Trudno jest jednoznacznie rozstrzygnąć, czy powszechna niechęć do żywności modyfikowanej genetycznie jest wynikiem świadomości faktycznych zagrożeń, czy niewiedzy, bo jak wiadomo nieufnie podchodzimy do tego, co nie jest nam znane. Aby choć w pewnym stopniu przybliżyć kwestię tajemniczego GMO poprosiliśmy o rozmowę fachowca – dr hab. Katarzynę Lisowską, biologa molekularnego z Centrum Onkologii w Gliwicach.
Trudno jest jednoznacznie rozstrzygnąć, czy powszechna niechęć do żywności modyfikowanej genetycznie jest wynikiem świadomości faktycznych zagrożeń, czy niewiedzy, bo jak wiadomo nieufnie podchodzimy do tego, co nie jest nam znane. Aby choć w pewnym stopniu przybliżyć kwestię tajemniczego GMO poprosiliśmy o rozmowę fachowca – dr hab. Katarzynę Lisowską, biologa molekularnego z Centrum Onkologii w Gliwicach.
Czym jest GMO?
– GMO, czyli genetycznie modyfikowane organizmy (bakterie, rośliny, zwierzęta) tworzy się za pomocą technik laboratoryjnych niewystępujących w naturze przy pomocy tzw. inżynierii genetycznej. Do materiału genetycznego modyfikowanego organizmu wprowadza się obcy gen. W ten sposób można uzyskać zupełnie nowe cechy, których wyjściowy organizm nigdy nie posiadał.
Wytwarzanie modyfikowanych mikroorganizmów, które wykorzystuje się do celów przemysłowych czy farmaceutycznych nie budzi większych kontrowersji, są one bowiem pod ścisłą kontrolą i nie wydostają się do środowiska. Wątpliwości i obawy dotyczą natomiast genetycznie modyfikowanych roślin uprawnych i zwierząt hodowlanych – po pierwsze dlatego, że w tym przypadku GMO wkracza do produkcji żywności, a po drugie – produkcja ta odbywa się w środowisku naturalnym. Obawy dotyczą więc zarówno bezpieczeństwa zdrowotnego, jak i zagrożeń środowiskowych.
Czy istnieją naukowe dowody na szkodliwość żywności modyfikowanej genetycznie?
– Trudno dziś odpowiedzieć na pytanie, czy te produkty mogą być szkodliwe dla zdrowia. Wyniki badań naukowych na zwierzętach są niejednoznaczne, a badań epidemiologicznych na ludziach nikt nie prowadził. Wyniki dotychczasowych badań wskazują, że żywność GMO dopuszczona do obrotu raczej nie powoduje ostrej toksyczności. Jeżeli wystąpią jakieś efekty szkodliwe, to dynamika ich pojawiania się będzie taka jak w przypadku narażenia na dym tytoniowy czy azbest – ujawni się po latach. Powszechnie wykonuje się tylko krótkoterminowe testy na dorosłych zwierzętach laboratoryjnych Brakuje długoterminowych testów oraz badań wielopokoleniowych.
Czy możliwe jest przenoszenie odcinków zmodyfikowanego DNA do organizmu człowieka?
– Wbrew zapewnieniom biotechnologów „obcy DNA” znajdujący się w diecie wcale nie musi być całkowicie trawiony w przewodzie pokarmowym ssaków, w tym człowieka. Przy podwyższonym pH w żołądku (np. wskutek stosowania leków hamujących wydzielanie kwasu żołądkowego, czy neutralizujacych jego działanie) kwasy nukleinowe nie są trawione i przechodzą do jelita. Wykazano, że fragmenty DNA z diety, w tym fragmenty „obcego genu” z roślin GMO mogą przenikać z jelita do krwi, a nawet być wydzielane z mlekiem.
Jakie konsekwencje może przynieść załamanie się bioróżnorodności w efekcie stosowanie GMO?
– Mówiąc o utracie bioróżnorodności wskutek upraw GMO mamy na myśli przede wszystkim redukcję szerokiego wachlarza dostępnych wciąż jeszcze na świecie odmian. To jest niepokojące zjawisko, gdyż znika cały dorobek setek lat pracy rolników i znikają unikalne odmiany dostosowane do lokalnych, swoistych warunków, naturalnie odporne na swoiste szkodniki. W świetle nadchodzących zmian klimatycznych i różnych plag – może się okazać, że tych utraconych odmian będziemy bardzo potrzebowali!
Drugi problem, to tzw. ucieczka genów. Geny rośliny GMO mogą przedostać się do tradycyjnych upraw poprzez zapylenie krzyżowe, ale także poprzez rozsiewanie się nasion GMO na sąsiednie pola, czy mieszanie się tych nasion w skupie, w magazynach, na liniach produkcyjnych.
Doświadczenia krajów, które najdłużej stosują technologię upraw GMO pokazuje, że skuteczna ochrona przed zanieczyszczeniem jest praktycznie niemożliwa. Skalę problemu pokazuje przykład Japonii, gdzie nie uprawia się w ogóle odmian GM, a mimo to dziko rosnące rośliny transgenicznego rzepaku znaleziono w pięciu z sześciu głównych portów i wzdłuż dwóch z czterech badanych poboczy dróg.
Czy produkty GMO są lepiej przebadane?
– Większość badań nad bezpieczeństwem GMO robi się w laboratoriach tych samych koncernów, które czerpią zyski z ich produkcji. Producenci są więc sędziami we własnej sprawie… Często zdarza się, że literatura naukowa przytacza jako dowód na bezpieczeństwo GMO te prace, do których można mieć wiele zastrzeżeń metodycznych. Są też publikacje naukowe, które ujawniają pewne odchylenia od normy u zwierząt karmionych GMO, i choć jest ich niewiele, to nie powinno się ich pomijać.
