Dzięki środkom Generalnego Konserwatora Zabytków, w ramach programu chroniącego zabytki budownictwa sakralnego drewnianego, wykonano inwentaryzację oraz prace dokumentacyjne, przygotowujące restaurację kościoła w Truskolasach. Przeprowadzono także dezynfekcję kościoła w Zrębicach. Rozpoczęło się zabezpieczanie ruin w Bobolicach, właściciele obiektu planują odbudowę muru.
Dzięki środkom Generalnego Konserwatora Zabytków, w ramach programu chroniącego zabytki budownictwa sakralnego drewnianego, wykonano inwentaryzację oraz prace dokumentacyjne, przygotowujące restaurację kościoła w Truskolasach. Przeprowadzono także dezynfekcję kościoła w Zrębicach. Rozpoczęło się zabezpieczanie ruin w Bobolicach, właściciele obiektu planują odbudowę muru.
Dwa wymienione kościoły, to najpiękniejsze przykłady budownictwa drewnianego na terenie regionu częstochowskiego. Kościół św. Mikołaja w Truskolasach wzniesiony na wzgórzu w XVIII w., to największa barokowa świątynia drewniana w regionie. Prace dokumentacyjne pozwoliły określić zakres prac koniecznych, by ten piękny zabytek zyskał stosowne zabezpieczenie. Zwrócono uwagę na poważny problem dotyczący usadowienia kościoła – zbyt płytko, na piasku. To, prawdopodobnie, było przyczyną rozebrania w XIX w. dwóch wież, obecnie zaś powoduje zachwianie statyki. Konieczna jest więc wymiana gruntu, niezbędna też wymiana belek podwałowych. Projektanci, dążąc do odtworzenia dawnego kształtu obiektu, opowiadają się także za wymianą pokrycia dachu. Kilkanaście lat temu wymieniono charakterystyczne gonty drewniane na blachę.
“Koszt koniecznych prac jest bardzo wysoki. Sama instalacja przeciwpożarowa i przeciwwłamaniowa, to koszt ponad 100 tys. zł” – mówi pani Jadwiga Borowska – Antoniewicz z Państwowej Inspekcji Ochrony Zabytków – “Restauracja kościoła wymaga wielkiej mobilizacji społeczności. Być może powinien powstać jakiś społeczny komitet lub fundacja ratowania kościoła w Truskolasach. Dzięki środkom od Generalnego Konserwatora Zabytków mamy wykonaną szczegółową inwentaryzację, także dokumentację fotometryczną. Jest to jedyny obiekt w naszym regionie posiadający taki materiał archwistyczny”.
Tylko częściowo powiodły się zamierzenia wobec kościoła św. Idziego w Zrębicach. Wykonano dezynfekcję ratując substancję drewnianą przed szkodnikami. Zabrakło jednak środków na wykonanie dokumentacji przygotowującej prace zabezpieczające. Być może na ten cel uda się pozyskać środki w przyszłym roku. I tu będzie potrzebny duży wysiłek finansowy, przekraczający lokalne możliwości. Ta perła jurajska, kultowy kościółek drewniany na szlaku pielgrzymkowym może zostać zachowana tylko dzięki pomocy mieszkańców całego regionu.
Ważną nowiną jest także rozpoczęcie prac na zamku w Bobolicach. Właściciele (zamek jest w rękach prywatnych) uzgodnili z konserwatorem zabytków zakres prac. Zgodnie z wnioskami konserwatorskimi zostanie ograniczony dostęp do ruin. Odtworzony będzie mur – według przebiegu ustalonego w pracach archeologicznych. Odbudowany dawny układ bramy od strony wschodniej. W dalszej kolejności przewidziane jest odgruzowanie wnętrz zamku, przeprowadzenie odwodnienia. Prace zostaną wykonane na koszt właścicieli. Po ich przeprowadzeniu, na podstawie przedłożonych rachunków, będą oni mogli starać się o częściową refundację.
