Był taki czas przed kilkoma wiekami, gdy jeszcze żółtodziób, nie tylko z powodu skóry lecz i z doświadczenia w wojaczce – Czyngis-chan został pojmany przez Chińczyków, którzy widocznie i wówczas trzymali się mocno.
Gdy wraz z grupą swych kompanów został przyprowadzony do chińskiego pałacu od razu zwietrzył swoją szansę dzieląc się spostrzeżeniami z najbliższym przyjacielem. Tą słabością przeciwnika był dobrobyt, mianowicie stwierdził, że otyły nigdy nie będzie dobrym wojownikiem, co też później się potwierdziło. Na usprawiedliwienie Chińczyków można powiedzieć, że byli zbyt naiwni.
Wracając do czasów współczesnych dostrzegam podobną analogię pomiędzy Unią Europejską i obecnymi Chinami, tylko, że to teraz Europa jak to mówi profesor Jan Winnicki jest takim akwarium, gdzie pośród bogatego wnętrza pływają i owszem dorodne, wypasione jeszcze, ale już na wpół śnięte ryby, a i co niektóre to już brzuchem do góry (Grecja).
Moim zdaniem Europa może również kojarzyć się z bokserem, który i owszem ma narożnik pełen medali i pucharów, tylko to wszystko jakby przykurzone i z minionych okresów, żadnych nowych zdobyczy, że o połysku nie wspomnę. Sam bokser chociaż może i prezentuje się jeszcze przyzwoicie, to jego nogi jakby odmawiały już posłuszeństwa, a i z oddechem też ma kłopoty, widocznie za mało tlenu. Ten tlen mają oczywiście Chińczycy w postaci góry pieniędzy, jednak już nie tak naiwni (niestety) jak za czasów Czyngis-chana, więc będą żądać zniesienia wszelkich barier rynku europejskiego, czyli aby nasz bokser opuścił gardę i stanął do walki.
Chińczycy to stary, doświadczony przeciwnik, a swoją sprawdzoną strategię przećwiczyli z powodzeniem już na Stanach Zjednoczonych, choć to przeciwnik mocniejszy niż Unia Europejska. Dziś gdy mają skarbce wypełnione amerykańskimi papierami nawet prezydent USA nie odważy zapytać się o prawa człowieka w Tybecie. Zastanawia mnie tylko, czy gdy już zgasną światła i opadnie kurz bitewny Europa będzie miała jeszcze na tyle sił, aby zapytać kto wygrał.
ANNA GAUDY