ZŁAPALI WIATR W ŻAGLE


Wybrzeże Gdańsk – Włókniarz Candela Częstochowa 41:49

Trwa świetna passa żużlowców częstochowskiego Włókniarza Candeli. Po zwycięstwie wyjazdowym w Pile, tym razem nasi zawodnicy zainkasowali komplet punktów w pojedynku z Wybrzeżem Gdańsk. Wygrana 49:41 spowodowała, że podopieczni Andrzeja Jurczyńskiego są coraz bliżej awansu do czwórki zespołów, które już niebawem stoczą batalię o mistrzostwo kraju.
Włókniarz Candela złapał więc w Gdańsku wiatr w żagle. Być może dlatego, że na Wybrzeżu, gdzie świętuje się “Dni morza”, potężnie wieje; być może dlatego, że biało-zieloni z tygodnia na tydzień są coraz groźniejsi i są dziś w stanie pokonać każdego rywala.
– Włókniarza Candeli nie można lekceważyć. Nie wykluczam, że możemy sprawić jeszcze niejedną niespodziankę. Nawet gdy przyjdzie nam ścigać się z Polonią Bydgoszcz, nie jesteśmy na straconej pozycji. Wręcz przeciwnie. Uważam, że przy lepszej jeździe Grzegorza Walaska, Polonia musi się nas poważnie obawiać – twierdzi menedżer częstochowian Jacek Gajewski.
Już początek pojedynku z Wybrzeżem ułożył się dla naszej drużyny wspaniale. W pierwszym wyścigu Rune Holta wespół z Arturem Pietrzykiem nie pozostawili złudzeń Tomaszowi Cieślewiczowi i Adamowi Fajferowi. W drugim, Grzegorz Walasek i Andreas Jonsson (zastąpił w wyjściowym składzie anonsowanego wcześniej Australijczyka Jasona Lyonsa) ograli (4:2) Stefana Anderssona i Krzysztofa Pecynę. W trzecim – miejscowi, a konkretnie Henrik Gustafsson pokonał Ryana Sullivana i gdańszczanie odrobili część strat. Po piątej gonitwie, w której Jonsson i Walasek tym razem oglądali plecy Marka Cieślewicza i Gustafssona, w serca miejscowych kibiców wstąpiła nawet nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone i korzystny wynik jest w zasięgu możliwości Wybrzeża.
Aliści, kto tak sądził, ten był w grubym błędzie. “Włókniarze” kontrolowali wydarzenia na torze i przed biegami nominowanymi byli niemal pewni wygranej. Trudno przecież o inny scenariusz wydarzeń, jeśli prowadzi się 41:31. Ekipie Romualda Łosia nie pomagały ani rezerwy taktyczne, ani głośny doping kibiców, którzy na koniec wyładowali swoją złość właśnie na szkoleniowcu.
W wyścigu trzynastym gospodarze zyskali jednak cztery punkty. W czternastym było jeszcze lepiej, bo Andersson i Pecyna pokonali dubletem Jonssona i Pietrzyka, czym przedłużyli sznasę na osiągnięcie przez gospodarzy choćby remisu. Marzenia o podziale punktów szybko zostały jednak rozwiane, gdy na tor wyjechali Holta i Sullivan. Co prawda po starcie, wypchnięty na zewnętrzną część toru, Australijczyk zajmował dopiero czwartą pozycję, ale błyskawicznie ruszył w pościg za rywalami i najpierw wyprzedził Tomasza Cieślewicza, a na ostatnim wirażu Gustafssona. Włókniarz Candela wygrał tę konfrontację 5:1.
– To nie tylko ja zasłużyłem na pochwały – mówił po spotkaniu Rune Holta, który po raz pierwszy w karierze jako Polak wywalczył komplet “oczek”. – Wszyscy soldnie zapracowaliśmy na to zwycięstwo. Rzeczywiście, miałem dzisiaj do dyspozycji jeden silnik. Drugi, gdzieś zaginął na lotnisku. Ale może tak musiało być. Liczy się zwycięstwo.
Teraz w rozgrywkach nastąpi krótka przerwa, dokładnie do 12 lipca. Wówczas na Olsztyńską stawi się lider tabeli, Polonia Point S Bydgoszcz. Zapowiada się wielkie ściganie, które być może zgromadzi na trybunach stadionu miejskiego rekordową w tym sezonie liczbę widzów. Na to przynajmniej liczy prezes Marian Maślanka i jego współpracownicy.

ANDRZEJ ZAGUŁA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *