XXVI Niedziela Zwykła (Łk16, 19-31)
Sprawy życia ciągniemy za sobą na tamten świat zwłaszcza przez konsekwencje, jakie poniesiemy za nasze czyny, słowa i postawy. W życiu, niczym ewangeliczny bogacz, jesteśmy zaplątani w własne interesy, adorujemy swoje “ego” i wszystkie jego sprawy, myśląc, żeśmy nieśmiertelni oraz, że ten pozorny “błogostan” nigdy się nie skończy. Zazwyczaj patrzymy na śmierć innych, nie wyciągamy wniosków dla siebie, ale każdego dnia zbliżamy się do niej, bo jest rzeczywistością i częścią naszego życia. Śmierć jest logiczną konsekwencją, następstwem istnienia, ostateczną i niezmienną formą egzystencji.
Śmierć, jak zauważył Amadeo Cencini, jest przerażająca i niespodziewana, czasami przeklęta i odpychana, często “negowana” lub wypierana. To ograniczenie w postaci śmierci występuje już w naszym życiu na poziomie fizjologiczno-psychologiczno-moralnym i nieustannie konkuruje z naszymi aspiracjami, dążeniami, planami, zdobyczami, bogactwami… Sztuka życia polega na harmonii między tym co na tym świecie a tym co będzie po śmierci.
Bogacz z dzisiejszej ewangelii miał szanse nabrać “dystansu” do swego życia, ale nie chciał słuchać proroków. Bogactwo, władza, sukces, moda, biesiady stały się jego bogiem. Poniósł konsekwencje takiej postawy w postaci pozbawienia raju. Ubogi Łazarz mimo, że cierpiał niedostatek przez kilkadziesiąt lat, nie mając nawet siły odpędzić psów liżących jego rany, odzyskał utraconą godność i szczęście w wieczności. Nastąpiła radykalna zmiana w ich życiu. Ewangelia poucza nas o tym, byśmy zważali na to jak postępujemy i co dla nas jest najważniejsze. Ta przestroga jest dla nas zbawienna.
ks. GRZEGORZ UŁAMEK