Historia na naszych oczach
0697 / nr 15 / 2005-04-14
Po trzydziestu godzinach podróży autokarem do Rzymu i wielogodzinnym przesuwaniu się w kilometrowej kolejce mogłem przystanąć na moment wreszcie naprzeciw ciała Człowieka, którego – choć nigdy osobiście nie spotkałem – znałem jak kogoś najbliższego. Kiedy został wybrany, ja byłem w takim wieku, że słabo orientowałem się kto to taki, ten “papież”. Ale już wtedy dla mnie jak i dla moich rówieśników, był absolutnym idolem, którego imię, nawet największy chuligan w klasie wymawiał z nabożnym szacunkiem. A za oknem szalał wtedy komunizm…