Dwa hektary powierzchni, 1860 miejsc na widowni, scena o powierzchni 1150 mkw., z widownią – 2,5 tys. mkw. (powierzchnia równa La Scali), siedem poziomów – dwa w dół i pięć w górę. Teatr Wielki w Warszawie jest największym obiektem sztuki w Polsce, jednym z największych w Europie. – Rok to za mało, by poznać cały kompleks, pochłonęło mi to dwa lata – zdradza dziennikarzom, zaproszonym przez dyrekcję Teatru, Piotr Chybiński z działu promocji.
.
Operę zaszczepił w Polsce królewicz Władysław IV Waza zaledwie w trzydzieści lat po jej narodzinach we Florencji. W 1628 r. zaprosił do Warszawy pierwszą włoską trupę operową. Od ponad 170 lat reprezentacyjną polską sceną operowo-baletową jest Teatr Wielki, wzniesiony w latach 1825-1833 według projektu włoskiego architekta Antonio Corazziego z Livorno.
Teatr Wielki w Warszawie, to świątynia i fabryka sztuki jednocześnie. Jest całkowicie samowystarczalny, niczym pulsujące życiem miasto. W służbie techniczno-administracyjnej pracuje tysiąc osób, zespół artystyczny, włącznie ze stuosobową orkiestrą, tworzy grupa czterystu osób. – To jedyny teatr, gdzie wszystko robione jest na miejscu. Projekty, stroje, scenografia. W wielkich szafach-garderobach przechowywane jest ponad 20 tysięcy kostiumów, w jednej mieści się ich pięć tysięcy. Wszystkie szyte są na miarę i do każdego spektaklu indywidualnie. Na przykład do „Strasznego dworu” trzeba było uszyć trzysta kostiumów – relacjonuje Chybiński. – W sezonie przygotowujemy 13-14 premier, ta liczba nas zadawala. Na widowni zasiada od 200-220 tysięcy publiczności. Nowe spektakle są przy pełnej widowni, a ogólnie frekwencja stanowi ponad 95 procent – dodaje dyrektor artystyczny Teatru Mariusz Treliński.
Nasza podróż zaczyna się u stóp makiety budynku. – Monumentalny budynek Teatru Wielkiego już po wybudowaniu w 1833 r. stał się jednym z symboli Warszawy. Neoklasycystyczna fasada, zwieńczona charakterystycznym wejściem z majestatyczną kolumnadą, od początku dominowała nad Placem Teatralnym. Architekt – Antonio Corazzi wyraźnie dał do zrozumienia, że stworzył świątynię sztuki. A miejsca kultu powinny budzić podziw i respekt – opowiada nasz przewodnik .
Po wojnie gmach musiał być odbudowywany. Stał się przez to swoistym kompromisem różnych stylów architektonicznych. Neoklasycyzm łączy się z socrealizmem, oddanie sztuce z dostępnością dla szerokich mas, nawiązania dla klasycznych wnętrz operowych z próbą oderwania się w stronę nowoczesności. Ambitna koncepcja prof. Bohdana Pniewskiego – nie tylko odbudowy, co rozbudowy budynku – w ówczesnych warunkach była przez wielu uznawana za szaleńczą i niepotrzebną.
Już od wejścia przygniata monumentalność (ta część budynku ocalała z wojennej zawieruchy i w ostatnich latach poddana była kolejnej renowacji.) Uwagę przykuwa ciemna, ogromna rzeźba, rozbijająca symetryczność kolumn i tarasów nad wejściem. Proste linie masywnej kolumnady uwiecznia kwadryga – czterokonny zaprzęg prowadzony sprawną ręką Apollina. – Sama rzeźba przewijała się w planach Antonio Corazziego, jednak powstała dopiero na początku tego wieku w pracowni wybitnych artystów, profesorów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych: Adama Myjaka i Antoniego Pastwy – mówi Chybiński. Tło dla kwadrygi stanowią wysokie okna sali prób chóru, a całość zamyka zrekonstruowany na podstawie przedwojennych zdjęć i planów Corazziego tympanon dłuta Teresy Rostworowskiej.
Przechodząc przez wysoki hol kasowy i szklane drzwi trafiamy do dolnej części foyer, gdzie zaskakuje połączenie klasycznych elementów z bardziej współczesnymi, a nawet socrealistycznymi. – Przedwojenni bywalcy opery po wejściu do otwartego w 1965 r. gmachu byli zaskoczeni wielkością foyer, przestronnością szatni, szerokością korytarzy i klatek schodowych – wyjaśnia przewodnik. Kamienne posadzki zostały ułożone z polskiego marmuru. Kunszt projektantów można podziwiać już przed głównymi schodami. Ciekawie skomponowane kolorystycznie motywy roślinne nie przygniatają przepychem – są proste, ale pełne smaku i klasy.
