O zakończonym sezonie Filharmonii
i planach na przyszłość rozmawiamy z dyrektor naczelną Filharmonii
Częstochowskiej – Beatą Młynarczyk i dyrektorem artystycznym
– Jerzym Salwarowskim
Tegoroczny sezon muzyczny był bogaty w wydarzenia spektakularne i codzienną pracę. Czy zalicza go Pan do udanych?
Jerzy Salwarowski. – Program sezonu był bardzo interesujący, i co dla nas istotne, spotkał się z oddźwiękiem w postaci blisko 20-procentowego wzrostu frekwencji. Ważnych koncertów było sporo. Do największych zaliczamy inaugurację “Verdi kontra Wagner”, później “Pory roku” czyli “Vivaldi kontra Piazzolla”, na którym wystąpiła skrzypaczka Anna Maria Staśkiewicz, laureatka 3. nagrody XIII Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego i wreszcie recital fortepianowy Rafała Blechacza, zwycięzcy XV Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina oraz “Wieczór tatrzański”, inaugurujący obchody Roku Karola Szymanowskiego, wykonany w rocznicę śmierci kompozytora. Do tej listy trzeba również zaliczyć koncerty – sylwestrowy i karnawałowy, bardzo cenione i lubiane przez częstochowian.
Co jednak uważa Pan za największy sukces? Jeśli chodzi o frekwencję i jakość, to chyba koncert Rafała Blechacza przebił wiele tegorocznych wydarzeń.
J. S. – To było ważne przedsięwzięcie, ale nie brała w nim udziału nasza orkiestra. Dla nas ważniejsze są koncerty wykonane przez naszych muzyków. Występ inaugurujący Festiwal “Gaude Mater”, gdzie nasza orkiestra pod moją dyrekcją wykonała symfonię Mendelssona spotkał się z wielkim aplauzem, okrzyknięto go wydarzeniem Festiwalu czy Koncert Papieski w Bazylice Jasnogórskiej, gdzie muzycy wykonali “Credo” Henri Seroka, pod jego kierownictwem. Wyjątkowa była również propozycja na zakończenie sezonu – IX Symfonia Beethovena. Trudny, ale bogaty muzycznie utwór, rzadko wykonywany. Z pewnością wielkim wydarzeniem było otwarcie, sprokurowanego przez Panią Dyrektor cyklu “Szkoła na Parnasie”.
Był udany?
J. S. – Mało powiedziane udany. To było triumfalne wkroczenie. Uczestniczyło w nim kilkanaście tysięcy uczniów, gwoli przypomnienia dodam, że w poprzednim sezonie na koncertach szkolnych było tylko 4 tysiące osób.
Czyli strzał w dziesiątkę.
J. S. – Już sam tytuł “Szkoła na Parnasie” determinuje przedsięwzięcie jako interdyscyplinarne. Były to spotkania z muzyką, literaturą, malarstwem, architekturą. Z pewnością udanym projektem był cykl Niedzielnych Poranków Symfonicznych “Muzyczne Podróże”. Pozyskaliśmy do niego sponsora – Orbis Travel w Częstochowie, który fundował podarunki dla uczestników. Odbyły się muzyczne podróże do Czech, Węgier, Rosji, Włoch, Hiszpanii. Na prośbę publiczności ich liczba zwiększy się w przyszłym sezonie do sześciu. Kontynuowaliśmy też działalność edukacyjną dla małych dzieci – ogółem w cyklu “Filharmonia Dzieciom” zorganizowaliśmy 232 audycje w siedzibie Filharmonii i poza nią.
Ciekawą i nowatorską propozycją był cykl piątkowych “Wieczorów”, podczas których muzyce towarzyszyło nawiązanie do historii oraz projekcje multimedialne.
J. S. – To również pomysł dyr. Młynarczyk – wieczory w stylu rokoko, tatrzański, wiedeński, muzyki rosyjskiej muzyki i poezji polskiej, Sprawdził się i będziemy go kontynuować, naturalnie z innymi tematami przewodnimi.
