Rozmowa z nadkomisarz Małgorzatą Długosz, zastępcą naczelnika Referatu ds. Nieletnich Patologii i Prewencji oraz nadkomisarz Joanną Lazar, rzecznikiem prasowym Miejskiej Komendy Policji w Częstochowie.
– Od maja ubiegłego roku Miejska Komenda Policji w Częstochowie powołała Referat ds. Nieletnich, Patologii i Prewencji. Jaki jest priorytetowy cel tej komórki?
– MAŁGORZATA DŁUGOSZ: Naszym zadaniem jest ograniczenie do minimum przestępczości nieletnich. Pracujemy także nad kształtowaniem pozytywnych postaw dzieci i młodzieży, głównie poprzez promowanie liderów dobrego zachowania. Ściśle współpracujemy ze szkołami, organizujemy spotkania, pogadanki.
– Czy szkoły chętnie współpracują z Referatem?
– M.D.: Bywa różnie. Niektórzy dyrektorzy swoje wewnętrzne problemy chcą rozwiązywać samodzielnie, ale z praktyki wiemy, że obecność policji przy rozwiązywaniu konfliktów i wyjaśnianiu trudnych kwestii, przynosi lepsze wyniki. My jesteśmy otwarci na każdą prośbę i alarm dyrekcji czy nauczycieli i oczekujemy tego samego od szkół. Pozytywnym aspektem jest to, że coraz więcej dyrektorów chce z nami współpracować.
– Ale zdarzają się przypadki, że szkoły czują się rozczarowane współpracą z policją. Dyrekcja częstochowskiego Gimnazjum nr 18 uważa, że zaniedbano sprawę wandalizmu, do którego doszło na ich terenie. Zniszczono tam drzewa, a policja uznała ten fakt za przestępstwa o niskiej szkodliwości społecznej i umorzyła sprawę.
– JONNA LAZAR: Sprawa dotycząca zniszczenia drzewek był prowadzona z zastosowaniem wszystkich możliwych środków zmierzających do wykrycia sprawcy. Przesłuchano w tej sprawie wskazanych oraz ustalonych świadków, zebrano również inny materiał dowodowy. Te , oraz inne czynności na tym etapie postępowania nie doprowadziły do wykrycia sprawcy przestępstwa, z tego też powodu postępowanie zostało umorzone.
Sprawa ta może być podjęta, gdy znajdą się osoby, które zdecydują się zeznawać i ich informacje będą na tyle istotne, że zaistnieje choć najmniejsza szansa ustalenia sprawców. Policja nigdy nie lekceważy aktów wandalizmu i przestępstw, jeżeli jest choćby najmniejsza szansa wykrycia sprawców podejmuje stosowne kroki.
– M.D.: Problemy o niższej szkodliwości rozwiązujemy często drogą mediacji. Jeżeli wina zostanie udowodniona, szkody będą musieli sprawcy naprawić. To również może nakazać sąd w ramach wyroku.
– Liczba przestępstw z udziałem nieletnich sukcesywnie wzrasta. W społeczeństwie panuje przekonanie, że za ten stan odpowiada policja, ponieważ wykazuje się małą skutecznością i brakiem konsekwencji działania.
– M.D.: Istotnie, z roku na rok nasila się przestępczość nieletnich i co gorsza zaniża się też granica wieku, dlatego właśnie powstał nasz Referat. Dziś oczekiwania wobec policji są większe. Rodzice, szkoły, organizacje pozarządowe przypisują nam rolę wychowawcy, ale policja jest od ścigania, udowadniania i doprowadzania do sądu młodocianych przestępców, a nie od wychowywania. Wychowaniem dzieci powinny zajmować się przede wszystkim rodzina, zdrowa rodzina, później szkoła, kościół, organizacje pozarządowe, harcerstwo, świetlice socjoterapeutyczne. Policja może się włączyć w ten proces i robimy to. Uświadamiamy młodzież, rozmawiamy na różne tematy podczas szkolnych wywiadów, organizujemy konkursy edukacyjne.
– Dlaczego zrzuca się więc odpowiedzialność za wychowanie na policję?
– M.D.: Szkoły i inne instytucje chcą pozbyć się problemów, bo one czasem je przerastają. Z drugiej strony szkoła nie może sprostać wszystkim problemom, których źródła tkwią w rodzinie. W placówkach jest tylko jeden pedagog, który pod opieką ma niekiedy ponad tysiąc dzieci, a do pomocy nie zawsze zaangażowanych nauczycieli i rodziców, którzy unikają odpowiedzialności. My chętnie będziemy służyć pomocą.
– Do jakich spraw jest wzywana policja przez dyrektorów szkół?
– M.D.: Do tej pory funkcjonowało przeświadczenie, że im mniej mówi się o szkole, tym lepiej, bo wszystko jest tam w porządku. Dlatego problemy starano rozwiązać się bez udziału policji. To się zmienia. Coraz częściej, gdy coś złego wydarzy się w szkole, jesteśmy natychmiast powiadamiani. Tymi sprawami zajmują się najczęściej policjanci z Wydziału Prewencji (nadkomisarz Stanisława Gruszczyńska lub inne osoby z Referatu Nieletnich ) . Najczęściej jeździmy do gimnazjów. Naszym pierwszym krokiem są rozmowy, mediacje, bo wiele spraw można rozwiązać bez udziału sądu. Jednak, gdy tzw. rozmowy ostrzegawcze nie przynoszą rezultatów i wybryki chuligańskie powtarzają się, stosujemy radykalniejsze rozwiązania. W przypadku przestępstw sprawy są kierowane do sądu.
– Wspominałyście Panie o konkursach. Ile ich organizujecie w ciągu roku i z jakim oddźwiękiem się one spotykają?
– W ciągu roku cztery. Informacje idą przez internet, do wydziału oświaty, kuratorium, wydziału zdrowia. Były już: “Bezpieczna droga do szkoły”, “Żyj bezpiecznie w zdrowym środowisku”, “Policja twoim przyjacielem”. Dzięki nim młodzież i dzieci uczą się komunikacji społecznej, a jednocześnie poznajemy się nawzajem. Szkoły same zgłaszają się do udziału, a spośród nich wyróżnia się Liceum Ogólnokształcące im. Dąbrowskiego, które podejmuje wszystkie nasze propozycje. Tamtejsi nauczyciele są żywo zainteresowani współpracą, ale zdecydowanie chętniej współpracują z nami szkoły wiejskie.
– Częstochowska policja nawiązuje kontakty z policją zachodnią. Ostatnio gościliście Holendrów. Jakie są efekty wspólnych rozmów?
– J.L.: Holendrzy mają ciekawe i skuteczne metody przeciwdziałania przestępczości nieletnich. Działają systemowo, angażując do współpracy wszelkie możliwe instytucje – samorządy, poradnie pedagogiczne i psychologiczne, sądy oraz niemałe fundusze. Do problemu przestępczości nieletnich podchodzą integralnie. Powołują zespoły, w których pracują: pedagog, przedstawiciel instytucji społecznej, kurator sądowy. W przypadku młodocianego przestępcy pomocy potrzebuje nie tylko on, ale i jego rodzina i taki zespół ma szansę na wszechstronne rozpatrzenie oraz rozwiązanie problemu. To świetne podejście i będziemy starać się iść w tym kierunku, choć nie jest to prosta droga. Na szczęście jest wielu społeczników, którzy chcą pomóc. Wystarczy na początek ich zebrać.
– Przeprowadzacie Państwo akcję “Bezpieczne osiedle”, jak ona przebiega?
– J.J.: Obejmuje kolejne osiedla, ale niestety, mieszkańcy nie do końca są zainteresowani współpracą. Liczymy na większy odzew na nasze ankiety, apele, interwencje.
