“Bóg bogaty w miłosierdzie” z takim przesłaniem przybył w Sierpniu Ojciec Święty. W Sierpniu, miesiącu dla Polski symbolicznym. I w tym samym miesiącu żegnaliśmy trzech “ludzi Sierpnia 80 r.”. Ludzi “bogatych w miłosierdzie”.
Urszula Bal. Skromna pani prawnik z biura poselskiego Unii Wolności, radca prawny w Mykanowie i Kruszynie. “Siłaczka” czasów stanu wojennego. Trudno opisać Jej zapał, Jej wysiłek włożony w pomoc ludziom, w realizację idei solidarności; tej pisanej wielką i małą literą.
“Bóg bogaty w miłosierdzie” z takim przesłaniem przybył w Sierpniu Ojciec Święty. W Sierpniu, miesiącu dla Polski symbolicznym. I w tym samym miesiącu żegnaliśmy trzech “ludzi Sierpnia 80 r.”. Ludzi “bogatych w miłosierdzie”.
Urszula Bal. Skromna pani prawnik z biura poselskiego Unii Wolności, radca prawny w Mykanowie i Kruszynie. “Siłaczka” czasów stanu wojennego. Trudno opisać Jej zapał, Jej wysiłek włożony w pomoc ludziom, w realizację idei solidarności; tej pisanej wielką i małą literą.
Gdy nastał stan wojenny dzień w dzień biegała z pomocą i dobrym słowem do rodzin więzionych i internowanych. Była na każdym procesie represjonowanych działaczy. I sama też, gdy wpadła pierwsza drukarnia “CDN”, zaangażowała się w “konspirę”. W małym gronie dwóch kobiet i taksówkarza, korzystając ze schronienia u księdza w podczęstochowskiej parafii, drukowano tysiące stron “Wytrwamy”, “Nadziei” i innych pism świadczących o istnieniu Solidarności. Wspomnienia Jej z tego okresu, to jak materiał na dobry film sensacyjny.
Przejście z PRL-u do wolnej Polski potraktowała jak nakaz nowej służby społecznej. Przy biurze poselskim stworzyła znakomite biuro pomocy prawnej. Przychodzili tu różni nieszczęśnicy, ludzie pokrzywdzeni, ludzie nie mogący poradzić sobie ze skomplikowaną literą prawa lub bezduszną biurokracją. Ich ciężar brała Urszula na swoje barki. Sama z ich papierami biegała po sądach i urzędach; forsowała mury biurokracji, przekonywała urzędników, by zza litery kodeksu widzieli żywych ludzi.
Choć do grona Jej bliskich znajomych należeli posłowie i prezydenci – nigdy nie przyszło Jej przez myśl, by korzystać z tego, by zyskać od państwa synekurę za zasługi. Rankiem PKS-em jechała do swojej gminy; popołudnia spędzała na dyżurze w biurze poselskim. Mordercze tempo pracy wyczerpywało, lecz nigdy nie odmówiła pomocy kolejnemu nieszczęśnikowi skrzywdzonemu przez ludzi lub prawo. W końcu tego tempa nie wytrzymało serce. Zmarła 6 sierpnia.
Tydzień później kolejna smutna wiadomość. Odszedł w ślady Urszuli Jej bliski kolega, mecenas Grzegorz Kosiński. Kolejny człowiek Sierpnia.
Od pierwszej sprawy, od obrony Mariana Zembrzuskiego w 1981, Grzegorz Kosiński stał się w tamtych trudnych latach obrońcą ludzi z “Solidarności”. Choć przykro mówić, po śmierci mecenasa Kołakowskiego, jedynym częstochowskim adwokatem, na którego pomoc opozycja zawsze mogła liczyć. Można to zrozumieć, angażowanie się w sprawy polityczne w okresie PRL w naszej prowincjonalnej Częstochowie mogło przekreślić karierę, wpływało ujemnie na zarobki, groziło pozbawieniem prawa do wykonywania zawodu. Tym większy szacunek należy się Grzegorzowi Kosińskiemu.
