PROKURATOR NA STRAŻY


Do czego służy prokuratura? Do obrony interesów społeczeństwa? Czy do obrony interesów władzy? Nie jest to pytanie “akademickie”. Prokuratura oskarżyła byłego posła Unii Wolności Jerzego Zająca o znieważenie prezydenta Marasa określeniem “stoi na czele sitwy”. Ta sama prokuratura od dwóch miesięcy rozważa, czy wszcząć dochodzenie na wniosek wspomnianego Jerzego Zająca w sprawie dotyczącej narażenia miasta na straty poprzez niewłaściwe postępowanie przy wydzierżawianiu terenu na placu Biegańskiego.

Do czego służy prokuratura? Do obrony interesów społeczeństwa? Czy do obrony interesów władzy? Nie jest to pytanie “akademickie”. Prokuratura oskarżyła byłego posła Unii Wolności Jerzego Zająca o znieważenie prezydenta Marasa określeniem “stoi na czele sitwy”. Ta sama prokuratura od dwóch miesięcy rozważa, czy wszcząć dochodzenie na wniosek wspomnianego Jerzego Zająca w sprawie dotyczącej narażenia miasta na straty poprzez niewłaściwe postępowanie przy wydzierżawianiu terenu na placu Biegańskiego.
Oba zarzuty są niewspółmierne. Oskarżenie o znieważenie, to wystąpienie organu państwowego w obronie dobrego imienia lokalnego polityka. Utarło się w cywilizowanym świecie, że polityk z racji funkcji jest “mniej chroniony”, musi liczyć się z różnymi formami krytyki. Dopuszczalne zatem w krajach cywilizowanych były takie wypadki jak nazwanie prezydenta Niemiec przez obecnego ministra spraw zagranicznych Fischera “d… wołową”, czy premiera Karyntii “faszystą”. Polityk przy tym może – jak każdy zwykły człowiek – bronić się sam, występując przeciw znieważającemu w drodze procesu cywilnego. Życie polityczne ma swoją temperaturę, prokuratura byłaby zawalona robotą, gdyby miała szykować oskarżenia wobec każdego słowa “złodzieje”, “sprzedawczyki”, itd., padającego w licznych wystąpieniach publicznych (nie tylko z ust Leppera).
Zarzut dotyczący narażenia miasta na straty finansowe ma inną wagę. Widać to w różnicy sankcji określonej w kodeksie. Art 226 (znieważenie funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przez niego obowiązków służbowych) przewiduje dla sprawcy maksymalną karę roku więzienia. Art 296 – “kto, będąc obowiązany na podstawie przepisu ustawy (…) przez nadużycie udzielonych mu uprawnień lub niedopełnienie ciążącego na nim obowiązku, wyrządza jej znaczną szkodę majątkową” przewiduje karę do 5 lat więzienia. Zarzut przedstawiony przy tym w doniesieniu Jerzego Zająca bazuje na faktach sprawdzalnych i ogólnie znanych.
Po objęciu władzy przez wywodzący się z SLD Zarząd Miasta doszło do bezzasadnego zerwania umowy o dzierżawę terenu na placu Biegańskiego pod kawiarenkę letnią przez państwa Ś. Bezzasadność i bezprawność tego potwierdził wyrok sądu (rozprawa z powództwa państwa Ś. wobec władz miasta). Z tego tytułu podatnicy poniosą koszt odszkodowania. Zarząd zerwał umowę po to, by wydzierżawić plac spółce “TOR” należącej do osób związanych z SLD. Spółka ta nie wywiązywała się z opłat dzierżawnych narażając budżet miasta na kolejne straty. Po wymówieniu spółce “TOR” władze przekazały dzierżawę w ręce kolejnej firmy związanej z lewicą (organizacji ZSP). Już samo bezprawne zerwanie dzierżawy i przekazanie jej z pominięciem przetargu naraziło budżet miasta na straty przekraczające 200 tys. zł.
Pismo w tej sprawie Zając skierował do prokuratury prawie dwa miesiące temu. Tymczasem Zarząd Miasta nie przejmując się zarzutem uprawiał dalej politykę “mnożenia strat”. Różnymi metodami nie dopuścił do przekazania dzierżawy placu warszawskiej spółce, która w przetargu dwukrotnie wygrała ze “swojskim” ZSP. Wolał nie dopuścić do prowadzenia w tym roku kawiarenki (rezygnując z wpływów do budżetu wynoszących ok. 60 tys. zł), niż oddać “swój” plac “obcym”.
Tylko i wyłącznie ta sprawa już uzasadniałaby nazwanie Zarządu Miasta w sposób, za który skarży go dziś prokuratura. Sprawa ta przy tym była publicznie ujawniona przez prasę i nawet bez specjalnego doniesienia byłego posła obowiązkiem prokuratury w imię obrony społecznego interesu było podjęcie działań wyjaśniających, czy nie zachodzi tu naruszenie art.296.
A była to nie pierwsza taka sprawa. Przypomnijmy inne:
– sprzedaż przedsiębiorstwa komunalnego “Zieleń Miejska”, gdzie pod pozorem “prywatyzacji pracowniczej” udzielono prywatnej firmie daleko idących udogodnień. Spółka roztrwoniła majątek “Zieleni Miejskiej”, doprowadzając dobrze funkcjonujące przedsiębiorstwo na skraj upadłości;
– kupno z pominięciem procedury przetargowej budynku na Lisińcu pod przychodnię; cena zapłacona za budynek gospodarczy (1 mln zł) przekraczała znacznie jego wartość;
– “dziwne” okoliczności umowy ze spółką niemiecką na budowę aquaparku w parku lisinieckim;
– kupno bez przetargu nieruchomości od radnej w Dźbowie za 650 tys. zł;
Dodajmy tu też inne przymioty naszej władzy. Obsada stanowisk publicznych z klucza partyjno-towarzyskiego. Proceder ten rozwinięto do takich granic, że do Rady Nadzorczej jednego z przedsiębiorstw komunalnych możliwe było powołanie studenta (szefa ZSP) lub męża radnej bez doświadczenia w nadzorowanej branży.
Władza może wszystko, bo ma “mandat społeczny”… Otóż nie wszystko. Nie może łamać prawa, nie może, naruszając prawa, narażać na straty pieniędzy podatników. By do tego nie dochodziło konieczna jest konsekwentna postawa prokuratury broniącej interesu społecznego.
Jeżeli zamiast tego prokuratura za swój priorytet uznaje obronę “dobrego imienia władzy”, to widać faktycznie historia zatoczyła koło i wróciliśmy w erę PRL.

JAROSŁAW KAPSA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *