W częstochowskich uroczystościach upamiętniajacych 61. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego uczczono poległych żołnierzy i mieszkańców Warszawy.
1 sierpnia 2005 roku minęła 61 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego.
W Częstochowie obchody tego pamiętnego wydarzenia, rozpoczęły się od uroczystej Mszy świętej w Kościele Akademickim w III Alei o godz. 17, tzw. “Godzinie W”. W asyście orkiestry Poczty Polskiej i pocztów sztandarowych przemaszerowano pod Pomnik Grobu Nieznanego Żołnierza w Alei Sienkiewicza, gdzie złożono kwiaty. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele władz w Częstochowie: prezydent Tadeusz Wrona, wiceprezydent Halina Rozpondek oraz poseł Prawa i Sprawiedliwości Szymon Giżyński, przedstawiciele Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej uczestnicy Powstania i częstochowskiej “Solidarności”. Uczestnik Powstania Warszawskiego, Gustaw Gracki, przypomniał, że przez wiele lat usiłowano zmusić naród polski do zapomnienia o tych chwalebnych czynach. – Nie wierzyłem nigdy, że dożyję takiej chwili, jak ta, przez minione lata “kneblowano” nam usta, próbowano “wymazać” tamte wydarzenia – mówił.
Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia o godz. 17. Było największym zrywem niepodległościowym i wolnościowym Armii Krajowej, a jednocześnie najpotężniejszą akcją zbrojną podziemia w Europie okupowanej przez hitlerowców. Szacowano wówczas, że potrwa około 2,3 dni. Tymczasem przez 63 dni Warszawa umierała na oczach świata, w świadomej bezczynności wojsk sowieckich na drugim brzegu Wisły. Powstanie zakończyło się kapitulacją po 63 dniach krwawych walk, w których zginęło około 200 tys. Polaków. Dziś historycy próbują wyjaśnić fenomen powstania, zastanawiają się też nad jego zasadnością. Aleksander Kamiński – pisarz, przyrównał powstańców do “kamieni przez Boga rzucanych na szaniec” i ta myśl z pewnością najpełniej oddaje tragizm bohaterów tamtych lat.
Z uczestnikiem Powstania Warszawskiego, żołnierzem VI Kompanii “Kilińskiego”, Gustawem Grackim, pseud. Junek, rozmawiamy w czasie częstochowskich obchodów 61 rocznicy wybuchu Powstania.
Jak Pan ocenia wydarzenia tych 63 dni Powstania z dzisiejszej perspektywy?
– To jest bardzo trudna sprawa. Nie jestem historykiem, ani politykiem. Walczyłem w Śródmieściu od początku do końca. Kiedy pytają mnie, czy powstanie było potrzebne, odpowiadam: “Była to lawina, która musiała zejść”. Schodząc zmiotła 18 tysięcy żołnierzy AK i 180 tysięcy mieszkańców Warszawy.
Jakie wspomnienia pozostały w pamięci powstańca?
– Tych wspomnień jest wiele. Pięknych i strasznych. Bo to były “dni krwi i chwały” – kiedyś śpiewano tak też o Powstaniu Listopadowym. Pamiętam widok szpitali, wyglądały rozpaczliwie…Byłem ranny w Ogrodzie Saskim, dostałem odłamkiem z moździerza, nie widziałem wówczas na jedno oko. Do szpitala niosły mnie wtedy 4 siostry, zaledwie 16-letnie, ja byłem niewiele starszy. Mówiąc o uczestnikach Powstania, często zapomina się właśnie o młodych dziewczętach, które w tym czasie także ginęły. Pamiętam naszą sanitariuszkę Natalię, piękną dziewczynę, która oddała życie w powstaniu. Na jej cześć powstała powstańcza piosenka “O Natalio bez pamięci Cię uwielbia nasz batalion”.
Dziś obchodzimy 61 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. W uroczystościach bierze udział dużo młodych ludzi, harcerzy. To świadectwo tego, że pamięć o powstańczych czynach jest wciąż żywa…
– Nasze pokolenie wyrosło z tradycji romantycznej, my, jako harcerze przechowywaliśmy pamięć o powstańcach z 1830 roku, 1863, o zbrojnej walce narodu polskiego w 1939 roku. Przechowywaliśmy te tradycje po to, aby oczekiwać od młodego pokolenia, żeby przechowało tradycje o tych wielkich czynach. My Polacy, powinniśmy pamiętać wszystkich: Andersa, Maczka, Sosabowskiego, Kleeberga, Rummla i wielu innych wspaniałych, którzy zapisali się w naszej tragicznej historii.
Dziękuję za rozmowę
Rozmawiała ANNA WOJTYSIAK
ANNA WOJTYSIAK