Wyborcze emocje


Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa “Hutnik” wybrała nowe władze, ale jak twierdzą niektórzy członkowie spółdzielni, z demokratycznymi wyborami miało to niewiele wspólnego

– Demokrację po białorusku każdy może przećwiczyć w “Hutniku” nie wyjeżdżając za wschodnią granicę. Za przykład niech posłużą wybory delegatów do Zebrania Przedstawicieli Członków i Rady Osiedla w grupie osiedlowej “Hutnik”, w jednej z czterech na które podzielono spółdzielców. To co tam się działo, to zwykły przekręt – stwierdza Władysław Zapała, członek RSM “Hutnik”. – Pole do manipulacji dawała już rejestracja uczestników spotkania. Mandaty wydawano bez sprawdzania tożsamości osób. W tym momencie nastąpił podział na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych, czyli członków pracowników spółdzielni i ich rodziny oraz członków nie-pracowników – dodaje Józef Zatoński. Jego zdaniem pracownicy spółdzielni i ich małżonkowie stanowili decyzyjną większość na sali, bowiem każdy z nich otrzymał mandat. Przeciwnie tak zwani ludzie z zewnątrz. Mandaty dostali tylko główni lokatorzy, ich współmałżonkowie nie mieli prawa głosu. Tym samym grupę tę pozbawiono szans na przeforsowanie własnych kandydatur do ZPC i RO. Prezes RSM “Hutnik” Kazimierz Jarosz broni się. – Pracownicy członkowie spółdzielni nie otrzymali podwójnych mandatów. Mogło to zaistnieć w sytuacji, gdy pracownik i jego małżonek oboje są członkami spółdzielni. Wybory przebiegły zgodnie z prawem. Przyjmowaliśmy nieograniczoną liczbę kandydatów. Osoby wpuszczane na salę były sprawdzane. Delegaci zostali wybrani w jawnych wyborach, a że ktoś nie uzyskał większości, to już nie moja wina – mówi.
Całkowicie nie zgadzają się z tym nasi rozmówcy i twardo stoją przy swoich racjach. Twierdzą, że wybory zostały sfałszowane i kontrola z zewnątrz powinna sprawdzić prawidłowość ich przeprowadzenia, a zwłaszcza członkostwo współmałżonków pracowników spółdzielni, to czy zgodnie ze statutem spełnili warunki – uiścili należne wpisowe i wnieśli swój udział. – Nas zignorowano. Propozycję, by wszyscy zgłoszeni kandydaci przedstawili się i powiedzieli gdzie pracują, storpedowano – mówi Zapała.
Według informacji prezesa Jarosza w grupie osiedlowej “Hutnik” wśród 39 wybranych delegatów do ZPC 16 to pracownicy spółdzielni . Podobny podział ukształtował się w pozostałych grupach wyborczych – “Błeszno” i “Raków Zachód”. Czy to sprawiedliwe proporcje? Zdaniem Józefa Żubera, prezesa częstochowskiej Unii Obrony Praw Lokatorów i Mieszkańców w takich ciałach, jak ZPC i RO w ogóle nie powinno być pracowników spółdzielni. – To umożliwia manipulacje zebraniem, a członkom utrudnia kontrolę. Niestety, by w tym względzie zaszły istotne zmiany Sejm musi uchwalić nowe prawo spółdzielcze. O to walczymy – mówi Żuber.
Nasi rozmówcy wyliczają kolejne nadużycia, do jakich ich zdaniem, doszło podczas wyborów: te same osoby w kilku grupach osiedlowych, obecność pracowników spółdzielni w komisjach skrutacyjnych, blokowanie pytań, a przede wszystkim liczenie głosów. – Na przykład, jeden z kandydatów otrzymał 109 głosów na 107 ważnych. A co z tymi co na niego nie głosowali? Czy to nie cud? Chyba już ósmy cud świata – stwierdza Zapała. – To był zwykły błąd rachunkowy. Głosy pana Konopki zostały podwójnie policzone. Chcieliśmy powtórzyć wybory, ale część uczestników zebrania już wyszło – tłumaczy prezes Jarosz. Jak twierdzi, nakazał przechowanie dokumentów w kasie pancernej. Na powtórne przeliczenie głosów, w obecności Rady Nadzorczej, zaprosił kilka osób. Tak się składa, że głównie naszych rozmówców. Ci jednak nie przyjęli propozycji. Dlaczego? – To śmieszne. Wybory powinny być powtórzone w takim samym składzie osobowym, a zawiadamia się tylko kilku członków, by zamydlić nam oczy. Ta propozycja jedynie potwierdziła nasze przypuszczenia o mataczeniu przy wyborach – mówią. W opinii prezesa powtórka nie miała sensu. – Po ponownym przeliczeniu głosów przez komisję skrutacyjną okazało się, że skład osobowy delegatów nie zmienił się – mówi Jarosz.
Mimo spotkania z władzami zainteresowani nie uzyskali wyjaśnień na nurtujące ich kwestie, choćby rozliczenia rocznego bilansu przy siedmiomilionowym zadłużeniu spółdzielni z tytułu niepłacenia czynszów czy zarobków prezesa. – Zgodnie z ustawą o ochronie praw osobowych nie udzielamy informacji o zarobkach. Zaręczam, że moja pensja nie jest szokująca. Dziwię się tym zarzutom. Jesteśmy największą i najtańszą spółdzielnią w Częstochowie. Nasi członkowie są zadowoleni, w dniu przyjmowania skarg nudzę się, bo przychodzi zaledwie kilka osób – mówi prezes Jarosz.
RSM “Hutnik” to ponad 12 tysięcy członków. Spośród tej grupy raz na sześć lat wybiera się delegatów do ZPC i RO. Zgodnie ze statutem powinni o tym decydować tylko członkowie spółdzielni. ZPC kontroluje Radę Nadzorczą, która ma pieczę nad RO i Zarządem zatem organ ten posiada dużą władzę. W RSM “Hutnik” pracują 253 osoby, co pomnożone przez dwa, daje potężną armię 506 osób, mocno zainteresowanych sprawami swojej spółdzielni. Jeżeli stanowią większość na wyborach, pozostałym członkom trudno cokolwiek zmienić. Cóż zatem robić? – Wystarczy, by wyborami i problemami spółdzielni zainteresowani byli wszyscy jej członkowie. A tak się nie dzieje. Niestety, władze skutecznie zniechęcają mieszkańców do udziału w wyborach. Informacje nie są rozwieszane na wszystkich klatkach, a jeżeli już są, to sprzątaczki je zrywają. Złożyliśmy zawiadomienie do Prokuratury o sfałszowaniu wyborów – mówią Zapała i Zatoński.

URSZULA GIŻYŃSKA

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *