Między innymi o parafowaniu umowy z Włókniarzem Częstochowa, szansach „Lwów” w nadchodzących rozgrywkach PGE Ekstraligi w 2018 roku oraz planach na zbliżający się sezon rozmawiamy z nowym nabytkiem „biało-zielonych”, Tobiaszem Musielakiem.
Już rok temu był Pan przymierzany do zespołu Włókniarza. Dlaczego zatem dopiero teraz zdecydował się Pan na starty w Częstochowie?
– Przyznam, że w ubiegłym roku rozmowy odbywaliśmy w nie do końca odpowiednim momencie. Później już byłem dogadany z ROW-em Rybnik. W żadnym wypadku nie chodziło o żadne zapisy w kontrakcie. Wyniknęły po prostu kwestie prywatne, które ostatecznie na tym zaważyły. W tym roku rozmowy przebiegały bardzo szybko. Podpisaliśmy już umowę z Włókniarzem bez żadnych przeszkód, z czego jestem bardzo zadowolony.
Co Pana zmotywowało do przejścia do Włókniarza? Panująca tutaj atmosfera, tor, czy może miejscowi kibice, o których mówi się, że są jednymi z najlepszych w całej Polsce?
– Z prezesem Włókniarza (Michałem Świącikiem – dop. autor) wstępne rozmowy odbywaliśmy już mniej więcej w połowie, trwającego jeszcze, sezonu 2017. Wiedziałem, że prezes będzie do mnie dzwonił z konkretną propozycją. Kiedy przyjechałem do Częstochowy na rozmowy, wytworzyła się pozytywna aura i fajna atmosfera, co z pewnością miało wpływ na mój wybór. Szczerze mówiąc, zaważyły na tym też kwestie logistyczne. Wszak będę startować również w lidze brytyjskiej. Z Częstochowy nie jest duża odległość do lotnisk Katowice-Pyrzowice, jak również we Wrocławiu, dzięki czemu będę miał szybkie połączenia drogowe, jak i lotnicze. Podpisując kontrakt nie brałem jednego czy dwóch argumentów, było ich po prostu więcej.
Zazwyczaj osiągał Pan na częstochowskim torze dobre rezultaty w spotkaniach ligowych i nie tylko. W związku z tym z pewnością częstochowscy fani wiążą nadzieje na to, że będzie Pan mocnym punktem drużyny.
– Ja również mam nadzieję, że nie będę tylko i wyłącznie drugą linią zespołu, że będę zdobywał jak najwięcej punktów dla Włókniarza. Zawsze staram się dawać z siebie maksimum możliwości. Czasami jednak zdarzają się momenty, kiedy trzeba przełknąć gorycz porażki. Jednakże ogromnie wierzę, że będę mocnym punktem drużyny.
Już raz Pan pełnił rolę kapitana zespołu. Było to w sezonie 2015, kiedy startował Pan w swoim macierzystym zespole Unii Leszno. Czy o taką funkcję będzie Pan się starał również w ekipie „Lwów”?
– Uważam, że opaskę kapitana śmiało będzie można przypisać komuś innemu. Ja, póki co, o tym nie myślę. Natomiast jeśli będzie taka wola zawodników, trenera czy prezesa, to również nie będę widział przeszkód. Tak jak jednak wspomniałem, są zawodnicy, którzy bardziej zasługują na to miano, jak np. Leon (Madsen – dop. autor), który już drugi sezon spędzi we Włókniarzu. Ja dopiero podpisałem kontrakt i nie wiem czy dobrze by to wyglądało, gdybym nagle został kapitanem.
Pan sądzi o zbudowanym składzie Włókniarza na sezon 2018. Do liderów zespołu z bieżącego roku Leona Madsena i Mateja Zagara, oprócz Pana, dołączyli m.in. Adrian Miedziński i Fredrik Lindgren. Czy to jest skład zdolny do walki przynajmniej o fazę play-off?
– Jak najbardziej. Mamy szansę naprawdę na osiągnięcie dobrego rezultatu w przyszłym sezonie. Generalnie mamy dobry zespół. Leon Madsen, Matej Zagar czy Fredrik Lindgren to są przecież zawodnicy z „topu”. Nie sądzę by typowano nas do walki o utrzymanie. Jednakże wszystkie zespoły w Ekstralidze są bardzo mocne i każdy może się bić o play-offy.
Sporym handicapem częstochowskiego zespołu będzie nowy trener, Marek Cieślak, uznawany za jednego z najlepszych, o ile nie najlepszego, szkoleniowców czy taktyków żużlowych w Polsce.
– Dokładnie. Mamy chyba najlepszego trenera, jakiego moglibyśmy sobie wymarzyć. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak stworzyć wspaniałą atmosferę i zrobić dobry wynik.
W swojej dotychczasowej karierze ma Pan kilka osiągniętych sukcesów zarówno drużynowych jak i indywidualnych. Który z nich najbardziej Pan sobie ceni?
– Dla mnie wszystkie sukcesy są jednakowo ważne. Ciężko stwierdzić, które szczególnie sobie cenię. Na pewno Drużynowe Mistrzostwo Polski jest czymś niezwykle prestiżowym, tym bardziej że sięga się z drużyną po najważniejsze trofeum. Mi udało się to osiągnąć raz (w 2015 roku z drużyną Unii Leszno – dop. autor). Indywidualne sukcesy też mają duże znaczenie, gdyż jeździ się samemu, dla własnego prestiżu. Jednakże ja staram się nie wracać do przeszłości, skupiam się na tym co będzie przede mną.
Pański starszy brat Sławomir zakończył już żużlową karierę. Czy aktualnie w jakiś sposób Panu pomaga lub doradza?
– Sławek jest w zasadzie odcięty od żużla. Oczywiście jesteśmy w stałym kontakcie. Wprawdzie przychodzi na zawody z moim udziałem udziału i obserwuje mnie. Jednakże nie pełni żadnej funkcji w moim teamie, wspiera mnie duchowo.
Jak aktualnie przebiegają Pańskie przygotowania do sezonu?
– Przygotowania kondycyjne rozpocząłem już na początku listopada. Mój tok przygotowawczy jest niezmienny od kilku lat. Zdaję sobie sprawę, że kilka lig ciężko będzie kondycyjnie wytrzymać. Jednakże już bywałem w takich sytuacjach. Ja cały czas ciężko pracuję i wiem, że mogę temu podołać.
W roku 2018 oprócz ligi polskiej, startować Pan będzie w Wielkiej Brytanii w barwach Swindon Robins. Jakie Pan wiąże nadzieje w związku z występami na Wyspach?
– Przede wszystkim ważne dla mnie jest to, że nadal będę tam startował. To już będzie mój trzeci sezon startów w Wielkiej Brytanii. Liga brytyjska jest naprawdę fajnym miejscem na rozwój, zwłaszcza że wiele tam się nauczyłem. Można tam oglądać typowy speedway z krwi i kości. Regulamin tamtejszych lig pozwalają naprawdę na dużo. Generalnie bardzo dobrze tam mi się ściga. Niezwykle mile wspominam poprzednie spędzone tam sezony.
Zazwyczaj żużlowcy wyznaczają sobie cele zarówno drużynowe jak i indywidualne. Czy takowe Pan ma, jeśli chodzi o te drugie?
– Oczywiście. W minionym sezonie startowałem w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Gorzowie, gdzie nie zwojowałem za dużo, choć myślę, że mój występ tragiczny też nie był. W przyszłym roku będę dążył do tego, by poprawić swój wynik w tych rozgrywkach.
Czego sobie Pan życzy w związku ze zbliżającymi się świętami Bożego Narodzenia i nadchodzącym Nowym Rokiem 2018?
– Przede wszystkim spokoju. U nas w rodzinie święta Bożego Narodzenia zawsze spędzamy bardzo spokojnie. Tego też życzę sobie, a także wszystkim kibicom Włókniarza oraz Czytelnikom Tygodnika „Gazeta Częstochowska”. Te kilka dni można naprawdę spędzić w ciepłej, rodzinnej atmosferze. Wesołych Świąt, Szczęśliwego Nowego Roku i Pogody Ducha!
Tego też Panu życzę. Dziękuję za rozmowę.
Norbert Giżyński, for: Grzegorz Przygodziński