Granatowy fartuszek czy kolorowy t-shirt?
W ubiegłą środę w Zespole Szkół im. W. Reymonta w Częstochowie na debacie dotyczącej ubioru młodzieży w szkole spotkali uczniowie częstochowskich szkół, nauczyciele, rodzice, przedstawiciele Urzędu Miasta (Dorota Sobala, naczelnik Wydziału Edukacji i Sportu) oraz redaktorzy czasopisma edukacyjnego “Ergo”.
Żywe dysputy toczyły się nie tylko na temat kolorystyki i fasonu stroju szkolnego, ale również fryzur, makijażu, biżuterii, tatuaży. Nie zabrakło bulwersujących wypowiedzi. – Dlaczego nie mogę spełniać swoich zachcianek? – krzyczała uczennica z kilkoma kolczykami w uchu i irokezem na głowie. – A gdzie podziała się tolerancja, przecież to szkoła powinna jej uczyć – wturowała jej oburzona koleżanka o ekstrawaganckim wyglądzie. Młodzi mężczyźni, prawie jednogłośnie stwierdzili, że lubią popatrzeć na swoje koleżanki w krótkich koszulkach, odsłaniających pępek.
Naprzeciw uczniom, postulującym ekscentryczny i często kuriozalny wygląd, stanęli ci “w granatowych fartuszkach”. – Szkoła to nie dyskoteka, szkoła to miejsce, gdzie zdobywa się wiedzę – twierdzili. Opowiedzieli się za swobodą, ale stonowanymi kolorami w ubiorze, stosowaniem umiaru w robieniu makijażu, fryzur.
– Najważniejsze, że uczniowie mieli możliwość podyskutowania ze sobą i wypowiedzenia swoich racji. Oczywiście, czasami ponosiły ich nerwy i podnosili głos. Jednak nie ma się co dziwić, skoro nawet dorośli w mediach nie potrafią podczas rozmowy dojść do consensusu. Dyskusje były zacięte, poglądy odmienne, ale myślę, że młodzież ma trochę zdrowego rozsądku i zaakceptuje projekt, który zostanie wprowadzony do statutu szkoły – podsumował Dariusz Zając, wicedyrektor ZS, który, niegdyś jako uczeń “Sienkiewicza”, chodził w granatowym mundurku, ale jak sam przyznaje, czasy się zmieniły.
ANNA KNAPIK-BEŚKA