Nadzwyczajna sesja Rady Miasta Częstochowy, czyli … sposób na wykluczenie opozycji


Przewodniczący Rady Miasta Częstochowy Zdzisław Wolski na 18 sierpnia 2017 roku zwołał nadzwyczajną sesję. Wzbudziło to zaskoczenie radnych. – Mamy wakacje, część z nas jest na urlopach i nagle mamy nadzwyczajną sesję, na której nic nadzwyczajnego do przegłosowania nie ma, bo zaproponowane punkty można było spokojnie przeprowadzić w terminie wcześniej wyznaczonym – komentuje fakt radny Klubu Prawo i Sprawiedliwość Piotr Wrona. Radni Klubu Mieszkańcy Częstochowy uznali nawet sesję za nielegalną, bo tym sposobem prezydent miasta Krzysztof Matyjaszczyk nadużył władzy, celem wyeliminowania z posiedzenia niewygodne dla niego procedury i opozycję, aby przegłosować korzystne dla siebie sprawy.

I tak się stało. Nieobecność co najmniej dwóch radnych, w tym Prawa i Sprawiedliwości Anny Majer i niezależnego Jerzego Łodzińskiego, pozwoliło SLD-wskiej władzy miasta, bez problemu i skutecznie, przeprowadzić kilka ważnych dla siebie punktów. Jeden z nich dotyczył zaciągniętego, na wniosek prezydenta miasta Krzysztofa Matyjaszczyka, kredytu w wysokości 250 milionów złotych. Uchwała pożyczkowa zapadła wprawdzie w kwietniu bieżącego roku, ale teraz trzeba było uregulować formalności związane z formą spłaty, dostosowując je do wymogów kredytodawcy – Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Tym sposobem miasto będzie miało na swoim koncie zadłużenie rzędu 700 milionów złotych.
Z sukcesem też koalicja SLD i PO zatwierdziła bezprzetargową zmianę właścicielską dla nieruchomości w rejonie ulic Łódzkiej i Poleskiej. Teren ten otrzymała firma „Włodar”, ciesząca się dużą przychylnością obecnych władz miasta. Trzeba dodać, że firma ta zajmująca się produkcją cementu, w pięknej dzielnicy wypoczynkowo-rekreacyjnej – przy ul. Gminnej na Grabówce – nic a nic nie zważa na to, że swoją działalnością nie tylko utrudnia życie i niszczy zdrowie sąsiadującym z nią mieszkańcom, ale też prowadzi do degradacji dzielnicy, gdzie częstochowianie od zawsze szukali schronienia od zgiełku wielkomiejskiego. Faworyzowany przez obecnych włodarzy Częstochowy „Włodar” od lat rozbudowuje się i rozwija działalność, nie licząc się z innymi. – Nie jesteśmy przeciwko prywatnej inicjatywie, ale taka firma powinna funkcjonować na terenie do tego przeznaczonym, gdzie nie ma domów, a nie w sercu zielonej dzielnicy. Od lat walczymy o ucywilizowanie działalności „Włodara”, ale pozostajemy osamotnieni w swej batalii, ponieważ zatruwająca środowisko firma cementowa ma poparcie ze strony częstochowskich włodarzy – mówią mieszkańcy Grabówki. Nie tylko oni są oburzeni sposobem zamiany gruntów na rzecz firmy „Włodar”. Częstochowianie wręcz pytają: czym właściciel „Włodara” przysłużył się na taką łaskawość prezydenta, że bez mrugnięcia okiem przychyla się on do transakcji, która w opinii publicznej niesie znamiona prywatności. Inni bowiem, którzy chcą uczestniczyć w podobnych kontraktach odsyłani są z niczym. Tak przecież, między innymi, prezydent potraktował Regionalny Fundusz Gospodarczy Spółkę Skarbu Państwa. RFG chciał grunty będące własnością Skarbu Państwa (drogi publiczne w okolicy strefy hutniczej) zamienić na nieruchomość w okolicy firmy „Włodar”, notabene będącą własnością Skarbu Państwa, a jedynie będąca pod zarządem administracyjnym prezydenta Częstochowy. RFG chce na tym terenie w ramach Programu Mieszkanie 500 plus wybudować budynki mieszkalne. Ma uregulowane formalności pożyczkowe, opracowaną dokumentację zamiatany gruntu oraz dokumentację projektu budowy, ale przedsięwzięcie – póki co – skutecznie blokuje prezydent, poprzez żądania coraz to nowych dokumentów, analiz i ekspertyz. A wydawać by się mogło, że dla dobra częstochowian prezydent powinien nawet wspomóc taką inwestycję. Niestety, brakuje w tym przypadku dobrej woli. Daleko bowiem SLD-owskiemu prezydentowi Matyjaszczykowi i całemu zarządowi miasta do Prawa i Sprawiedliwości, które obecnie zawiaduje terenami Skarbu Państwa.
Podczas sesji schody, zapewne nieoczekiwanie dla koalicji rządzącej Częstochową, zaczęły się dopiero przy ostatnim, czternastym punkcie programu, dotyczącym zagospodarowania terenu w dzielnicy Mirów, przy ulicy Mstowskiej. Te półtora hektara, między stadniną „Pegaz” a Przeprośną Górką, koalicja radnych SLD i PO w sierpniu ubiegłego roku wydzierżawiła za minimalną kwotę 400 zł miesięcznie prywatnej Fundacji „Rowerowa Jura”, która powstała niespełna dwa miesiące wcześniej. Teraz prezydent Krzysztof Matyjaszczyk zgodził się na wybudowanie tu przez Fundację Parku Rowerowego. Jednak realizację projektu uniemożliwia przyrodnicza ochrona tego obszaru. Od kilkudziesięciu lat wchodzi on bowiem w skład Parku Krajobrazowego Orlich Gniazd, który w całości objęty jest Specjalnym Obszarem Ochrony Siedlisk Programu Natura 2000. Kolejną przeszkodą dla budowy Parku Rowerowego jest zapis w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, z 2010 roku, klasyfikujący ten rejon jako „tereny zieleni w ciągach ekologicznych”, co uniemożliwia realizację dużych inwestycji budowlanych, a dopuszcza jedynie stawianie drobnej infrastruktury. Obie te przeszkody postanowiono teraz zmienić jednym ruchem – zmianą zapisu w planie zagospodarowania przestrzennego. Zmianą przeprowadzaną w zasadzie po cichu.
Tym razem jednak te zakusy były szyte zbyt grubymi nićmi i niektórzy radni odczytali je jako zagrożenie ekologiczne. I wbrew oczekiwaniom prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka uchwała dwoma głosami nie przeszła. Posłuszeństwo niespodziewanie wypowiedziało kilku radnych z koalicji, w tym Jacek Krawczyk z PO.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *