Bolesław „Wojtek” Omyła – Częstochowianin z Batalionu „Zośka”


Związki Częstochowy z powstańczą Warszawą na trwałe wpisują się nie tylko w kanon historii naszego miasta i regionu, ale coraz wyraźniej stają się obecne w makrohistorycznym spojrzeniu na najnowsze dzieje Polski.

W tym roku, w te sierpniowe dni, w sposób szczególny, nie tylko będziemy wspominać heroizm warszawiaków z 1944 roku, ale także postać „Wojtka” Omyły. Częstochowianina z wyboru, żołnierza słynnego Harcerskiego Batalionu Armii Krajowej „Zośka”, poległego 8 sierpnia 1944 roku w czasie powstańczych walk na wolskim cmentarzu ewangelicko – augsburskim.
Dokładnie 7 sierpnia 2012 roku, w wigilię kolejnej rocznicy jego śmierci, w symboliczny sposób – poprzez umieszczenie specjalnej tablicy – podniesiemy do rangi „miejsca pamięci” dom, w którym mieszkał z rodziną „Wojtek”, zanim „poszedł” na wojnę. To właśnie w jednym z mieszkań w kamienicy przy ulicy Krakowskiej 36 ten młody człowiek podjął decyzję o swoim czynnym zaangażowaniu w walkę z niemieckim okupantem. Tutaj jego młodzieńczy bunt przeciwko zniewoleniu Ojczyzny zamienił się w postawę oporu i jednoznacznego działania dla sprawy niepodległości.
Bolesław Omyła, bo tak brzmi jego pierwsze imię, urodził się w święto Trzech Króli – 6 stycznia 1924 roku w Warszawie w rodzinie oficera Wojska Polskiego. Pan Antoni był długoletnim instruktorem w Centrum Wyszkolenia Saperów w Modlinie, placówce, którą ukończył min. kapitan Maciej Kalenkiewicz, późniejszy współtwórca słynnej grupy „Cichociemnych”, poległy w walce z sowieckim najeźdźcą. W Modlinie Bolek spędził dzieciństwo, ale jako sześciolatek wrócił do Warszawy i rozpoczął edukację w Szkole Powszechnej im. Józefa Piłsudskiego. Do wybuchu wojny naukę kontynuował w Prywatnym Koedukacyjnym Gimnazjum Koła Rodziny Wojskowej.
Kampania wrześniowa to dla milionów Polaków czas tragiczny, czas, w którym śmierć i wygnanie było powszechnie obecnym doświadczeniem. Nie ominęło ono również rodziny Omyłów. Najpierw ucieczka z Warszawy – drogą na Wschód, i pobyt w Kowlu, potem „cudowny” powrót do stolicy i wreszcie Częstochowa.
Omyłowie nigdy nie zaniechali kontaktów z Warszawą i odwiedzali to miasto, zawsze, kiedy tylko było to możliwe. Sam Bolek 7 lutego 1943 roku został zaprzysiężony w Warszawskiej Chorągwi Szarych Szeregów jako harcerz i żołnierz. Przyjął pseudonim „Wojtek”, który od tej pory zastąpił jego pierwsze imię, co ciekawe, również w kontaktach z bliskimi. Trzeba jednak przypomnieć, że harcerzem był od 1934 roku, kiedy to jako dziesięciolatek został przyjęty do 68 Męskiej Modlińskiej Drużyny im. Tadeusza Kościuszki.
Wprowadzającym go do Szarych Szeregów był poznany w Kowlu Tadeusz Milewski „Ćwik”, w Organizacji od stycznia 1941 roku. Pochodzący z rodziny orędowników walki o polskość Wolnego Miasta Gdańska, harcmistrz i członek Sodalicji Marjańskiej. Wypędzony przez Niemców z Pomorza wraz z najbliższymi, poznał Bolka w czasie wrześniowej tułaczki i jako starszy kolega, wkrótce przyjaciel i przełożony, stał się dla niego autorytetem i wzorem do naśladowania. Po wojnie zamierzał wrócić do Trójmiasta i prowadzić „harcerską robotę”, przy czym bardzo poważnie liczył na pomoc nowo poznanego druha.
Wojenna rzeczywistość, szerząca się przemoc i terror okupantów miały olbrzymi wpływ na osobowość „Wojtka”. Oddając się służbie w harcerstwie nigdy nie zapominał o najbliższych. Przeciwnie, idee skautingu pojmował w sposób bardzo poważny i w jego jej pojmowaniu nie było miejsca na żaden kompromis. Nie palił tytoniu, nie pił alkoholu i kochał Polskę. Kochał prawdziwą miłością, tak jak tylko młody człowiek – patriota może kochać swoją Ojczyznę. Jego wrażliwość na cierpienie innych zawsze budziła podziw otoczenia, więcej, jako prawdziwie miłujący bliźniego uczestniczył w różnorodnych formach modlitewnej zadumy. Był czynnym, praktykującym katolikiem. Często uczestniczył w ofierze mszy świętej i przyjmował komunię świętą, modlił się z różańcem w ręku. Wiara dodawała mu otuchy, a spotkania z Czarną Madonną na Jasnej Górze umacniały w postanowieniu czynienia tego co dobre, ale i tego co żołnierz, obrońca ciemiężonej Ojczyzny czynić powinien. Swoimi przemyśleniami dzielił się z przyjaciółmi, w końcu podjął decyzje o włączeniu się w działalność konspiracyjną.
W lipcu 1944 roku, na kilka dni przed wybuchem Powstania, opuścił Częstochowę i przyjechał do Warszawy, otrzymał przydział do II Plutonu „Alek” 2 Kompanii „Rudy” Batalionu Armii Krajowej ”Zośka”. W tym samym batalionie służył również Tadeusz Milewski. Pierwsze chwile Powstania to euforia i zwycięskie potyczki z Niemcami. Chłopcy biorą udział w walkach na Woli. Ich batalion zajmuje cmentarz żydowski, a 5 sierpnia wyzwala obóz koncentracyjny „Gęsiówka”, uwalniając 348 więźniów. Wojenna przyjaźń przetrwała, aż do końca ich krótkiego życia. „Ćwik” nigdy jednak do Gdańska nie wrócił, rozerwał go artyleryjski pocisk w „zwycięskim” piątym dniu Powstania. „Wojtek”, który był organizatorem pogrzebu przyjaciela, zginął trzy dni później.
„Wojtek” Omyła, Częstochowianin i Powstaniec, spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie w kwaterze powstańczej Batalionu „Zośka”. Ważnym i wymownym zarazem jest, że po 68 latach od jego bohaterskiej śmierci, również w Częstochowie znaleźli się ludzie, którzy nie tylko postanowili przywołać jego pamięć, ale także trwale wpisać ją w pejzaż częstochowskiej ulicy.

Sławomir Maślikowski

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *