Żadnej pracy się nie boję


– W tym roku po raz piąty zostanie przeprowadzona aukcja w Nowym Jorku, zorganizowana przez Stowarzyszenie ,,Nasza Częstochowa”. Jak pan ocenia tę działalność?
– Corocznie pieniądze z aukcji przeznaczane są na cele kulturalne. Każdorazowo aukcja kończyła się sukcesem i przynosiła zyski. Artyści biorący udział w aukcji otrzymywali informacje o spożytkowaniu pieniędzy ze sprzedaży obrazu. Cieszę się, że cząstka mojego twórczego wkładu może być przeznaczona na odbudowę kultury.

O twórczości malarskiej i aukcji w Nowym Jorku rozmawiamy z Jarosławem Kweclichem.

– W tym roku po raz piąty zostanie przeprowadzona aukcja w Nowym Jorku, zorganizowana przez Stowarzyszenie ,,Nasza Częstochowa”. Jak pan ocenia tę działalność?
– Corocznie pieniądze z aukcji przeznaczane są na cele kulturalne. Każdorazowo aukcja kończyła się sukcesem i przynosiła zyski. Artyści biorący udział w aukcji otrzymywali informacje o spożytkowaniu pieniędzy ze sprzedaży obrazu. Cieszę się, że cząstka mojego twórczego wkładu może być przeznaczona na odbudowę kultury.
– Na co zostały przeznaczone pieniądze ze sprzedaży pana obrazów? Już trzy razy brał pan udział w aukcji.
– Wiem, że część pieniędzy została przeznaczona na odbudowę opery śląskiej w Bytomiu, konserwację zbiorów w Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie oraz kupno fortepianu do szkoły muzycznej w Bytomiu
– A gdyby te pieniądze przeznaczyć na cele kulturalne w Częstochowie?
– Właściwie wszystkie instytucje kulturalne w naszym mieście kuleją i narzekają na brak pieniędzy. Niestety, kultura nigdy nie była wystarczająco dofinansowywana. Od dawna słyszymy o remoncie Ratusza, przebudowaniu Miejskiej Galerii Sztuki. Dla Instytutu Plastyki WSP niezbędne są nowe pracownie. Chcielibyśmy również utworzyć własną galerię.
– Czy rzeczywiście tak ciężko z kulturą w Częstochowie?
– Uważam, że życie kulturalne w Częstochowie nie stoi na najniższym poziomie. Artyści częstochowscy są aktywni, chcą tworzyć, rozwijać się. Sam aktywnie uczestniczę w życiu kulturalnym, nie tylko w Częstochowie. Biorę udział w ogólnopolskich konkursach, wystawach. W innych miastach cieszymy się dobrą opinią. Wiadomo, że przydałoby się kino z prawdziwego zdarzenia czy większa ilość galerii. Ale najważniejsi są ludzie, którzy tworzą kulturę. Myślę, że będzie coraz lepiej.
– Rozumiem, że nie chodzi pan do kina?
– Kiedy chcę obejrzeć film w kinie, wyjeżdżam do Krakowa.
– Czyżby z tęsknoty za studenckimi czasami? Studiował pan przecież w Krakowie?
– Rzeczywiście studiowałem w Krakowie na Wydziale Malarstwa ASP w pracowni u prof. Jana Szancenbacha, który do dziś jest moim największym autorytetem. To jeden z najwybitniejszych polskich kolorystów i świetny pedagog, niestety już nieżyjący. A Kraków jest niewątpliwie miejscem, gdzie historia i tradycje mają największe znaczenie dla polskiej kultury. Poza tym, w Krakowie kultura ,,sama atakuje”. Wystarczy pospacerować po Starym Mieście.
– Wróćmy jednak do aukcji. Jaki pan obraz przeznaczył na aukcję w tym roku?
– Zawsze malowałem na tę okazję pejzaże z różnych okolic. Taka była zresztą sugestia Wiesława Ochmana. W tym roku to pejzaż z okolic Podlasia. Lubię malować pejzaże. Uważam, że wszystko, co mnie zachwyci, jest godne zaznaczenia na płótnie.
– Skoro pejzaże, to pewnie lubi pan wyjeżdżać na plenery?
– Lubię plenery, ale w ciągu roku akademickiego, niestety, nie mam czasu. Najczęściej wyjeżdżam na plenery ze swoimi studentami.
– Czego przykładem może być obecna wystawa poplenerowa w ,,Gaude Mater”?
– Wraz ze studentami z Częstochowy i Krakowa przebywaliśmy w lipcu ubiegłego roku na plenerze w Hucisku. Współpracujemy z krakowską ASP od kilku lat. Myślę, że plon naszego wyjazdu jest bardzo interesujący. Na wystawie znalazł się też mój obraz – pejzaż ,,Łąki”. W profesjonalnych plenerach biorę udział bardzo rzadko. Natomiast bardzo lubię wyjeżdżać z rodziną na wakacje bądź weekendy w Polskę i wyszukiwać ciekawe, nie odkryte zakątki. Wtedy szkicuję lub utrwalam fotograficznie dane zjawisko, które jest później podstawą do malowania obrazu.
– Pana twórczość malarska to nie tylko pejzaże…
– Maluję kompozycje figuralne o podłożu egzystencjalnym, na temat życia, przemijania. Interesują mnie portrety w różnej formie, np. o charakterze anegdotycznym, zbiorowe. Uważam, że każdy obraz jest wynikiem naszego przeżywania. Jestem zafascynowany malarstwem gotyckim. To przede wszystkim malarstwo religijne. Od czasu do czasu biorę udział w realizacjach kościelnych i wykonuję projekty witraży.
– Jest pan z wykształcenia artystą. Jak pan radzi sobie z obowiązkami pedagoga?
– Po ukończeniu studiów, przez 2 lata pracowałem w Biurze Wystaw Artystycznych, a później rozpocząłem współpracę z uczelnią. Rzeczywiście, funkcja dziekana ogranicza czasowo moją działalność twórczą, ale praca ze studentami jest bardzo ciekawa. Okazuje się, że artysta może wykonywać inny zawód nie tracąc przy tym ducha twórczego. A poza tym … żadnej pracy się nie boję, jak to mawiała kobieta pracująca z ,,Czterdziestolatka”.
– Czy w przyszłości też pan będzie przeznaczał obrazy na aukcję w Nowym Jorku?
– Jeżeli będzie kontynuowana ta akcja, z pewnością tak. Wiesława Ochmana, organizatora aukcji, darzę ogromnym zaufaniem i wiem, że pieniądze uzyskane z licytacji są zawsze godnie spożytkowane.

ANNA KNAPIK-BEŚKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *