„Na Jurze znalazłam swoje miejsce”


Warto mieć i rozwijać zamiłowania i pasje. Ta filozofia życiowa jest bliska Grażynie Ziętek, nauczycielce matematyki i nauczania początkowego. Po latach pracy w Katowicach, swoje miejsce na ziemi odnalazła w Poniku koło Janowa, gdzie mieszka od dziesięciu lat. Tu z pasją oddaje się twórczej działalności. Pisze wiersze, maluje, zajmuje się fotografowaniem i robieniem filmów. „Sto dwa wiersze” to jej debiut poetycki. Promocja książki odbyła się w kwietniu w „Galerii po schodkach” w Janowie, siedzibie Samorządowego Ośrodka Kultury i Sportu, kierowanego przez dyr. Annę Tarczyńską. Rozmawiamy z poetką, Grażyną Ziętek.

Pisanie wierszy zaczęło się….
– Piszę od zawsze, odkąd zaczęłam myśleć i kojarzyć fakty. Przez lata uzbierało się sporo wierszy i nadszedł czas, by je pokazać światu. Tomik jest swoistą retrospektywą mojej twórczości poetyckiej. Wiersze pogrupowałam według klucza, odrzucając chronologię. Pierwsza część – „Nie z tej ziemi” to próba odpowiedzi na pytanie skąd jestem. Bo już nie z Katowic, a jeszcze nie z Ponika. I te pytania są w moich wierszach.

Ile lat trzeba przeżyć ile wiosen,
ile nanosić śniegu do sieni?
Ile trzeba zebrać grzybów spod sosen, by powiedzieć:
Jestem stąd, jestem z tej ziemi.

Druga część – „Osiem stron świata” – wyraża tęsknoty ludzkie. Przedstawiam je poprzez subtelne erotyki i bardzo osobiste spostrzeżenie świata. Trzecia – „Ludzie wiersze piszą”, to swoista zabawa słowami. Ostatnia część –„Wiersze małolaty”, to zapis metafizycznych przeżyć młodej, wrażliwej dziewczyny. Tomik to sto dwa wiersze, stąd tytuł . Jest moim kompletnym dziełem. Sama zaprojektowałam okładkę, zdjęcie warkoczy symbolizują przeplatające się drogi życia. Zajęłam się redakcją techniczną, składem i łamaniem stron. Książka wydana została w nakładzie 300 egzemplarzy, nadałam jej wymiar kolekcjonerski, każdy egzemplarz ma własny numer. (Gazeta otrzymała tomik z numerem 275 – przyp. red.)

Co poprzez poezję pragnie Pani przekazać światu?
– Pisanie wierszy jest dla mnie sposobem prowadzenia pamiętnika, utrwalającego chwile mojego życia – czasem smutne i nostalgiczne, czasem radosne, niespodziewane. Zawsze po moich urodzinach piszę wiersz. To odzwierciedlenie moich emocji związanych z tym dniem, zależnych od tego, kto przyszedł lub kogo nie było, jaki prezenty dostałam… Pisanie nieodłącznie wiąże się z moimi przeżyciami.

Proszę powiedzieć, co sprowadziło Panią w janowskie strony?
– Dziesięć lat temu zakończyłam pracę w szkolnictwie. Sprzedałam wszystko i przyjechałam do Ponika. Wybudowałam dom, od córki dostałam kota i psa, zaczęłam żyć tutaj. Wcześniej mieszkałam blisko autostrady, pracowałam w największej szkole w Europie. Teraz otacza mnie cisza, przyroda, zwierzęta i spokój. Decyzja była spontaniczna i na pewno dla wielu zaskakująca, ale niczego nie żałuję. Tu, w Poniku, znalazłam swoje miejsce na ziemi. Budujące są dla mnie bliskie, bezpośrednie kontakty z tutejszymi mieszkańcami Nie sposób przejść przez Ponik czy Janów i nie porozmawiać z kilkoma osobami.

Skąd talent literacki u nauczycielki matematyki?
– Miałam wspaniałą nauczycielkę języka polskiego w liceum, profesor Płonka. Odebrałam też dobrą szkołę matematyczno-techniczną, która dyscyplinuje moje podejście do twórczości. Moim wzorem jest Maria Konopnicka. Na nowo odkryłam ją jakieś trzy lata temu, jej styl i twórczość stały się dla mnie inspiracją.

Co Panią zachwyca u Konopnickiej?
– Matematyczność i prostota. Maria Konopnicka o błahych rzeczach pisze spójnie i logicznie, nadając wierszom muzyczną rytmiczność. Jej wiersze są „ śpiewne”. Również większość moich wierszy, które napisałam tu na Jurze, stało się tekstami piosenek. Pierwszą była „Oj Jura, Jura, piękna natura” do której muzykę napisała Urszula Ostrowska – lokalna animatorka kultury i piosenkarka. Piękno jest w prostocie i tak staram się pisać: prosto, ale nie prostacko, choć muszę przyznać, że to nie jest takie łatwe i czasem wymaga wysiłku. W przystępnym przekazie pomaga mi doświadczenie pedagogiczne. Ucząc dzieci abstrakcyjnych pojęć, jak ułamki, oś liczbowa, zbiory, ukształtowałam w sobie umiejętność opisywania zawiłości łatwo i zrozumiale.

Promocja Pani tomiku zapewne była ważnym dla Pani wydarzeniem…
– Był to piękny spektakl poetycko-muzyczny. Wiersze były ilustrowane obrazem, zdjęciami mojego autorstwa, a czytali je moi przyjaciele z Janowskiego Klubu Literackiego: Joanna Krzyżańska, Marek Monikowski, Ireneusz Bartkowiak, Janusz Ochocki, Tomasz Szmagier oraz gościnnie Iwona Liberda. Ula Ostrowska skomponowała muzykę do moich tekstów, a Ola Kowalska akompaniowała w trakcie czytania wierszy. Uczestnicy spektaklu byli ubrani w stroje ludowe, co nadało imprezie kolorytu i charakteru. Anna Grzanka podsumowała to wszystko czytając wiersz napisany specjalnie dla mnie.

Spotkanie prowadziła Justyna Siemon, której bardzo dziękuję, bo uczyniła to z wdziękiem i profesjonalnie.
Z Janowskim Klubem Literackim promujemy piękno i kulturę Ziemi Janowskiej. Na zaproszenie Związku Literatów Polskich byliśmy na spotkaniu w Krakowie na Kazimierzu. Byliśmy też w Zakopanem, w Muzeum Jana Kasprowicza na Harendzie uczestnicząc w imprezie „Nocy Poetów”. To spotkanie natchnęło mnie do realizacji nowego pomysłu, by podobną inicjatywę utworzyć na Jurze. Prowadzę dom otwarty, mam ochotę do działania i mnóstwo przyjaciół wśród artystów. Od roku co tydzień organizuję wtorkowe spotkania literackie. Nazwa naszych spotkań – artPONIK – powstała niedawno, ale jest trafna i nośna. Gościłam wielu wspaniałych ludzi. Był u nas na przykład pan Robert Szecówka z Żarek, grafik, autor tautogramów- czyli utworów poetyckich zaczynających się na tę samą literę. Jego tautogram na literę „p” to dokonanie na miarę wpisu do Księgi Guinnessa. O artPONIKU mogę mówić długo, ale myślę, że to temat na następną rozmowę.

Dziękuję za rozmowę

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *