Od 6 lutego do 8 marca w Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie można oglądać prace wyróżnione w Międzynarodowym Biennale Pasteli, organizowanym przez Małopolskie Biuro Wystaw Artystycznych w Nowym Sączu.
Pomysłodawcą i realizatorem przedsięwzięcia, zainaugurowanego w 1987 roku jako Ogólnopolska Wystawa Pasteli jest Krzysztof Kuliś, malarz, dyrektor Małopolskiego Biura Wystaw Artystycznych w Nowym Sączu, prezes Stowarzyszenia Pastelistów Polskich. Współorganizatorem i propagatorem Biennale jest Stowarzyszenie Pastelistów Polskich, które powstało w roku 1995 dzięki inicjatywie laureatów i uczestników dotychczasowych przeglądów.
Do tegorocznej, czwartej edycji Biennale zgłosiło się 193 artystów z 24 państw ( 119 artystów z Polski, 74 artystów zagranicznych) zgłaszając łącznie 533 prace. Po dwóch etapach oceny Jury, w skład którego weszły wybitne osobowości twórcze z Ukrainy, Holandii, Słowacji, Rumunii oraz Polski, przyznało nagrody i wyróżnienia oraz wybrało blisko 170 prac, które składają się na wystawę pokonkursową. Prezentacja uderza różnorodnością motywów i tematów, możliwości kreacji artystycznej w tej technice malarskiej.
W prezentacji nie zabrakło i częstochowskich akcentów, do wystawy zakwalifikowano prace Elżbiety Chodorowskiej, Joanny Garasińskiej, Izabeli Kity i Rafała Stępniaka (laureat wyróżnienia honorowego)
Rozmawiamy z organizatorem Biennale Krzysztofem Kulisiem
Biennale ma już długą historię.
Jak z perspektywy ocenia Pan poziom przedsięwzięcia?
– Każda prezentacja odzwierciedla aktualną kondycję czy sposób obrazowania różnych zjawisk. Mogą to być filozofie, kolorystyka , dramaturgia czasów. Ta różnorodność nadaje wystawie niepowtarzalnej wartości i klimatu, a od 2000 roku, gdy stała się międzynarodową, dodatkowo pokazuje koloryt i bogactwo innych krajów, ich temperament i sposób wyrażania uczuć.
Zauważa się zdecydowane różnice?
– Naturalnie, przykładem są artyści z Danii i Ukrainy. Duńczycy są bardziej konceptualni, zrównoważeni, Ukraińcy natomiast swoją twórczość pokazują przez nawiązanie do bajek, legend, rosyjskiego bajkowego lub propagandowego opisywania świata. Artyści z północy bawią się szczegółem, symbolem, plamą. Da sie jeszcze odczuć szkołę włoską, francuską, gdzie jest bardzo dużo koloryzmu i nawiązania do impresjonizmu.
Wystawa nie ma tematu przewodniego.
– Skoncentrowaliśmy się na technice i wybraliśmy pastel. Kiedyś próbowaliśmy zróżnicować techniki, nic z tego nie wyszło. Stowarzyszenie Pastelistów Polskich robi tematyczne warsztaty i pleneru, na przykład co roku akt nad Wisłą. Inne tematy plenerów to portret, pejzaż, dziecko, sacrum. Prace z tych inicjatyw trafiają na biennale.
Jakie są kryteria oceny prac w Biennale?
– To ocena dwustopniowa. Na podstawie fotografii prac, nadesłanych z całego świata jury kwalifikacyjne przyjmuje te – ich zdaniem – najlepsze, potem artyści przysyłają oryginały. Drugie jury – międzynarodowe – decyduje komu przyznać nagrody i wyróżnienia.
Czy zdjęcie odda urok pracy??
– Nie zawsze, czasem są niespodzianki in plus i in minus. Czasem kolory pracy są inne, czy inna technika. Ten system ma jednak więcej praktycznych stron.
A dokładnie, co jest brane pod uwagę w ocenie jury?
– Tego nikt nie wie, tak jak to, dlaczego jury Chopinowskie wybrało tego, a nie innego pianistę. Ocena jest wypadkową głosów różnych twórców, o różnych poglądach i filozofiach. Ja jako komisarz wystawy nie interpretuję i nie oceniam wyroków jury. Wiem tylko, że dbamy o wysoki poziom artystyczny. Artyści są sprawdzani pod względem profesjonalizmu.
Co, prócz satysfakcji, może odczuwać pomysłodawca i organizator tak dużego przedsięwzięcia?
– Radość, że idea się rozszerza. Już sam fakt przekształcenia Biennale w międzynarodowy projekt to powód do ogromnego zadowolenia. Poza tym jestem najstarszym dyrektora BWA w Polsce, niejako marszałkiem seniorem. Pracuję na tym stanowisku od 1973 roku. Sam maluję pastelem i chciałem zobaczyć jak robią to inni, stąd pomysł na ten konkurs.
Dlaczego właśnie wybraliście Państwo pastel?
– Ta technika ma wiele atutów. Można nią jednocześnie ilustrować i malować osiągając wspaniałe gradacje barwne. Nie trzeba czekać na wyschnięcie, jak w przypadku obrazu olejnego, produkt jest natychmiastowy. Nie brudzi się rąk, rękawów. Poza tym kolor nie płowieje, utrzymuje się przez wieki. Jedyny mankament pasteli to wrażliwość na urazy mechaniczne, dlatego zawsze praca jest pod szkłem.
Ramka
Jak pisze w swej książce o technikach malarskich znakomity znawca tematu profesor ASP w Krakowie Władysław Ślesiński – historia pastelu sięga jeszcze XVI wieku. Stosowanie jej przepisuje się już Leonardowi da Vinci, który wykonał nimi studia do głów „Ostatniej Wieczerzy”. Artyści włoscy i holenderscy używali pasteli do szkiców wstępnych i studyjnych. Po 1620 roku powstała we Francji szkoła rysowników, którzy mistrzowsko opanowali tę technikę. Posługiwali się nią także Jean Clouet, La Tour, Vivian i inni.
Pastel przeżywał świetność w wieku XVIII, gdzie występując jako technika samodzielna przyczynił się znakomicie do wyrazu artystycznego epoki rokoka. Później nastąpił pewien zastój i dopiero w połowie XIX wieku pastel znów rozkwita w twórczości, przede wszystkim Degasa, Mengesa, co nie pozostawało bez wpływu na impresjonizm. Także Henri de Touluse – Lautrec tworzył swoje słynne plakaty i sceny rodzajowe w tej technice. Artyści polscy chętnie jej używali – do perfekcji doprowadził ją w studiach portretowych Stanisław Wyspiański i inni młodopolscy malarze, a w okresie międzywojennym – Stanisław Ignacy Witkiewicz, który założył słynną „firmę portretową”.
Istotą pasteli jest ich świetlistość i trwałość kolorów wynikająca z małej ilości wypełniacza absorbującego światło. Jest technika prosta i łatwa, gdyż nie wymaga koniecznych w malarstwie olejnym gruntów, oprzyrządowań, palet, sztalug, mnóstwa akcesoriów itp. jest technika z pogranicza. Można nią malować i rysować – niepostrzeżenie przechodząc z jednego w drugie, uzyskując ciekawe efekty na papierze, kartonie, jedwabiu, czy odpowiednio przygotowanym płótnie.
Z katalogu do wystawy Krzysztof Kuliś
URSZULA GIŻYŃSKA