Lech Kaczyński w Częstochowie


– wspomina były rzecznik Urzędu Miasta Częstochowy Ireneusz Leśnikowski

– Miałem w swoim życiu okazję towarzyszyć przez wiele godzin Lechowi Kaczyńskiemu podczas jego wizyty w Częstochowie. Był wtedy jeszcze prezydentem Warszawy. Przyjechał do nas, by wziąć udział w obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego, aktu wmurowania pamiątkowej tablicy przy ul. 7 Kamienic. Jak stwierdził wtedy, to bardzo ważne, aby przypomnieć, że to w Częstochowie, przez cztery miesiące na przełomie 1944 i 1945 roku mieściła się stolica Państwa Podziemnego i siedziba Komendy Głównej AK z jej ostatnim dowódcą gen. Leopoldem Okulickim – „Niedźwiadkiem”. I że to w Częstochowie udzielono gościny profesorom Uniwersytetu Warszawskiego, Szkoły Głównej Handlowej i Politechniki Warszawskiej; umożliwiono im prowadzenie tajnego nauczania akademickiego. Robiłem z tej wizyty relację i dokumentowałem ją fotograficznie dla potrzeb prasy i Urzędu Miasta. Wcześniej obaj prezydenci – Częstochowy i Warszawy – spędzili nieco prywatnego czasu na Jasnej Górze. Pamiętam do dziś to odczucie, że Lech Kaczyński, który był już wtedy jedną z najważniejszych osób w Państwie (był m.in. ministrem sprawiedliwości, szefem NIK, prezydentem stolicy, naturalnym kandydatem na prezydenta RP) jest tak sympatycznym, życzliwym i ciepłym człowiekiem. I, że nie ma różnicy w jego zachowaniu, między sferą publiczną a prywatną. Że w taki sam sposób traktuje ludzi niezależnie od ich społecznej pozycji. Jak mi się wydaje, to jest podstawowa cecha ludzi wybitnych – oni zawsze są tacy sami, nie nakładają masek, nie zmieniają swoich poglądów w zależności od sytuacji i dla jakichś doraźnych korzyści. Nie mówię już nawet o tym, że to co mówił trafiało do przekonania i było po prostu mądre, propaństwowe. Czuło się, że nie jest to przeciętny człowiek.
Do tej pory mam jego wizytówkę. Ilekroć mam ten mały kawałek zadrukowanego papieru w rękach, powstaje żal, ale zaraz potem uśmiech na wspomnienie osobistego kontaktu z kimś kto był potem Prezydentem RP. Pamiętam też ówczesny „przemysł pogardy”, ośmieszanie Prezydenta RP, czyli przecież głowy naszego państwa, oburzający mnie szczególnie bo jestem z wykształcenia i z zawodu dziennikarzem. Łatwo dostrzegam prasowe manipulacje i owczy środowiskowy pęd, do pisania tego co opłacalne, chęć za wszelką cenę, nawet utraty twarzy, bycia w głównym nurcie.
I choć osobiście nie lubię publicznych obchodów, woląc kameralne, prywatne przeżywanie, jednak gdy na ulice wylewa się nihilizm, strojący się w dodatku w cnotliwe szatki, zadziwiająca grupowa amnezja, bezczelne kłamstwo i ohydna demagogia to postanowiłem w tegorocznych rocznicowych obchodach smoleńskich uczestniczyć.
Pomyślałem sobie, że wspierając pamięć o Lechu Kaczyńskim, przyczynię się równocześnie choć w tak minimalny sposób do powrotu normalności w naszym kraju.

r

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *