Tuż po meczu w Zawierciu (w sobotę, 1 listopada) rozmawialiśmy z przyjmującym Steam Hemarpol Politechniki Częstochowa, Jakubem Kiedos. Reprezentant Polski do lat 21 był liderem swojej drużyny w starciu z Aluron CMC Wartą – zdobył aż 19 punktów. Czy to oznacza, że niespełna 19-latek może być już pewny miejsca w wyjściowej „szóstce” „Błekitno-Granatowych” w kolejnych bataliach PlusLigi? O tym sam zainteresowany mówi w wywiadzie z „Gazetą Częstochowską”.

Niestety, kolejna w tym sezonie przegrana. W każdym razie daliście z siebie bardzo dużo. Wskazywały na to dwa ostatnie sety…
– Zgadza się. Daliśmy z siebie tyle, ile mogliśmy. Nasza drużyna przeżywa drobne problemy zdrowotne. Mimo to nie poddajemy się. Uważam, że zawsze trzeba walczyć do końca i tak też zrobiliśmy po pierwszym secie nieudanym secie w Zawierciu. Głowa do góry! Mamy trzy mecze w plecy, ale mam nadzieję, że w końcu pójdzie z naszymi wynikami do przodu.
Na czym polegają te problemy zdrowotne w zespole, o których wspomniałeś?
– Być może nawarstwiły się pewne kwestie z poprzednich sezonów. Jesteśmy tylko ludźmi i możemy mieć też swoje problemy. Mam nadzieję, że z tego wszyscy z tego wyjdą i dalej będziemy walczyć o punkty.
W sobotę byłeś wyróżniającą się postacią w Norwidzie. Idziesz z dyspozycją do przodu.
– Dokładnie tak. Jak już wcześniej mówiłem, bardzo się cieszę, że trener daje mi szansę, którą staram się wykorzystać w 100 %. Mam nadzieję, że dalej będę otrzymywać możliwości występów. Jestem bardzo zadowolony, że gram.
Mówisz o wykorzystanej szansie. Podczas wcześniejszego meczu w Elblągu z Barkomem Każanami Lwów wszedłeś na parkiet za Bartłomieja Lipińskiego i grałeś do samego końca. W Zawierciu na boisku pojawiłeś się już w wyjściowym składzie. Można powiedzieć, że jesteś bliski wywalczenia stałego miejsca w pierwszej „szóstce”?
– Szczerze mówiąc nie mam takiego podejścia. Cały czas staram się i walczę na treningach. Nie chcę podchodzić do tego w taki sposób, że już mam stałe miejsce na boisku i nie muszę już aktywnie działać w czasie treningów. Dalej walczę i cieszę się, że mam okazję do gry.
To Twój pierwszy sezon w PlusLidze w karierze. Czy w związku z tym odczuwasz choćby jakąś małą presję?
– Nie ukrywam, że jest troszkę u mnie presji. Mam z tyłu głowy, że jestem jeszcze młodym siatkarzem i to jest mój pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Staram się wychodzić z takiego założenia, że nie muszę, a mogę pokazać się z dobrej strony. Jeżeli zaś mecz nie pójdzie po mojej myśli, nie wpadam w dołek i zawsze staram się mieć podniesioną głowę do góry.
Właśnie takie podejście „nie musisz, a możesz” daje Tobie dodatkowego „kopa”, prawda?
– Tak. Z mniejszą presją na pewno łatwiej się gra. Już sam fakt, że gram regularnie, sprawia mi radość. Nie muszę, a mogę pokazać się z jak najlepszej strony.
W jednym z wywiadów zdążył Cię już pochwalić były trener częstochowskiego Norwida, Leszek Hudziak…
– W związku z tym jest mi bardzo miło. Jestem wdzięczny za tą opinię. Pozdrawiam serdecznie trenera.
Następny mecz rozegracie 9 listopada u siebie ze Ślepskiem Malow Suwałki. To rywal, który ewidentnie Norwidowi nie leży. Odkąd częstochowianie awansowali do PlusLigi jeszcze nie udało im się pokonać tej drużyny. Może się szykować zatem jakaś specjalna taktyka na tego przeciwnika?
– Nie wiadomo jeszcze co nasz trener przyszykował na to spotkanie. Tak czy owak mam nadzieję, że zostanie ułożony dobry plan i pójdziemy do przodu.
Rozmawiał: Norbert Giżyński
Foto.: Norbert Giżyński