Były też koncerty poza Częstochową.
BEATA MŁYNARCZYK. – Dokładnie 16. Cztery zagraniczne podczas tournée koncertowego do Niemiec i Holandii (17.-22. listopada 2006 r.), gdzie nasza orkiestra odniosła każdorazowo ogromny sukces zarówno frekwencyjny (np. hala koncertowa w Groningen liczy ok. 1200 miejsc), jak i artystyczny, czego dowodem były nie tylko entuzjastyczne reakcje publiczności (owacje na stojąco), ale i takież recenzje w prasie. Naszych filharmoników chwalono za szczególne zaangażowanie, profesjonalizm oraz emocjonalność w ich muzycznych wykonaniach. Osobiście muszę podkreślić, że dopiero za granicą, po raz pierwszy usłyszałam, jak naprawdę brzmi i gra nasza orkiestra. Tamtejsze warunki akustyczne są zdecydowanie lepsze od naszych. Wyjątkowym koncertem poza Częstochową był warszawski występ z ks. Kazimierzem Szymonikiem z okazji jubileuszu 40-lecia Chóru Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Orkiestra od kilku miesięcy gra z Piotrem Rubikiem.
J. S. – Do tej pory było to siedem koncertów. Do końca czerwca mają być jeszcze cztery. Nasi muzycy koncertowali we Wrocławiu, Olsztynie, Elblągu, Warszawie, Włocławku, Łodzi, Zamościu. Mieli też dwa nagrania telewizyjne – we Wrocławiu program świąteczny dla telewizji POLSAT, w Warszawie w Teatrze Wielkim Gala “Teraz Polska” dla TVP1.
Czy ta współpraca będzie kontynuowana i co dała orkiestrze i Filharmonii?
J. S. – Tak, ale na nieco innych warunkach. W przyszłości chcemy ułożyć koncerty na cały sezon, tak by nie zakłócać naszego rytmu pracy z programem muzyki poważnej, jak to trochę wystąpiło w tym sezonie. Wybór naszej orkiestry przez Piotra Rubika jest dużym wyróżnieniem i docenieniem profesjonalizmu naszych filharmoników.
Jak Państwo podaliście, ogółem wszystkich imprez, które odbyły się w Filharmonii od września 2006 do czerwca 2007r. było 382. To więcej niż dni w roku.
B. M. – W tej liczbie były koncerty organizowane przez nas oraz przedstawienia teatralne, kabarety itp., na które wynajmowaliśmy salę. Nasza orkiestra wystąpiła w 61 koncertach, na które złożyły się piątkowe koncerty symfoniczne w siedzibie Filharmonii oraz 10 koncertów szkolnych. Byliśmy współorganizatorem wielu miejskich wydarzeń kulturalnych. Nasi filharmonicy wystąpili na XIV Dniach Częstochowy, II Kongresie Częstochowian (m.in. Koncert z Formacją Nieżywych Schabuff na Pl. Biegańskiego), Światowym Zjeździe Żydów Częstochowian, IV Dniach Kultury Chrześcijańskiej (koncert w Bazylice Jasnogórskiej), VIII Święcie Muzyki (Koncert Cecyliański) i 17. Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Sakralnej “Gaude Mater” (inauguracja w Bazylice Jasnogórskiej, koncert muzyki polskiej w Kościele Seminaryjnym). Ta liczba wynika też z tego, że w ciągu jednego dnia odbywały się dwa, trzy, a nawet cztery koncerty dla dzieci i młodzieży.
Nasza orkiestra jest ceniona w kraju i za granicą, przyjmowana z wielkim aplauzem. Rośnie również frekwencja tu na miejscu. Czy jest ona już na tyle duża, że czujecie Państwo z tego powodu satysfakcję?
