Co w trawie – i nie tylko – piszczy, czyli lato z polityką w tle


Lato na półmetku a sezon ogórkowy chyba odwołany. No nie dają politycy rodakom szansy na relaks. Tym razem wina koalicjanta. Panowie z PSL-u, jako chyba jedni z ostatnich w Polsce, wzięli na poważnie słowa Premiera i mamy dymisję.

Minister rolnictwa zapłacił za kolegów, którzy obietnice – a słyszał i czytał je cały naród – „By żyło się lepiej!” postanowili zrealizować. Dziś muszą być bardzo rozczarowani, choć znając zapobiegliwość polskiego chłopa, z pewnością coś tam na „czarną godzinę” odłożyli. Pan Sawicki zachował się honorowo i odszedł. Pan Pawlak przedpole ma wyczyszczone, Pan Premier pokazał, że stanowczy jest i na rolnictwie zna się, jak mało, kto, a trudne tematy odeszły w cień. Słowem – wszyscy zadowoleni. Tylko na przyszłość wniosek – hasła wyborcze dobierać trzeba ostrożniej, żeby nie było niepotrzebnych problemów. Tych ostatnich, niestety, nie brakuje również w temacie: wypoczynek. Wiedzą o tym najlepiej ci, których na wycieczkę marzeń wyprawiły firmy-bankruty. Nie dość, że stracili pieniądze i urlop, przeżyć musieli chwile grozy w czasie oczekiwania na powrót do Polski. Dowidzieli się również, jak traktuje się niewypłacalnych, choć przecież sytuacja dotyczyła nie ich personalnie, tylko nieuczciwej firmy. To też sytuacja, z której wnioski natury bardziej ogólnej wyciągnąć należy.
Nawet pogoda nas nie rozpieszcza, bo cóż po upałach, kiedy burze, gradobicia i wichury sieją spustoszenie i kolejny sprawdzian dla służb wszelakich, które o ile przy ratowaniu dobytku raczej dają radę, kompletnie nie radzą sobie w zabezpieczaniu i przeciwdziałaniu. Chyba nie chcą zbytnio odstawać od nadzorujących je ministerstw, gdzie wszystko działa w myśl kolejnego hasła, choć tym razem mało nagłaśnianego: „po nas choćby potop”. Wszystko robi się na już, na teraz, na chwilę. Najlepiej to widać w dziedzinie „autostrady”, które przejezdność swą zawdzięczają większości parlamentarnej. Dramat Polski polega jednak na tym, że skutki tej mało radosnej twórczości obecnie rządzących, odczuwać będziemy przez bardzo wiele lat i jeszcze nie raz zabolą (kontrakty gazowe z Rosją, zmiany programów nauczania – zwłaszcza języka polskiego i historii, refundacja leków, niedofinansowanie samorządów, itp., itd.…). Obawiam się, że kolejne edycje „tańca z” czy „mikrofonu dla” mało nas będą zajmowały, bo może zabraknąć na opłacenie abonamentu lub rachunku za energię elektryczną. Póki, co korzystajmy, więc z ciepła naturalnego, ładujmy nasze akumulatory energią słoneczną, regenerujmy siły, aby po urlopie ze zdwojoną siłą przystąpić do obowiązków, bo praca to dziś wyjątkowe dobro i szanować ją trzeba. I korzystać radzę z darów natury. Póki jeszcze lasy państwowe! Grzyby, jagody, maliny – zbierać. W słoiki czy butelki pakować. Nie od dziś wiadomo, że herbatka malinowa na przeziębienie a jagody rozstrój żołądka i jelit wyleczą. Grzyby – z octu wiadomo, do czego a suszone wigilii ozdobą w kapuście czy pierogach będą.
Nucą sobie odpowiedni fragmencik piosenki z legendarnego Kabaretu Starszych Panów, (choć nie do końca musimy przestrzegać zawartych w niej wskazówek) ruszajmy:
(…) „Na grzyby – w aromatów pełen las
Na grzyby – przed wyjazdem słuchaj sprawdźmy gaz
Weźmy czegoś parę kropel
A na drzwiach wywieśmy o tem
Że ruszyliśmy w sobotę
bo powzięliśmy ochotę
Na grzyby – tu borowik a tam dzik
dzik, wściekły na mnie… ech… pociągnijmy sobie łyk (…)

Anna Dąbrowska

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *