Wulkan AZS Politechnika Częstochowa – Nafta Gaz Piła 0:3
My spokojnie możemy odpowiedzieć na to pytanie. Piła jest na samym szczycie ekstraligowej tabeli, tymczasem Wulkan na samym dnie. Nic więc dziwnego, że w pojedynku obu zespołów faworyta można było wskazać bez większego trudu, właściwie w ciemno. Była nią drużyna Nafty Gaz. Inny wynik, niż gładka wygrana podopiecznych Jerzego Matlaka, praktycznie nie wchodził w grę. Dla kibiców częstochowskich siatkarek jedyną pocieszającą wiadomością jest fakt, że miejscowe nie zostały rozgromione, jak niektórzy to po cichu zapowiadali. Wulkan przegrał z ćwiećfinalistkami Pucharu Europy po walce, w której momentami sprawiał kłopoty przeciwniczkom. Z tej też racji szkoleniowiec częstochowianek Janusz Majkusiak mógł po meczu powiedzieć:
– Cieszę, że zagraliśmy z tej klasy zespołem, co Nafta Gaz, w którym nawet reprezentantki Polski siedzą na ławce rezerwowych. Zagraliśmy ambitnie i na tej podstawie można skonkludować, że w play-offach nie jesteśmy na straconej pozycji. Będziemy walczyć do ostatniej piłki.
Słowa te brzmią niczym hasło zagrzewające akademiczki do boju. Ale ten bój może się okazać ostatecznym rozliczeniem z siatkarską ekstraligą, w której szóstka spod Jasnej Góry robiła za chłopca do bicia, dostarczyciela punktów.
W konfrontacji z renomowanymi konkurentkami, miejscowe do połowy każdego seta prezentowały się całkiem poprawnie. W pierwszym był więc remis 9:9, a nawet prowadzenie Wulkunu 13:11. Ale gdy rozkręcać się zaczęło trio Liktoras – Archangielska – Orłowska, gospodynie nie były w stanie za nic w świecie im stawić czoła. Przy stanie 22:19 dla gości Wulkan tylko biernie się przyglądał, co wyczyniają rywalki. A te niemiłosiernie obijały nasz zespół, wygrywając 25:19.
W drugiej odsłonie scenariusz się powtórzył. Do momentu, gdy na tablicy świetlnej pojawił sie wynik 6:6, beniaminek radził sobie wcale udanie. Dwa dobre serwisy Magdaleny Grzesiak, niezła gra w polu pozostałych siatkarek (zabrakło lekko kontuzjowanej Walentyny Obuchowskiej), zwiastowały wyrównaną walkę. Co prawda rywalki wyszły później na prowadzenie 16;13, ale zespół z Częstochowy odrobił straty (16:16). Szkoda tylko, że gdy przyszło rozgrywać decydujące piłki tej partii znów dały o sobie znać brak doświadczenia i marne umiejętności szóstki Wulkanu. Z łatwością wykorzystywały te fakty przeciwniczki, które skutecznie zbijały, a przede wszystkim blokowały (przy w stanie 19:23 dla Nafty powstrzymano Aleksandrę Król). Skończyło się na zwycięstwie mistrzyń kraju 25:20.
I set trzeci. Nadzieję na cokolwiek lepszą grę częstochowskiego zespołu można było mieć tylko do stanu 9:9. Potem pilska “lokomotywa” zaczęła gnać coraz szybciej (16:13, 20:17) i do stacji z napisem “koniec meczu” przyjechała po wygranej 20:19.
– Ten mecz był właściwie meczem o pietruszkę – i dla nas, i dla Częstochowy – podkreślał trener Nafty Jerzy Matlak. – Co tu kryć, przygoda z naszą ligą, to już nie to samo, co z Ligą Mistrzów. Inny poziom, inna gra. W meczu z Częstochową mieliśmy tylko parę dobrych akcji, reszta to były mniejsze lub większe błędy. Ale powiadam, trudno było dzisiaj dziewczętom znaleźć motywację, bo role w zasadniczej części sezonu zostały już podzielone. Szkoda mi Wulkanu, bo gra lepiej niż na początku sezonu i praca, którą tutaj włożono, może niestety pójść na marne.
Oby nie poszła, choć w inny rozwój wypadków mało kto już wierzy. Inny, czyli utrzymanie w lidze.
Wulkan AZS Politechnika Częstochowa – Nafta Gaz Piła 0:3 (19:25, 20:25, 19:25)
Wulkan: Czerneckaja, Pikoń, Grzesiak, Farkowska, Król, Mortka – Marchwicka (l), Słoma.
Nafta Gaz: Archangielska, Mirek, Beżenar, Suchanowa, Loktoras, Orłowska – Malujdy (l), Reimus, Szuba.
ANDRZEJ ZAGUŁA