J.S. – Z pewnością, ale pełnia zadowolenia nastąpi wówczas, gdy na afiszach pojawi się informacja: “sala wyprzedana”. Choć już tak było, na koncertach karnawałowych, noworocznych.
B.M. – Trzeba jednak zauważyć, że jeżeli na koncercie jest powyżej 300 osób, to jest to duży, zadawalający nas i orkiestrę sukces.
Jakie niespodzianki szykujecie Państwo na nowy sezon?
B.M. – Z pewnością będzie ich kilka, ale do końca nie zdradzimy, bo nie byłoby niespodzianki. Szykujemy ciekawy program gwiazdorski na 8. marca i muzyki poważnej na 11. listopada, na inaugurację i zakończenie sezonu tradycyjnie będą chóry operowe. Na finał planujemy “Stworzenie świata” Haydna. Niespodziankę będą mieli najmłodsi na porankach. Zmienimy sponsora i jednocześnie temat przewodni. Będą również “Wieczory”, na przykład skandynawski.
J.S. – Chcemy bardziej rozkręcić Hot Jazz Spring i Festiwal im. Hubermana. Chciałbym także przebudować orkiestrę, ułożyć ją bardziej proporcjonalnie w grupach instrumentalnych. Dociążyć kwintet, odciążyć minimalnie grupę dętą.
Czy pojawią się utwory kompozytorów słowiańskich, na przyk- ład Igora Strawińskiego?
J.S. – W przyszłym sezonie będą nawet dwa koncerty poświęcone impresjonistom. To również mają być niespodzianki.
A specjalne formy promocji przyciągające publiczność?
B.M. – Już teraz wdrażamy konkursy z nagrodami na koncertach i dla radiosłuchaczy. Będziemy to powtarzać, ale nie za często. Muszą odbywać się również całkiem klasyczne, eleganckie koncerty symfoniczne.
Czy udało się pozyskać środki z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na Państwa przedsięwzięcia?
B.M. – I to nie małe. 50 tys. zł na koncerty polskie, 80 tys. – na Festiwal im. Hubermana, 30 tys. zł – na “Szkołę na Parnasie” i 60 tys. – na kurs dyrygencki, który poprowadzi dyrektor Salwarowski.
Kurs dyrygencki, to nowość u nas…
B.M. – Byłoby grzechem mieć u siebie tak wspaniałego dyrygenta, z ogromnym doświadczeniem pedagogicznym i nie wykorzystać tego. Kurs trwa w dniach 22.-30 czerwca. Zakończony zostanie koncertem najlepszych uczestników.
J.S. – Zdradzę pewną myśl. Staraniem Filharmonii Podlaskiej Ogólnopolski Przegląd Młodych Dyrygentów w Białymstoku przekształcono w Konkurs Międzynarodowy. To spowodowało lukę i mam nadzieję, że nasz Kurs Dyrygencki będzie zwiastunem czegoś większego w Częstochowie, a mianowicie Ogólnopolskiego Przeglądu Dyrygentów.
Panie Dyrektorze, kończący się sezon był już w pełni przez Pana poprowadzony. Częściej zatem przebywał Pan w Częstochowie. Jak się Pan u nas czuje?
J.S. – Z Częstochową związany jestem od 30 lat. Nie było sezonu, w którym bym tu nie dyrygował. Współpraca i z filharmonikami i przede wszystkim z Panią Dyrektor układa się dobrze. Z mojej strony, od pierwszego spotkania, udało mi się znaleźć w jej osobie partnera. A kontakty z miastem zacieśniają się, staram się wchodzić w środowisko muzyczne, choć nadal mieszkam w Katowicach. Nie jest to jednak żadną przeszkodą, bo w niespełna godzinę jestem w Filharmonii. Ciężar mojej bytności w Częstochowie zwiększy się w przyszłym sezonie. Będzie więcej koncertów z moim udziałem, ale naturalnie będą i inni dyrygenci. Orkiestra, jak każda grupa, potrzebuje odmiany, w nowym sezonie zagra pod batutą Tadeusza Strugały, Pawła Przytockiego i Marka Pijarowskiego.
Dużo się ostatnio mówi o koniecznym remoncie budynku Filharmonii.
J.S. – W przyszłym roku spodziewamy się generalnego remontu, ale już dzięki staraniom Pani Dyrektor Filharmonia wypiękniała, poprawiony jest hol, schody. Na pewno trzeba ulepszyć akustykę, orkiestra nie jest zabudowana i to zakłóca odbiór.
Czeka Państwa dużo pracy.
J.S. – Mamy zielone światło w Wydziale Kultury i u Pana Prezydenta. Chcielibyśmy, by Rada Miasta również była nam przychylna.
O ile pamiętam, Filharmonia otrzymała największą dotację wśród instytucji kultury. Radni w ogóle nie zakwestionowali kwoty Państwu przyznanej.
J.S. – Ale trzeba pamiętać, że wszystko rośnie, a Filharmonia zawsze była w ogonie.
Zapewne mnogość koncertów przełożyła się pozytywnie na wzrost finansów Filharmonii.
B.M. – Każdy zastrzyk jest impulsem do działania. Jednak pensje poszły w górę w sposób zauważalny, a cena biletów nie. Chcemy zatem więcej grać ciekawszych koncertów, by wszyscy byli zadowoleni.
J.S. – Mamy pomysł, by wyjść z ofertą do miast ościennych, które nie mają swoich filharmonii – Kłobucka, Myszkowa, Lublińca: tam w domach kultury czy kościołach grać koncerty. Czekamy na akceptację samorządów.
Wróćmy do planowanego remontu. Na jakim etapie są przygotowania i z jakich pieniędzy będzie on wykonany?
B.M. – Dostaniemy, mam nadzieję, sporo pieniędzy z funduszy unijnych. Wniosek, który przygotowuje Wydział Inwestycyjny w trzecim kwartale będzie rozpatrywał Urząd Marszałkowski. Projekt opracowany jest przy ścisłej z nami współpracy, spełnia wszystkie nasze oczekiwania. Powstanie gmach nie burzący dotychczasowej konwencji. Od strony wyjścia (z tyłu) zostanie dobudowany budynek, w którym miejsce znajdą sala prób, recepcja, duży hol, garderoby, pomieszczenia administracyjne, a na górze pokoje gościnne, które odciążą koszty związane z hotelami dla zapraszanych artystów. Ponadto w tej części zaplanowany jest dwupoziomowy parking, który w powszednie dni może przynieść nam dochód. W starej części budynku przygotujemy pomieszczenia dla akustyka, informatyka i innych pracowników. Chcemy też, by powstało studio nagrań. Oczywiście podstawą jest wspomniana przez Dyrektora Salwarowskiego akustyka. Wykończenia drewniane są dobre, ale muszla jest niedomknięta. To tworzy załamania i dźwięk nie jest kierowany w stronę publiczności, rozprasza się. W planie ujęta jest także klimatyzacja.
Jak długo będzie trwał remont i czy nie zakłóci pracy?
B.M. – Boję się myśleć, co będzie. Może się okazać, że przestaniemy koncertować. Sądzę jednak, że wszystko uda się połączyć, najważniejsze, by były pieniądze.
A jak Urząd Marszałkowski nie przyzna dotacji?
B.M. – Jeśli nie uda się pozyskać pieniędzy europejskich, miasto będzie musiało nas wspomóc, zwłaszcza przy poprawie akustyki.
Jest Pani zadowolona z przebiegu sezonu?
B.M. – Zadowolona i zmęczona, ale twórczo zmęczona. Cieszę się, choć nie wszystko wyszło tak, jakbym chciała. Ale o tym, co nie wyszło, nie chcę mówić. Myślę o tym w kategoriach nauki na przyszłość.
Dziękuję za rozmowę.
URSZULA GIŻYŃSKA