Najpierw było myślenie sercem. W 1999 r. Zarząd Miasta decydował o nowej sieci placówek szkolnych, uwzględniających utworzenie gimnazjum. Ustąpił wówczas przed presją społeczną decydując o tworzeniu form “nijakich” – połączonych szkół podstawowych i gimnazjalnych, czy też tzw. “wygasających podstawówek”.
Najpierw było myślenie sercem. W 1999 r. Zarząd Miasta decydował o nowej sieci placówek szkolnych, uwzględniających utworzenie gimnazjum. Ustąpił wówczas przed presją społeczną decydując o tworzeniu form “nijakich” – połączonych szkół podstawowych i gimnazjalnych, czy też tzw. “wygasających podstawówek”.
Efektem tego była “dziura budżetowa”. Różnica między wpływami z subwencji oświatowej, a wydatkami na ten cel w 2000 r. przekroczyła 50 mln zł. W tym roku próbuje się owe wydatki zracjonalizować. Zmiana sposobu myślenia oznacza złamanie obietnic wcześniej złożonych.
Zarząd Miasta zdecydował o wcześniejszym o rok zamknięciu “wygasających podstawówek” w trzech szkołach częstochowskich. Jako ilustrację tematu opowiedzmy o szkole podstawowej nr 9. W pierwotnym planie zakładano utworzenie tu gimnazjum. Szkoła podstawowa miała zostać przeniesiona do sąsiednich szkół 39 i 33. Projekt ten spotkał się ze zdecydowanym oporem rodziców. Odległości w śródmieściu między szkołami nie są duże, lecz po cóż bez istotnych powodów godzić się na jakąkolwiek uciążliwość. A powodów tych nasz Wydział Edukacji nie potrafił przekonująco przedstawić.
Tworząc nową sieć szkół bardziej skupiono się na krytyce rządu za wprowadzanie reformy niż na faktycznej analizie sytuacji. Tymczasem nie szło tu o gimnazja – w ciągu ostatnich pięciu lat liczba dzieci w wielu szkolnym spadła o 1/3, bez zmian pozostało zatrudnienie nauczycieli. Prosty rachunek – nawet gdyby nie było reformy względy demograficzne wymusiłyby konieczność zwolnienia dużej grupy nauczycieli. Paradoksalnie – wprowadzenie gimnazjum pozwoliło uchronić część etatów nauczycielskich przed likwidacją.
Tego jednak nie przedstawiono. Nie próbowano wyjaśnić, że gminazjum jest czymś innym niż szkoła 9-klasowa. W małej szkole na Dębiu rodzice najpierw wymusili 9-latkę, potem zdziwieni byli koniecznością ograniczenia powierzchni szkoły na wygospodarowanie miejsca pod dwa sekretariaty, dwa gabinety dyrektorskie itd. Bo nikt ich o tym wcześniej nie raczył informować.
Nie poinformowano również, co znaczą “wygasające podstawówki”. Taki pomysł – klasy młodsze, od I do IV, przeniesiono do sąsiednich szkół. Dwa roczniki – V i VI klasy – miały kontynuować naukę w “starej szkole”. Efekt – smutny.
Po zatwierdzeniu sieci szkół – szkoły podstawowe i gimnazja dokonały doboru kadry nauczającej. Zorganizowały życie szkolne i system nauczania. “Wygasające” pozostały na marginesie zmian. Nie było w nich niczym dziwnym, że matematyk prowadzi lekcje geografii i plastyki, polonista – prowadzi historię i umuzykalnienie. Kadra, nie widząc przed sobą przyszłości, też nie przywiązywała znaczenia do swojej pracy. W imię tzw. spokoju społecznego zafundowano dzieciom kiepski standard nauczania.
Po czym ze względów oszczędnościowych – zmieniono plany. Dzieci kończące V klasę w przyszłym roku przeniosą się do nowych szkół. Pochodzą tam rok – po to, by w następnym trafić do nowej placówki, do gimnazjum. Ten pomysł, to potraktowanie całego rocznika dzieci jak odpadu, najmniej istotnego elementu w zbożnym dziele tworzenia miejskiej edukacji.
Koszt kształcenia jednego dziecka w Częstochowie należy do najwyższych w Polsce. W ten koszt jednak wpisuje się marnowanie publicznych pieniędzy na usługi edukacyjne poniżej standardu. Krzywdzenie dzieci w imię nieudolnych prób ratowania miejsc pracy w szkolnictwie.
JAROSŁAW KAPSA