nie interwencje policji, Straży Miejskiej, czy zwykłe ludzkie zachowania przechodniów, tragedii mogłoby być więcej. Choćby sprawa z 4 stycznia br., gdy patrol policyjny natrafił na leżącego na chodniku, przy dworcu PKP mężczyznę. Leżał, bo był pijany, a trafił do Częstochowy aż z Kołobrzegu. Odwieziono go do Izby Wytrzeźwień, a już po wytrzeźwieniu okazało się, że “przybysz znad morza” jest od kilkunastu lat bezdomny i “łazikuje” po Polsce. Kolejny przykład. 5 stycznia br. na 5 piętrze bloku przy ul. Wyzwolenia znaleziono 49-letniego mężczyznę, który właśnie tutaj starał się schronić przed zimnem. O tym fakcie policję powiadomili lokatorzy. Mężczyznę, który pochodził z Zabrza, umieszczono w schronisku dla bezdomnych. O tym, że istnieje międzyludzka solidarność świadczy też wydarzenie z 3 stycznia br. W miejscowości Konin k. Rudnik 42-letni bezdomny, wywodzący się z południa Polski, poprosił o pomoc mieszkańca tamtejszej miejscowości. Ten nie dość że zainteresował się losem mężczyzny, to jeszcze poczęstował go strawą, a na koniec wezwał policję, która zawiozła mężczyznę do schroniska. Dodajmy, że był on w stanie skrajnego wyczerpania fizycznego.

Nie są źli, tylko brudni
Bezdomni, przebywający na terenie dworca Częstochowa-Osobowa, nie stanowią dla policji większego problemu. Nie popełniają przestępstw, a jeśli już, to sporadycznie. Obawiają się ich jednak podróżni, zwłaszcza ci, którym przyszło oczekiwać w nocy na pociąg. Jest ich kilku, czasami kilkunastu. Bywa bowiem, że niektórzy spóźnią się do przytuliska lub są pod wpływem alkoholu, a w takim stanie w przytulisku nie ma dla nich miejsca.
Wśród bezdomnych przeważają mężczyźni. Mają z reguły od 35-50 lat. Powody ich bezdomności są różne. Niektórzy dobrowolnie opuścili miejsce swego zameldowania i wybrali koczowniczy styl życia. Większość jednak zmusiła do tego sytuacja – wyrzuciła ich rodzina, przepili dorobek życia.
Bezdomni z reguły zachowują się spokojnie. Nie zaczepiają podróżnych, nie proszą o datki. Siedzą lub leżą na ławkach i tak naprawdę, najgorszy jest bijący od nich smród. Samo przebywanie na dworcach nie jest karane. Policja może wkroczyć tylko w przypadku, gdy bezdomni zakłócają spokój lub popełniają przestępstwo.

Wolnych łóżek brak
W Domu Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej przy ul. Krakowskiej 80/15 jest 118 miejsc dla bezdomnych mężczyzn. W całodobowym schronisku jest ich 86, w noclegowni (w której pobyt trwa od 18.00 do 9.00 rano) – 32.
– W tej chwili w zasadzie nie ma u nas wolnych łóżek. Są co prawda 3 wolne miejsca, ale tylko z tego powodu, że nasi pensjonariusze trafili do szpitala. Nikogo jednak z potrzebujących nie wygonimy. Jeśli zajdzie potrzeba to jesteśmy w stanie zorganizować 10 dodatkowych, rozkładanych łóżek – mówi Wiesław Nieckarz, kierownik schroniska.
W całodobowym przytulisku św. Brata Alberta przy ul. Krakowskiej 80/2 (placówka podległa Caritasowi) jest 35 miejsc dla mężczyzn oraz 6 pokoi rodzinnych. – Wszystkie łóżka są u nas obecnie wykorzystane, a nawet mamy 2 osoby ponad stan, które śpią w łazience – informuje Ryszard Gosek, opiekun bezdomnych w przytulisku.
Utrzymanie schronisk, przytulisk czy jadłodajni (jest ich 6 w Częstochowie) pochłania sporo pieniędzy. Z informacji ks. Stanisława Iłczyka, dyrektora częstochowskiego Caritasu wynika, że miesięczny koszt utrzymania tylko placówki Caritasu przy ul. Staszica wynosi ok. 20 tys. zł. Ośrodki dla bezdomnych utrzymują dotację z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, ale niebagatelne znaczenie mają dotacje od osób fizycznych.

eMKa, DF

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *