Joanna Walasek, 32-letnia rodowita częstochowianka, od kilku lat mieszkająca na Sycylii, pasjonatka sztuki fotografowania, zorganizowała w Palermo wystawę swoich prac. Kolejną pragnie zrobić w rodzinnej Częstochowie.
Droga Joanny do fotografii biegła dość osobliwą ścieżką. Marzyła o weterynarii, ale los (choć może częściowo) zdecydował inaczej. Po ukończeniu Liceum Katolickiego i następnie Politechniki Częstochowskiej – jak przyznaje na całkiem odmiennym i odległym kierunku niż to, co robi dzisiaj – pracowała w dużej firmie jako manager regionalny. – Poczułam wówczas potrzebę odskoczni od ludzi, od ciągłego mówienia, telefonów. Chciałam się gdzieś schować – mówi Joanna. I schowała się za obiektywem aparatu, aby podglądać rzeczywistość i uwieczniać to, co w niej najpiękniejsze.
Ale aparat fotograficzny nie był jej obcy, wręcz przeciwnie – jak zdradza – towarzyszył jej przez większość życia. – Lubiłam uwieczniać czas spędzony ze znajomymi, do tego stopnia mnie to pochłaniało, że zaczęli na mnie mówić „Aparatka”. Pewnego dnia skorzystałam ze sposobności i pojechałam na mój pierwszy profesjonalny kurs do Krakowa, do bardzo znanego fotografa ślubnego. A potem jakoś poszło. Zaczęły się kolejne warsztaty, między innymi w Katowicach. Potem uczyłam się sama, bo przecież praktyka czyni mistrza – wyznaje Joanna. Nie rezygnuje jednak kontaktów z innymi profesjonalistami. Jeździ na warsztaty i maratony, gdzie przez kilka dni ma okazję pracować z interesującymi twórcami.
Swoją kreatywność artystyczną poświęca głównie fotografii ślubnej. – Jej oddaję całe serce, bo wiem jak ważny jest to dzień. Ale w wolnych chwilach, i nie tylko, postanowiłam fotografować kobiety. Tę potrzebę czułam od dawna. Ba, łapię się nawet na tym, że bezwiednie odwracam się za pięknymi i ciekawymi kobietami. Chociaż uważam, że mężczyźni, to również wdzięczny temat do zdjęć, jednak panowie bardziej sceptycznie podchodzą do pozowania. Dlatego skupiłam się na fotografowaniu pań. Ich subtelności, duszy, emocji. Ostatnio czuję chęć podjęcia wyzwania fotografowania aktów – mówi Joanna. Jak przyznaje jej pasja stała się dla niej formą terapii, ucieczką od codzienności. Ma oczywiście swoich mistrzów, których twórczość chwyta ją za serce, ale – podkreśla – że mistrzem-inspiratorem była i jest dla niej siostra cioteczna Gosia Janik, również częstochowianka, mieszkająca w Madrycie. – To Gosia pokazała mi, że fotografia może być piękna i subtelna, że może być dziełem sztuki – mówi J. Walasek.
Od sześciu lat Joanna wraz z mężem Włochem mieszka na Sycylii, wcześniej krótko przebywała w Anglii. Uwielbia wędrówki po świecie, gdzie wypatruje kobiety do swoich zdjęć. Efekt kilkuletniej pracy zaprezentowała na niedawnej wystawie w Palermo (można ją było oglądać od 31 marca do 7 kwietnia). Ekspozycję „Different Beauty” budują obrazy kobiet różnych narodowości, z: Brazylii, Anglii, Sycylii, Polski, Hiszpanii, Ukrainy… To kobiety zmysłowe, tajemnicze, subtelne. Łączy je naturalność i wewnętrzna piękność.
Jak przebiegają sesje? – Dużo rozmawiam podczas sesji. Staram się swoją bezpośredniością zrelaksować osobę, którą fotografuję. W ogóle jestem gadułą i dzięki temu dowiaduję się fajnych rzeczy o moich modelkach i modelach. Stąd wiem, że zdjęcia pokazane na wystawie, to zbiór osób zupełnie różnych, ale wyjątkowo naturalnych. To bardzo sympatyczni i bardzo ciekawi ludzie – mówi artystka.
Twórczość Joanny Walasek zauważono. Została finalistką w Italia Photo Maraton, konkursie organizowanym w różnych włoskich miastach. Jej zdjęcia ukazywały się w prestiżowych magazynach, między innymi, w „Dark Beauty”, „Modellenland Magazine” czy „Aretusea Magazine”.
Kolejną wystawę Walasek zamierza zrobić w Częstochowie. – Czuję, że w moim rodzinnym mieście, gdzie na zawsze jest moje serce, chcę zaprezentować coś zupełnie innego. Upodobania się zmieniają i postrzeganie świata również – śmieje się Joanna.
A my już czekamy na jej kolejną odsłonę, tu w Częstochowie.
UG