Młodsi z nas odliczają już godziny – jedni z radością, inni raczej z niepokojem – do rozpoczęcia nowego roku szkolnego.
Będzie sporo zmian, o których już wiemy i nie mniej tych, które mogą zaskoczyć nie tylko uczniów, ale nauczycieli i rodziców. Ministerstwo „pali głupa” i odpowiada na wszystkie pytania dotyczące ich możliwości w klasycznym dla tego rządu schemacie: „To nie my. To samorządy. Jeżeli uznają potrzebę, to zmienią”. Kolejny unik i przejaw ucieczki od odpowiedzialności. No, ale skoro naród pokochał hasło: „Z dala od polityki” dziwić się nie powinien. Smutne jednak, bo to nasze dzieci zapłacą za te bzdurne pomysły reformatorów z Ministerstwa Edukacji. Pośrednio oczywiście płacić będziemy wszyscy – degradacją intelektualną Polaków, co w konsekwencji musi prowadzić do zapaści cywilizacyjnej. Skoro przestaniemy się kształcić a poprzestaniemy na edukacji nakazoworozdzielczej z ustaw, uchwał, artykułów i paragrafów nie mamy szans na budowę państwa z perspektywą na rozwój. Kto tego nie rozumie, już jest nosicielem wirusa edukacji. Wierzyć tylko należy we wrodzoną Polaków odporność na tego typu infekcje. Wiadomo powszechnie, że wówczas, kiedy coś się na nas chce wymusić, my robimy zupełnie odwrotnie. To znaczy, że nie będzie z pewnością długo trwało, kiedy powstawać zaczną grupy tajnego nauczania. To tylko po części żarty. Niestety.
Z tematów jeszcze letnich – nie sposób przemilczeć faktu, że sporo obywateli naszego kraju miało wakacje pełne przygód. Pewnie by się z tego cieszyli, gdyby sami wybrali ekstremalny wypoczynek. Problem w tym, że bez ich wiedzy i winy zostali „wpuszczeni” w ostatnie turnusy plajtujących firm turystycznych. Często odkładane kilka lat na ekskluzywne wczasy w krajach gwarantujących słońce i ciepłe wody pieniądze przepadły razem z wizją wypoczynku w owych. Koszmar niepewności, co do terminu i sposobu powrotu do kraju; godziny wysiadywania na lotniskach bez możliwości odpoczynku, posilenia się czy nawet wypicia szklanki wody – dopełniły gorycz utraty kilku tysięcy złotych. I co? Póki, co – i nic. Czyli standard. Polacy nic się nie stało! Podobnie, jak w sprawie para-banku, co to miał oddać ulokowane w nim oszczędności, ale nie oddaje i tysiące Polaków zastanawia się czy już składać pozwy, czy jeszcze za chwilkę… Jeden z polityków PO stwierdził nawet, że są oni sobie winni, bo trzeba wiedzieć, gdzie lokować. Doradził, ale gdzie bezpiecznie lokować, nie zdradził! Trudno się jednak tym tysiącom rodaków dziwić. Czy można nie zaufać instytucji, która zaufała w zdolności i doświadczenie syna samego premiera, czyli, jak to dzisiaj wielu pisze Premierowicza?
Oj trudne to lato było dla Polaków a tu jeszcze wszystkie przecieki z rządowych gabinetów wskazują, że jesień trudniejsza być może. Póki, co jednak cieszmy się tym, co kto ma: zdrowiem, udanymi wakacjami pod gruszą, miejscem w przedszkolu czy choćby posiadaniem kompletu podręczników po młodszym kuzynie z Gdyni. Może chociaż Babie Lato będzie mniej stresujące.
ANNA DĄBROWSKA