– M.D.: Problem tkwi w tym, że dzisiejsza młodzież nie potrafi i nie ma gdzie zagospodarować swojego wolnego czasu. Szkoły zamknięte, baseny za drogie, sprzętu sportowego brak. Z drugiej strony, na terenie miasta funkcjonuje 31 świetlic, na które w ubiegłym roku było przeznaczone ponad 1 milion 200 tysięcy złotych pieniędzy i mało kto z tego korzysta. Młodzi wolą włóczyć się, rozrabiać. Z pewnością brakuje odpowiedniej informacji i zachęty. Stymulacja powinna iść z różnych stron od: pedagoga, nauczyciela, kuratora, z MOPS-u, policji.
– J.L.: A są ludzie, którzy chcą się tą młodzieżą zająć. Trzeba na ten problem spojrzeć inaczej. Jeżeli dzieci i młodzież zobaczą, że są w centrum zainteresowania, mają oparcie, to zachowują się inaczej. Z dziećmi trzeba rozmawiać. O ich problemach i zagrożeniach, o dewiacjach, z którymi się stykają. A niestety, młodzież boi się o tym mówić otwarcie.
– M.D.: Młodzież ukrywa wszystkie akty przemocy, dewiacji, to jest powszechne zjawisko. Z badań wynika, że zwierza się swoim kolegom, koleżankom, ulubionemu nauczycielowi. Matce dopiero jako czwartej, ojcu – szóstemu.
– Czym to tłumaczyć?
– J. L.: Brakiem zaufania, wstydem, obawą, że zostanie nazwany kapusiem.
– M.D.: Na przykład: na Rakowie chłopiec był molestowany w szkole. Nie powiedział o tym rodzicom, ale kolegom, dopiero matka kolegi poinformowała rodziców chłopca i wówczas można było zareagować. Inny przypadek: dziewczynę zgwałcili koledzy z klasy. Długo nikomu nie mówiła, dopiero zdradziła się przed najbliższą koleżanką i okrężną drogą informacja dotarła do jej matki.
– Zapewne trzeba nagłaśniać pozytywne zachowania młodzieży, a jak ustosunkować się do tych złych?
– M.D.: Trzeba mówić i o nich. Nikt nie może czuć się bezkarnie i zło powinno być ganione. Niezadowolenie społeczne z powodu bezkarności przestępców przynosi wiele zła. Nikt nie chce być traktowany na równi z przestępcami, łobuzami. Odpowiednie podejście może nauczyć wiele dobrego. Uczniowie jednej ze szkół gimnazjalnych nagminnie uciekali z lekcji. Dyrektorka, w ramach kary, nakazała im odpracować zmarnowane godziny w świetlicy socjoterapeutycznej. I jakiż był z tego efekt? Tak się zaangażowali, że zamiast 8 godzin, przepracowali w świetlicy, już z własnej inicjatywy, o wiele więcej. Właśnie takimi metodami pracują na przykład w Holandii, o czym mówili nam tamtejsi policjanci podczas wizyty w Częstochowie. Kara jest konieczna, ale może być pozytywna społecznie. Naturalnie, odnosi się do czynów mniej groźnych społecznie.
– J.L.: Nagłaśnianie ukarania sprawców czynów nagannych jest wręcz konieczne, nie tylko drogą medialną, ale i w szkołach, podczas apelów, w klasie. O tym trzeba mówić. Wywołuje to choćby poczucie wstydu sprawcy przed rówieśnikami. Wbrew powszechnej opinii młodzież nie chwali czynów nagannych, nie utożsamia się z chuliganerią, wandalami.
– M.D.: Z drugiej strony ważne jest nagradzanie tych, którzy są wzorem dla innych. Jeden z dyrektorów w Tychach zakupił z własnej pensji 17 discmanów dla uczniów, którzy nie opuścili w roku szkolnym ani jednej godziny lekcyjnej. Rozdane zostały podczas uroczystego apelu, z komentarzem: możecie mnie puścić z torbami i bez pensji, o ile miałbym ją tracić dla takich celów jak ten. Jeżeli młodzież będzie widziała, że jej dobre zachowanie jest nagradzane, a złe karane będzie wyciągać z tego wnioski.
URSZULA GIŻYŃSKA