Wydarzeniem towarzyskim w Polsce, w ciągu ostatnich tygodni, jest dyskusja na temat emisji w jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych programu pt. “Big Brother”. Nie będę poświęcał ani minuty czasu, ani nawet jednego zdania wyjaśnianiu, czego program dotyczy, czy też z jakiego pochodzi gatunku, bo jestem przekonany, że każdy, z całym szacunkiem dla Czytelników “Gazety Częstochowskiej”, już zdążył zabawić się w podglądacza i przynajmniej jeden odcinek (choćby pod osłoną nocy i przy zgaszonym świetle) sobie obejrzeć.
Program od początku wywoływał wiele kontrowersji do tego stopnia, że wzbudził odrazę niemal wszystkich instytucji życia publicznego i wszystkich opcji politycznych w naszym kraju. Poszły za tym stosowne protesty, apele i oświadczenia, zapewne szczere w swojej warstwie merytorycznej, ale przy okazji dające okazję przypomnienia o sobie opinii publicznej, tym bardziej, że zgoda zapanowała w tym względzie ponad podziałami.
Jak to się potem przełoży na sondaże zaufania, tego nikt nie wie. Tym bardziej, że jak dowodzą badania, parę milionów ludzi ogląda “Wielkiego Brata”. I tu, muszę przyznać, że wcale mnie to nie dziwi, a nawet nie gorszy, choć sam mam o tego typu pomysłach jak najgorsze zdanie. Po obejrzeniu kilku odcinków dochodzę do wniosku, że przydałoby się paru idiotom otworzyć kombinerkami czerepy i przy pomocy zwykłego śrubokręta wyregulować pracę ich mózgów. Rzecz jasna nie chodzi tutaj o widzów tego spektaklu, bo ten grzech jest w stanie popełnić każdy. A jeżeli to nieprawda, niech zgłosi się choćby jeden obywatel, który nigdy w życiu nie zaglądał przez dziurkę od klucza, albo nie korciło go do zajrzenia w cudzą
korespondencję. Nie myślę tutaj również o aktorach tych żenujących scen, bo wiadomo, że dla sławy i pieniędzy ludzie są w stanie zrobić wszystko. Myślę o tych, którzy wpadli na taki kretyński pomysł i próbują do niego dorobić jakąś ideologię. A ideologii w tym nie ma żadnej. Liczą się tylko nasze najprostsze odruchy, które mają popchnąć nas przed ekran telewizorów. Wtedy skoczy w górę wskaźnik oglądalności danej stacji a to oznacza …KASĘ!, marzenie każdego właściciela TV. A gdyby tak w domu “Wielkiego Brata” zamknąć na trzy miesiące wspomnianych właścicieli i puścić 24 godziny na dobę w ich stacjach. Byłoby to po stokroć ciekawsze widowisko, niż obecne, w wydaniu średnio inteligentnych przeciętniaków z “Big Brother”.
ARTUR WARZOCHA