Gloria Maria Wrona jest trzecim dzieckiem Joanny i Jacka Wronów z Częstochowy. Dzieckiem, które dotknął cud uzdrowienia i miłosierdzia Bożego. Gorąca modlitwa jej rodziców do Matki Bożej, za wstawiennictwem Jana Pawła II, sprawiła, że dziewczynka, wbrew przewidywaniom lekarzy, żyje i jest zdrowa. Historię walki o życie dziecka rodzice opisują w książce „Gloria Maria. Cud życia”, będącej świadectwem ich wiary i wzajemnej miłości.
1 lipca br. Gloria Maria skończy dziesięć lat. Jest dobrą uczennicą. Skromną i radosną dziewczynką. Arturo Mari, osobisty wieloletni fotograf Jana Pawła II, przyjaciel rodziny, powiedział, że w „w oczach Glorii Marii widzi Jana Pawła II”. A oczy ma ona ogromne, ciepłe, wypełnione błękitnym blaskiem.
Pojawienie się Glorii na świecie maiło dramatyczny przebieg. Gdy jej mama była w piątym miesiącu ciąży lekarze stwierdzili, że rozwój dziecka zatrzymał się na 22. tygodniu ciąży, a częściowo nawet na 20. tygodniu. Uznali, że u dziecka z niewiadomych przyczyn wystąpiła hipotrofia, czyli nierównym rozwój narządów i części ciała. Uczulali rodziców, by nie robili sobie zbyt dużych nadziei, jeśli chodzi o uratowanie dziecka.
Joanna i Jacek rozpoczęli walkę o życie swojego dzieciątka. – Od pierwszej chwili, gdy usłyszałam tę straszną wieść, każdego wieczora leżąc już w łóżku kładłam na swoim brzuchu obrazek z Ojcem Świętym, na którym widniał tekst modlitwy „Anioł Pański” oraz odręczny napis „Ojciec Święty wziął do rąk i pobłogosławił z myślą o chorych w Krakowie na Wawelu dnia 22 czerwca 1983 r.”. Żarliwie się modliłam o Jego wstawiennictwo za naszą córeczką. Przed Najświętszym Sakramentem w kościele św. Józefa prosiłam Boga o siłę, by przyjąć i zaakceptować jego wolę, jaka by ona nie była. Bóg był dla nas miłosierny – opowiada Joanna.
Kobieta została przyjęta na oddział patologii ciąży do kliniki w Katowicach. Tam 1 lipca 2005 roku lekarze podejmują decyzję o operacji, czekają jedynie na zgodę matki. Ta jednak ma wątpliwości, które wzmagają odwiedzający ją zakonnicy. – Powiedzieli mi, że cesarskie cięcie w 28. tygodniu ciąży to aborcja. Byłam w rozterce. Ojcowie zadzwonili franciszkanina o. Mieczysława Wnękowicza, a on powiedział, że ma przeczucie, iż należy przyśpieszyć cesarskie cięcie. Wziął relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus i pomodlił się razem ze mną. Chwilę potem wyraziłam zgodę na zabieg – opowiada Joanna Wrona.
Po operacji, choć lekarze nie dawali szansy na przeżycie Glorii, dziewczynka zaczyna walczyć o swoje istnienie. Lekarz pediatra informuje Joannę, że nerki zaczęły pracować, a dziecko oddycha bez respiratora, co u 28-tygodniowego wcześniaka z masą urodzeniową 860 gramów wydaje się być niemożliwe. – Usłyszałam, że mała jest silna i ruchliwa, i bardzo chce żyć. Byłam święcie przekonana, że to nie jest przypadek, że to za przyczyną Ojca Świętego moje dziecko żyje – mówi Joanna. Gloria zostaje przewieziona do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, na OIOM. Każdy dzień w szpitalu to czas wielkiego niepokoju i oczekiwania. Opieka medyczna jest prowadzona pod ze szczególnym pietyzmem. Jednak mimo zachowania wszelkich środków ostrożności w jedenastym dniu życia Glorii zaatakował ją gronkowiec. Cudem, dwa tygodnie później, dziecko pokonuje infekcję.
W szpitalu Gloria przebywa przez siedemdziesiąt jeden dni. Kiedy przyjeżdża do domu, rodzice zaczynają kolejny etap zmagań o jej zdrowie. Nastaje czas ciągłych wizyt w poradniach specjalistycznych: patologii noworodka, ortopedycznej, okulistycznej, neurologicznej, audiologicznej, kardiologicznej, rehabilitacyjnej. – Zdawaliśmy sobie, że Gloria będzie osobą niepełnosprawną. Nikt nie chciał sprecyzować, w jakim może być to stopniu. Ale nie upadaliśmy na duchu – mówi Jacek. Ku ich ogromnej radości rehabilitacja przynosi efekty. Cofa się cofa się retinopatia, słuch się poprawia, stan serduszka jest dobry. 17 grudnia 2005 roku, gdy Gloria Maria ukończyła 5 miesiąc życia, na Jasnej Górze oprawiono Mszę świętą w jej intencji. Wówczas Joanna i Jacek Wronowie ofiarowali Matce Bożej jako wotum za uratowanie życia dziecka złote serce z wygrawerowanym napisem „Gloria Maria”.
Rodzie dziewczynki wierzą, że uzdrowienie Glorii dokonało się za wstawiennictwem św. Jana Pawła II, który obronę życia i rodziny uważał za fundament wiary katolickiej. Świadectwo swojej wiary wielokrotnie prezentowali publicznie, również w mediach. Reakcje ludzi na ich wypowiedzi były różne.
– Wielokrotnie żądano od nas oficjalnego zaświadczenia, że uzdrowienie Glorii to był cud. Papier i kilka pieczątek miało nas uwiarygodnić i zaliczyć do grona ludzi „rozumnych”. W tysiącach wypowiedzi i komentarzy na portalach i forach internetowych przypisywano nam najgorsze intencje – oszustwo, chęć wzbogacenia się, zyskania popularności, opluwano mnie i wyzywano moją rodzinę, w szczególności Asię. Wiara jest jednak zawsze źródłem siły, to ona pozwalała nam przetrwać trudne czasy. Jest nierozłączna z nadzieją i miłością – pisze w książce „Gloria Maria. Cud życia” ojciec Jacek Wrona. Dzień beatyfikacji Jana Pawła II Gloria Maria wraz z rodzicami spędziła w Watykanie i przy grobie Papieża dziękowała za dar życia i zdrowia.
2 kwietnia 2015 roku, w 10 rocznicę śmierci Jana Pawła II, Gloria Maria wraz z rodzicami gościła w Publicznej Bibliotece. Po raz kolejny zobaczyliśmy dziewczynkę, która zadziwia subtelnością i wdziękiem. Rodzice wspominając historię życia córeczki, podkreślili, że traktują Glorię tak jak wszystkie swoje dzieci. Mają ich pięcioro. To 18-letnia Dominika, 17-letnia Wiktoria, Gloria Maria, 5-letni Maksymilian i mający roczek Franciszek Karol. Za kilka miesięcy urodzi się szóste dziecko państwa Wronów.
Fot.
Gloria Maria podczas spotkania w Bibliotece Publicznej w Częstochowie.
URSZULA GIŻYŃSKA
1 komentarz
Niezwykle mocne i emocjonalne świadectwo z Francji! To się czesto nie zdarza : francuski lekarz-chirurg opowiada o swym uzdrowieniu które uważa za cudowne a którego doznał w kościele w Paryżu, patrz:
https://www.salon24.pl/u/edalward/1401149,potega-prawdziwej-wiary
W streszczeniu : zachorował on na złośliwego raka (chłoniak płaszczowy) z którego owszem, wyleczono go, chemioterapią i przeszczepem szpiku kostnego. Ale nie do końca – bo pozostała istotna dolegliwość : jego palce szybko sztywniały i drętwiały gdy nakładał rękawiczki medyczne co sprawiało, że nie mogł już pracować jako chirurg. I to z niej został on niespodziewanie i niezwykle uleczony. Myślę, że warto by te wyjątkowe świadectwo było bardziej znane…