Na informacje o bieżących pracach służb konserwatorskich nakłada się jednak cień. Nikt nie jest dziś w stanie powiedzieć, jaka będzie przyszłość polskiego systemu ochrony zabytków. Decyzją nowego rządu zlikwidowano urząd Generalnego Konserwatora Zabytków. Co jednak dalej? Kto przejmie obowiązki GKZ wynikające z ustawy? Jaka będzie przyszłość rozpoczętych programów – w tym dla nas bardzo istotnego programu ochrony sakralnego budownictwa drewnianego? Czy po likwidacji urzędu centralnego nie przyjdzie czas na likwidację służb konserwatorskich?
Był już taki okres w dziejach PRL. Osoba pełniąca rolę wojewódzkiego konserwatora zabytków była zwykłym urzędnikiem w Wydziale Kultury Urzędu wojewódzkiego. I był to najczarniejszy okres dla naszego dziedzictwa kulturowego. Ze wstydem możemy wymienić przykłady zniszczeń wspaniałych obiektów, zniszczeń porównywalnych do poniesionych w czasach wojen.
Niefortunnie na czas zmiany polityki rządu wobec zabytków nałożyła się sprawa oskarżenia i aresztowania Aleksandra Brody, Generalnego Konserwatora Zabytków. Zarzut mu przedstawiony nie uzasadniał tak spektakularnego aresztowania. Trudno dziś mówić o winie lub niewinności oskarżonego Generalnego Konserwatora. Ale można obserwować negatywne skutki takiego działania władzy.
Decyzja o likwidacji urzędu Generalnego Konserwatora Zabytków nie spowodowała głośnych sprzeciwów środowisk związanych z kulturą polską. Tak jakby krępowała je świadomość, że protest może być utożsamiany z obroną osoby a nie urzędu i jego zadań. Polska miała w zakresie tworzenia modelu służb ochrony zabytków pionierskie doświadczenie na tle innych krajów europejskich. Koncepcja instytucjonalnej ochrony pamiątek narodowych została już w 1826 r. sformułowana przez Artura Potockiego, pierwszy polski akt prawny chroniący zabytki wydano już w 1918 r.; kolejny – dekret Prezydenta RP z 1928 (obowiązujący do 1962 r.) uważano powszechnie za wzorcowy dla krajów europejskich. I teraz, bez słowa protestu godzimy się na niszczenie tego dorobku, bo podobno jedna osoba obwiniana jest o łapówkarstwo.
Spektakularne aresztowanie przyczyniło się także do pewnego rodzaju sparaliżowania służb. Służby konserwatorskie pełnią nielubianą społecznie funkcję policyjną. Dla przeciętnego właściciela lub użytkownika obiektu zabytkowego nie jest miły nadzór. Ludzie nie lubią, gdy im się coś nakazuje lub zakazuje; nie zawsze rozumieją, dlaczego nie wolno im przebudować secesyjnej kamiennicy w pałacyk ze szkła i betonu, dlaczego muszą uzgadniać każdą fazę remontu kupionego na wsi dworu czy pałacu. Dla części tych właścicieli i użytkowników spektakularna forma aresztowania Aleksandra Brody stanowi proste wyjaśnienie skomplikowanych spraw. Konserwator się czepia, nie zgadza się na planszę reklamową na moim budynku, na dobudowanie pięterka na starej kamienicy, na wyburzenie starej chałupy – czepia się, bo czeka na łapówkę. Skutki takiego “prostego myślenia” odczuć możemy bardzo boleśnie.
Cieszmy się, że w takiej sytuacji coś się robi. Lecz strach człowieka ogarnia, gdy – tak jak Ministerstwo Kultury z łatwością odrzuciło człon nazwy “Dziedzictwo Narodowe” – rząd i Sejm odrzucą ochronę owego dziedzictwa z katalogu zadań publicznych. Trudno wyobrazić sobie Polskę bez bagażu tradycji, bez pomników naszej kultury, bez tego wszystkiego, co świadczyło o naszej cywilizacji.
JAROSŁAW KAPSA