Jak przyciągnąć turystów na wieś


Coraz modniejsza dziś agroturystyka staje się dużą konkurencją dla ofert zagranicznych biur podróży. Mieszczuchy, zmęczone miejskim gwarem, zamiast jechać do tłumnie odwiedzanych kurortów, wolą zaszyć się na odludziu, by w ciszy i spokoju nabrać sił i zrelaksować się. Nasuwa się jednak pytanie: czy polska wieś jest atrakcyjna dla krajowego, a tym bardziej zagranicznego turysty?

Choć tradycja wypoczynku na wsi od wieków była zakorzeniona w naszej kulturze, to w ostatnich latach wczasy spędzone “pod gruszą” uważano za przeżytek, dobry dla biedaków i wapniaków. Atrakcją stały się urlopy za granicą, we włoskich, francuskich czy hiszpańskich kurortach. Dziś, paradoksalnie, moda na wiejskie wakacje dotarła do Polski z krajów zachodnich. Do łask wracają letniska, wieś przeżywa swój renesans. Walory wsi dostrzegają nie tylko turyści. Co ważniejsze, dostrzegają je przede wszystkim politycy i decydenci, zwłaszcza z Unii Europejskiej. Powstają specjalne programy rozwoju obszarów wiejskich, a w ślad za tym idą pieniądze.

W rozwoju agroturystyki przodują kraje Europy Zachodniej

Ich mieszkańcy umiejętnie dyskontują, całkiem niemałe fundusze, otrzymywane z Unii. – Podstawą dobrego gospodarstwa agroturytycznego jest bioróżnorodność, ten element jest przez Unię traktowany priorytetowo i to wprowadzają zachodni rolnicy. W krajobrazie nie mogą dominować jedynie pola czy lasy. Jeżeli jest łąka, to musi być na niej kilkadziesiąt gatunków roślin, jeżeli las, to nie tylko bukowy, ale wielogatunkowy. To jest również niezbędne ze względów przyrodniczych, bowiem bioróżnorodność ratuje ginące gatunki owadów, ptaków, kwiatów – mówi Beata Fąfera, specjalista ze Śląskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
Unia płaci rolnikowi za to, że działa na rzecz ochrony przyrody i rozwoju wsi. Powstają pakiety przyrodnicze tzw. rolnośrodowiskowe (krajobrazowe i systemowe), które promują systemy gospodarowania, zgodne z ochroną środowiska, krajobrazu i bioróżnorodności. Ponadto mają one na celu upowszechnianie działań ekologicznych oraz podnoszenia świadomości ekologicznej. Rolnicy na Zachodzie od lat bazują na unijnej pomocy, nauczyli się wykorzystywać atuty swoich regionów, a co za tym idzie, rozwijać działalność, która przyciąga turystów. – Podstawą rozwoju wiejskiej turystyki jest utrzymanie tradycji w różnych aspektach: kultury, historii, architektury, religii, w myśl idei, lansowanej przez Unię: “jesteśmy siłą i jednością w różnorodności”. Specjalne programy wspierają te kierunki. Na szczególnych prawach są hodowcy starych ras bydła oraz rolnicy mający stare odmiany drzew i roślin. W gospodarstwach agroturystycznych nałożono obowiązek posiadania zwierząt (krów, kóz, królików czy drobiu). Już niedługo będzie to obligatoryjne i w Polsce – mówi B. Fąfera.

Gospodarstwa wielobranżowe

Rolnicy krajów zachodnich, szczególnie austriaccy i niemieccy, z powodzeniem wykorzystują fundusze unijne. – W Bawarii sadzi się sady, bo właśnie na nie Unia przeznacza duże pieniądze. Z owoców produkuje się popularne tam schnapsy, które sprzedawane są na lokalnych rynkach, albo w miejscowych sklepikach, restauracjach lub hotelikach. Ale to nie wszystko. Powstają tam samowystarczalne gospodarstwa wielobranżowe. Ich właściciele mają: sad, ogród, hodowlę zwierząt, sklep, restaurację, hotelik. Wyprodukowane przez siebie owoce, mleko, mięso przetwarzają – część produktów jest sprzedawana, część przeznaczana dla wczasowiczów. Tamtejsze wsie są otwarte, i co ważne, mieszkańcy mocno identyfikują się z własnym regionem, z pietyzmem kultywują tradycje. Wyraża się to szczególnie w przywiązaniu do stroju regionalnego, którym szczyci się nawet młodzież – mówi Beata Fąfera.
Agroturystyczne regiony w Europie są dla turysty nie tylko doskonałym miejscem wypoczynku, ale również miejscem ciekawym poznawczo. Z kolei, dla tamtejszego rolnika prowadzenie gospodarstwa agroturystycznego to praca, dająca zadowolenie i dobra jakość życia. W Polsce turystyka wiejska jest na etapie rozwoju. Mamy wspaniałe tereny, a więc i możliwości. Dzięki dotacjom unijnym i przysłowiowym sprycie Polaka wiele możemy osiągnąć. Zapewne warto również skorzystać ze sprawdzonych zachodnich wzorców. – Formy dopłat w tzw. starej Unii przebiegają na innych nieco zasadach. Płatności bezpośrednie są rozbite – osobne do produkcji roślinnej, osobne do zwierzęcej, u nas jest wszystko połączone. Ale właśnie dzięki temu, polski rolnik ma duże szanse na szybki rozwój – dodaje Beata Fąfera.

Wyjazd za chlebem czy wykorzystanie szansy

Pogarszająca się sytuacja gospodarcza w naszym kraju, brak pracy i perspektyw, często skłania młodych do wyjazdu za granicę. Niestety, dziś jest to już wielki exodus nie tylko z miast, ale i ze wsi, i co gorsza, nie jest łatwo go zahamować. Młodzieży brakuje pomysłu na ułożenie życia w rodzimej miejscowości. Wyjazd na Zachód za chlebem wydaje się łatwiejszym rozwiązaniem. Paradoksalnie, wejście Polski do Unii właśnie młodzieży wiejskiej stworzyło szansę na lepsze jutro. Czy zostanie ona dostrzeżona i wykorzystana? Temat podjęły Ośrodki Doradztwa Rolniczego oraz inne instytucje, zajmujące się rolnictwem i podziałem funduszy unijnych. Specjaliści tych instytucji przeprowadzają warsztaty i szkolenia, podczas których podpowiada się młodzieży, w jaki sposób można wykorzystać walory swoich okolic, co zrobić, by region stał się atrakcyjny. – Zwraca się uwagę na różne aspekty: charakter społeczności, tradycję, religię, kulturę regionu. Uczymy jak wykorzystać te wartości, ale młodzież nie utożsamia się ze swoim miejscem zamieszkania. Chce uciekać za granicę, bo w jej wyobrażeniu tam jest lepiej. Niestety, Polacy nie zauważają jeszcze plusów własnego terenu, być może trzeba więc wyjechać, by po powrocie ujrzeć to, co naprawdę jest piękne – mówi Beata Fąfera.

Zmiany na polskiej wsi

Zdaniem Beaty Fąfery, po roku obecności w Unii widać już istotne zmiany na polskiej wsi. Szczególnie wyraźnie dwie: pod względem finansowym (budżetu rodziny) i krajobrazowym. Zmniejsza się ilość nieużytków, poprawiła się czystość w obrębie gospodarstwa i ochronie zasobów przyrodniczych. Jest to efekt wdrażanych programów unijnych: wspierania działalności rolniczej na niekorzystnych warunkach gospodarowania i ze specyficznymi utrudnieniami oraz z płatności bezpośrednich. Polsce wyznaczono 89 stref priorytetowych (w woj. śląskim są trzy) – wśród nich są te stwarzające zagrożenie dla środowiska oraz mające wyjątkowe walory przyrodnicze, które należałoby ochronić. Dla tych stref można ubiegać się o specjalne dotacje z programów rolnośrodowiskowych (utrzymywanie łąk ekstensywnych, pastwisk ekstensywnych i tzw. rolnictwa zrównoważonego). – Sytuacja w gospodarstwach rolnych poprawia się, bo rolnicy widzą, że Unia dała im pieniądze, których wcześniej nie było. Wzrosła ilość składanych wniosków o dopłaty bezpośrednie, a pozytywnym aspektem jest to, że ludzie zaczęli uprawiać pola, stosując się do zaleceń Unii. To zdecydowanie zmienia ogólny krajobraz wsi, staje się on również atrakcyjny turystycznie. Pojawiają się również gospodarstwa nastawione na działalność wiązaną. Minął okres wsi ksenofobicznej, widoczny w latach 80. Zaczynają działać zespoły ludowe, które chcą się prezentować na zewnątrz, organizuje się spotkania, są pieniądze, również na kulturę – twierdzi Beata Fąfera.
Już dziś możemy pochwalić się ciekawymi projektami, dzięki którym udało się uratować od zapaści finansowej wielu ludzi. Na przykład w Sierakowie Sławieńskim powstała “Wioska Hobbitów”. Mieszkańcy wykorzystali atuty malowniczej i bajkowej okolicy, i zapomniana przez Boga i ludzi miejscowość, stała się atrakcją turystyczną, a tym samym zatrudnienie znalazło wiele osób. Z kolei w Biskupinie spotykają się Bractwa Mieczy i Kuszy, w Uniejowie nad Wartą sympatycy Indian. Tak więc dobry pomysł i konsekwentna jego realizacja mogą przynieść owoce. I w naszym regionie atrakcyjnych terenów nie brakuje. Z powodzeniem walory Jury wykorzystują właściciele zamku w Bobolicach, organizując spotkania Bractw Rycerskich.
Rolnicy wracają więc tradycji, bo mają z tego dochód, rośnie również przekonanie, że bioróżnorodność napędza gospodarczy rozwój wsi, co w efekcie przyciąga turystów. A ci, należy pamiętać, chcą odpoczywać, ale nie chcą się nudzić, tak więc trzeba im zapewnić i kojący spokój, i nieco atrakcji, zarówno tych krajobrazowych jak i kulturowych.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *