Wiek: 16 – 25 lat.
Płeć: męska.
Wygląd: niedbały, sportowy look; luźne spodnie, kurtka noszona na sportową bluzę z kapturem, obuwie typu adidas, krótkie włosy lub łysa głowa.
Znaki szczególne: apatia, agresja, brak pomysłu na życie.
Tak mniej więcej wyglądają blokersi, czyli młodzi mieszkańcy bloków, utożsamianych dziś ze slumsami, przedstawiciele nowej subkultury, widocznej w naszych miastach od ponad dziesięciu lat.
Pojawienie się blokersów, a raczej ich coraz liczniejsza i bardziej widoczna obecność, odbierana zdecydowanie negatywnie, łatwo da się wyjaśnić sytuacją ekonomiczną kraju: wysokie bezrobocie, szacowane wśród młodzieży na 40 procent, prowadzi do marginalizacji tej grupy. Państwo zostawiło młodzież samą sobie, to nie ulega wątpliwości. Płatna edukacja, brak pracy, perspektyw, brak możliwości wypełnienia wolnego czasu – rodzą zjawiska patologiczne. I rzeczywiście, jak nigdy dotąd rośnie u nas liczba młodocianych przestępców, mających na swoim koncie głównie kradzieże i rozboje. Nie jest bezpiecznie na ulicach, ani nawet w osiedlach, lepiej nie ryzykować wyjścia z domu po zmroku. Łatwo można stać się ofiarą młodocianych napastników, potrzebujących paru złotych na piwo, dyskotekę czy narkotyki. Straż miejska oraz policja wydają się wobec tych zjawisk bezradne. Na pewno błędem byłoby utożsamiać blokersów z chuliganami i przestępcami, wielu młodych przyjmuje taki “image” dla szpanu, ale prawdą jest, iż subkultura blokerska, która powstała z wyżej wymienionych przyczyn, sytuuje się bliżej świata przestępczego niż środowiska wartościowej młodzieży.
Czego boją się mieszkańcy osiedli? Czy blokersi stanowią dla nich zagrożenie? – To specyficzna grupa młodych ludzi, pochodzących przeważnie z “rozchwianych”, niemal patologicznych rodzin. Można im przypisać drobne kradzieże w piwnicach, ordynarne zaczepki i przede wszystkim wandalizm. Oni dewastują ławki, windy, niszczą klatki schodowe i elewacje, podpalają przyciski do światła, rysują szyby ostrymi narzędziami, śmiecą, plują, a nawet załatwiają potrzeby fizjologiczne w nieodpowiednich miejscach. Grupują się przed sklepami z alkoholem, w stanie nietrzeźwym okupują ławki, klatki schodowe, zachowują się głośno, agresywnie. Ludzie schodzą im z drogi, po prostu boją się. Zakłócanie ciszy, porządku oraz wandalizm, to najczęstsze skargi na tę młodzież – mówi Ewa Piech, kierowniczka Osiedla Mieszkaniowego “Północ”.
Z inicjatywy policji w grudniu 2004 roku została podjęta akcja “Bezpieczne Osiedle” właśnie na terenie dzielnicy “Północ”. Policjanci V Komisariatu razem z kierownictwem osiedla ustalili plan działań, który szybko zaczęto realizować: zwiększyła się liczba i częstotliwość patroli, policja zaczęła legitymować osoby zakłócające porządek oraz młodzież stojącą przy sklepach monopolowych. Zgodnie z sugestią policjantów administracja osiedla zobowiązała się przyciąć wysokie krzewy oraz doświetlić niektóre miejsca, aby w ten sposób zniwelować niebezpieczeństwo. Niedawno mieszkańcy otrzymali ankietę przygotowaną przez policję, w której mają się wypowiedzieć na temat swojego poczucia bezpieczeństwa, co pozwoli dopracować strategię dalszego działania.
– Minął rok od rozpoczęcia akcji i mogę powiedzieć, że są efekty: bezpieczeństwo zdecydowanie się poprawiło. Gdyby jeszcze ta trudna młodzież miała pracę albo zechciała skorzystać z naszych propozycji spędzania wolnego czasu, problem byłby o wiele mniejszy. My akurat mamy bogatą ofertę dla młodzieży i dorosłych; w osiedlowym klubie, czynnym cały rok, odbywają się stałe zajęcia, takie jak np. karate, break-dance, nauka pływania, aerobik, lektoraty języków obcych, tenis stołowy. Mamy boiska sportowe, tor do speedrowera, rampę dla deskorolek; jest w czym wybierać. Niestety, dla blokersów udział w zajęciach to dyshonor. Nie jest to zła młodzież, ale gdzieś tu zabrakło pedagogicznych wysiłków, pozytywnego ukierunkowania – kontynuuje Ewa Piech.
HALINA PIWOWARSKA