Robił to przy tym w pełni bezinteresownie, od działaczy “Solidarności” pobierał tylko “opłatę obowiązkową” (wymaganą prawem) rezygnując z honorarium za poradę, wypisanie pisma procesowego itd. Był czymś więcej niż obrońcą, stał się doradcą prawnym “podziemia”. Jego pomysłem było nagłaśnianie każdej sprawy “politycznej”; wiedział, że im większa jawność, tym większe szanse działaczy opozycji na sprawiedliwszy proces. Jego też pomysłem było ściąganie “gwiazd palestry” na procesy “Solidarności”. Był to taki chwyt psychologiczny, nawet najbardziej dyspozycyjny sędzia w stanie wojennym liczył się z adwokatami noszącymi znane nazwiska. Grzegorz, zapraszając kolegów z Warszawy i Krakowa, celowo usuwał się w cień. Ale dla bronionych, tak naprawdę, pozostawał najważniejszą opoką. On analizował akta przygotowane przez prokuraturę, on ustalał linię obrony, on służył pomocą w czasie śledztwa… A w wolnej Polsce pozostał tym kim był. Skromnym adwokatem, cenionym specjalistą od spraw karnych. Dobrym człowiekiem, bogatym w miłosierdzie.
I także w Sierpniu, także przed wizytą Ojca Świętego, żegnaliśmy kolejnego wielkiego częstochowianina. Stanisława Nietrestę. Jako najstarszemu z radnych wybranych w 1990 r. przyszło mu otwierać I Sesję “odrodzonego samorządu”. Był jednym z tych nielicznych radnych pamiętających samorząd przedwojenny. Był nauczycielem wychowującym dzieci zgodnie z ideałami Polski Niepodległej, ideałami wyniesionymi z domu i przedwojennego seminarium nauczycielskiego.
Nie było to łatwe. Jako “klerykała” i “reakcjonistę” nie raz spotykały Go sankcje ze strony władzy. Pozbawiono Go kierownictwa szkoły we Wrzosowej. Wszelkimi sposobami ograniczano Jego możliwości pracy jako wychowawcy.
W smutnych latach 80-tych odgrywał ogromną rolę w naszym mieście; rolę zapominaną dziś i lekceważoną. Jego syn, dr Krystian Nietresta wyemigrował do Kanady. Tam w stanie wojennym zorganizował pomoc dla polskich szpitali. Pomoc ta docierała do trzech szpitali częstochowskich – WSZ im. Orłowskiego, szpitala im. Rydygiera, szpitala przy Mickiewicza i szpitala w Blachowni. W sumie 13 transportów darów, blisko 7 tys. preparatów i urządzeń medycznych, ogromne ilości strzykawek jednorazowych i masek tlenowych. W tamtych czasach, gdy brakowało wszystkiego, była to pomoc nieoceniona, dar życia dla wielu częstochowian.
Stanisław Nietresta był inicjatorem tej pomocy, osobiście przywoził zestawy darów z Kanady. I z własnej kieszeni płacił naliczane przez władze cło. Tak. W tych czasach władza nie mogła zapewnić podstawowych rzeczy koniecznych do leczenia, ale pazernie sięgała po pieniądze nakładając cło na dary pochodzące z dobrowolnej zbiórki Polonii.
W 1992 r. zmarł dr Krystian Nietresta. Dziesięć lat później pożegnaliśmy Jego Ojca – nestora I Rady Miasta.
Sierpień 1980 obudził w Polsce to co było najlepsze; solidarność oznaczała bezinteresowną pomoc bliźnim. W Sierpniu 80 r. udowodniliśmy, że jako Naród posiadamy ogromne zasoby “bogactwa”, bo nie brak w nim było ludzi “bogatych w miłosierdzie”.
Trzy życiorysy osób zmarłych podczas tegorocznego Sierpnia. Trzy wzorce postaw ludzkich. I słowa Ojca Świętego, przypominające nam o podstawowych obowiązkach. Polski Sierpień 2002.
Jarosław Kapsa