Brązy i żółcie przewijają się we wszystkich elementach wystroju foyer. Po wejściu na jego główną część największe wrażenie robi mozaika na podłodze, ułożona z fragmentów drewna pochodzących z różnorodnych gatunków drzew. Elementy wykończeniowe z brązu są projektem Zofii Demkowskiej. Zachwyt budzą żyrandole i kandelabry autorstwa prof. Tadeusza Gronowskiego, który zaprojektował również meble i wnętrza loży rządowej oraz cztery gobeliny. Gobeliny, podobnie jak żyrandole i mozaika na posadzce przy wejściu głównym, wprowadzają do statecznych wnętrz element dynamizujący – motywy roślinne. Ozdobą foyer są również dwie płaskorzeźby przedstawiające porwanie Sabinek, autorstwa prof. Franciszka Strynkiewicza. Natomiast prof. Bohdan Pniewski zaprojektował meble stojące w recepcji, palarniach i bufetach.
Z foyer znajduje się wejście do Sal Redutowych, w których przed wojną spektakle wystawiał Teatr Reduty. Obecnie w niemal pałacowych wnętrzach mieści się Muzeum Teatralne. Przestronne sale z galerią nadają się zarówno do celów artystycznych (koncerty kameralne), jak i reprezentacyjnych (bankiety, kolacje).
Widownia po wojnie została zaprojektowana na nowo. Nie przypomina już XIX-wiecznych sal operowych z układem lożowym. Jest bardziej rozłożysta, z dużym parterem i amfiteatrem oraz trzema piętrami balkonów. Sufit o „księżycowej” fakturze składa się z trzech plafonów utrzymanych w tonacji biało-perłowej. Ten nieziemski wzór powstał poprzez umieszczenie kilku tysięcy misek porcelitowych (różnej wielkości), które pełnią ważną rolę w akustyce sali. Ukształtowanie białych ścian i boazerii oraz pokrycie ich specjalnymi lakierami jest również wynikiem potrzeb akustycznych. Biało-kremowe ściany i sufit kontrastują z amarantowymi fotelami, a całość dopełniają złocenia na widowni, między plafonami sufitu i wokół okna scenicznego.
Scena przygniata ogromem przestrzeni (1150 m2), którą potęguje duże zascenie, dwie kieszenie boczne wyposażone w wózki sceniczne i dwie kolejne, służące jako magazyny dekoracji. A te ostatnie są gigantyczne, składane z wielu elementów, przesuwane przy udziale kilkudziesięciu mężczyzn. Scena stanowi również przejście do zaplecza – drugiego z teatralnych „światów”. Przedsionkiem do niego jest ogromna winda towarowa, która dociera do przepastnych piwnic, prześwitu, jak i na samą górę, do ogromnych pracowni teatralnych.
Zaplecze techniczne Opery Narodowej to ogromna górna malarnia, zbudowana na bazie koła, znajdująca się bezpośrednio nad widownią. Poziom niżej jest dolna malarnia. Ogromne metalowe wrota prowadzą w stronę kolejnej hali – stolarni. Dalej po małych, przyklejonych do ścian schodkach i balkonikach wchodzimy na sam szczyt. Samo spojrzenie w dół zapiera dech – w tym miejscu można rzeczywiście budować gigantyczne drewniane konstrukcje. Mniejsze, sąsiednie pomieszczenie, do którego wchodzi się przez masywne wrota, kryje stolarnię, gdzie króluje prostota, a nawet pierwotność. Z kolei ogromne piwnice kryją stare dekoracje i rekwizyty, a w potężnej przestrzeni pod zapadniami człowiek czuje się jak trybik w gigantycznym silniku.
Teatr Wielki jest aktualnie na etapie metamorfozy. Od dwóch lat ma nowych menedżerów, pozyskano również nowe twarze aktorskie i – co nie bez znaczenia – sponsorów. Od października 2008 roku dyrektorem naczelnym Teatru Wielkiego jest Waldemar Dąbrowski, który w latach 2002-2005 był ministrem kultury. Dyrektorem artystycznym jest reżyser Mariusz Treliński – jego inscenizacje operowe są ozdobą repertuaru operowego nie tylko w Warszawie, ale i w Waszyngtonie, Los Angeles, Sankt Petersburgu, Tel Awiwie, Wilnie i Bratysławie. Dyrektorem baletu jest natomiast znany w świecie polski choreograf Krzysztof Pastor. Pod jego dyrekcją zespół baletowy Opery Narodowej uzyskał od dawna postulowaną autonomię artystyczną. Na wniosek dyrektora Dabrowskiego, minister kultury wyodrębnił balet w strukturze teatru i podniósł zespól do rangi Polskiego Baletu Narodowego jako równorzędnego partnera Opery Narodowej w Teatrze Wielkim.
Teatr Wielki Operę Narodową mieliśmy możliwość zwiedzić dzięki uprzejmości dyrekcji Teatru, Operatora Sieci Komórkowej Plus Razem Lepiej, sponsora wielu przedsięwzięć kulturalnych, między innymi festiwalu OFF Plus Camera i Agencji C-Media.
Urszula Giżyńska