Moim zdaniem dotąd nie udowodniono, iż żywność modyfikowana genetycznie jest w stu procentach bezpieczna. Wyniki badań są sprzeczne, a metodyka często nieodpowiednia. Wykonuje się zaledwie trzymiesięczne badania na szczurach, podczas kiedy powinny to być badania wielopokoleniowe, żeby ocenić wpływ na płodność i odległe efekty. Jak się przekonamy, co dzieje się w trzecim pokoleniu u ludzi, to może być za późno.
Na jaką skalę GMO jest rozpowszechnione w Polsce i reszcie Europy?
– W UE wolno uprawiać tylko dwie rośliny GMO – kukurydzę MON810 (odporną na szkodniki) i przemysłowego ziemniaka Amflora. Jednak już osiem krajów UE wprowadziło zakaz uprawy kukurydzy MON810. Są to: Francja, Niemcy, Włochy, Austria, Grecja, Luksemburg, Bułgaria i Węgry. Ramowe stanowisko rządu z 2008 r. głosi, że Polska dąży do tego, aby być krajem wolnym od GMO w zakresie rolnictwa. W rzeczywistości to stanowisko pozostaje martwe, a przepisy prawne – niespójne.
Ustawa o GMO napisana w 2001 roku nie odnosi się w ogóle do kwestii upraw, która pojawiła się dopiero po wejściu Polski do UE. W tej sytuacji prawnej niektórzy rolnicy przywożą ziarno GMO z zagranicy i uprawiają je na swoich polach, a prokuratura nie widzi w takich działaniach znamion przestępstwa. Nieoficjalne szacunki (bo oficjalnych danych brak), mówią, że w Polsce może być ok. 3 tys. hektarów kukurydzy GMO.
Z kolei ustawa o paszach wprowadza zakaz importu pasz GMO do Polski, jednak wciąż nie stworzono skutecznych mechanizmów pozwalających uniezależnić się od importu. Lobby GMO działa na tyle skutecznie, że polska produkcja zwierzęca jest niemal w całości uzależniona od importowanej z Argentyny i USA GM śruty sojowej: import wynosi ok. 2 mln ton rocznie i wart jest ponad 3 mld zł.
W lipcu sejm przesunął o kolejne cztery lata zakaz stosowania pasz GMO. Za takim rozwiązaniem byli posłowie PO i PSL. Przeciwko są posłowie PIS, SP i częściowo SLD oraz RP.
Jak wygląda sprawa patentów, i kto stoi za rozprowadzaniem produktów GM?
– W dyskusji nad uprawami GMO nie można zapomnieć, że GM nasiona są przedmiotem ścisłej ochrony patentowej. Powstaje pytanie, czy przemysł biotechnologiczny powinien mieć prawo patentowania organizmów żywych? Są one przecież wytworem ewolucji, a nie człowieka; powinny zatem pozostawać dobrem wspólnym. GM rośliny są własnością kilku wielkich światowych korporacji, produkujących zarówno nasiona jak i dedykowane do ich uprawy środki ochrony roślin (np. Roundup). Kolejnym problemem jest koncentracja światowego rynku nasion w rękach kilku potężnych koncernów. Monsanto dostarcza dziś rocznie ok. 90% ziarna GM na całym świecie. Warto też pamiętać, że koncerny są w posiadaniu patentu „terminator technology” (na szczęście jeszcze nie stosowanego), pozwalającego produkować zboża, które plonują dając sterylne ziarno, niezdolne do kiełkowania. Rodzi się więc pytanie o suwerenność żywnościową społeczeństw w świecie, w którym dominującą rolę zaczynają odgrywać międzynarodowe koncerny.
Czy wielkie koncerny spożywcze skupują modyfikowane produkty?
– W Europie panuje moda na produkty bez GMO. We Francji od lipca weszły w życie przepisy dotyczące sposobu oznakowania mięsa pochodzącego od zwierząt karmionych paszami bez GMO. Sieć Carrefour we Francji ma specjalną markę produktów wolnych od GMO. Niestety, do polskich sklepów Carrefour ta moda jeszcze nie dotarła. A szkoda, bo nawet na Ukrainie powszechne są oznaczenia „biez GMO”, można je spotkać na czekoladzie i wielu produktach spożywczych.
Koncerny biotechnologiczne robią oczywiście wszystko, aby te trendy konsumenckie powstrzymać. Wywierają naciski na producentów, którzy używają oznaczeń „bez GMO” oskarżając ich o… nieuczciwą konkurencję. Ciekawe, skoro GMO jest takie zdrowe, dobrze przebadane i bezpieczne – dlaczego koncerny najchętniej widziałyby sytuację, w której klient nie wie, co je? Tak zresztą jest w USA, gdzie w przeciwieństwie do Europy nie ma obowiązku oznaczania na opakowaniach zawartości GMO. Zadbały o to koncerny. Potężne ruchy konsumenckie walczą o zmianę tych przepisów, pod petycjami w tej sprawie zebrano setki tysięcy podpisów. Ale przemysł biotechnologiczny wciąż się broni przez znakowaniem produktów z GMO. Ciekawe dlaczego?
Dr hab. Katarzyna LISOWSKA – jest absolwentką Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ma tytuł doktora habilitowanego w specjalności biologia medyczna. Pracuje jako biolog molekularny, na stanowisku profesora nadzwyczajnego, w dziale badawczym Centrum Onkologii w Gliwicach. Jest także członkiem Komisji ds. GMO przy Ministerstwie Środowiska.
AG