Kontra w centrum – ANDRZEJ BŁASZCZYK
Kilka, pozornie oderwanych od siebie, wydarzeń zaskoczyło mnie ostatnio i poniekąd rozbawiło. Piszę “oderwanych pozornie”, bowiem połączył je wspólny mianownik soczystej głupoty. Najpierw Parlamentarna Grupa Kobiet zgłosiła ustami minister Jarugi – Nowackiej projekt ustawy, żeby we wszystkich urzędach oraz instytucjach państwowych zatrudnienie kobiet i mężczyzn rozkładało się w stosunku 50% na 50 %.
Jak to powiadają Amerykanie, fifty-fifty. Taki układ jest bardzo racjonalny i pożądany, np. na wiejskich zabawach i na balach. Wtenczas przewaga jednej płci nad drugą powoduje, że część balowiczów albo balowiczek podpiera ściany i atmosfera jest nieszczególna. W urzędach jednak pracownicy pracują, a nie balują. Przynajmniej takie jest teoretyczne założenie i regulamin. Gdyby jednak taka ustawa, siłami postępu, została przegłosowana, mogą powstać sytuacje kłopotliwe. W wielu instytucjach pracuje więcej kobiet niż mężczyzn. Należałoby zatem, dla wyrównania proporcji, nadwyżce kobiecej powiedzieć: “paniom już dziękujemy”. Jak po równo, to po równo. Z kolei tam, gdzie zaszłaby konieczność wyrzucania chłopów też może dojść do sytuacji stresowych i lamentów. Bo jakże wyrzucać na zbitą twarz sumiennego pracownika tylko dlatego, że złośliwy los uczynił go chłopem. A może jest on jedynym żywicielem rodziny? Należałoby dać mu chociaż cień szansy. Na przykład na zmianę płci. Taka operacja leży jak najbardziej w zasięgu współczesnej chirurgii, zaś finanse by się pewnie znalazły. Choćby z Urzędu Pracy w ramach “przekwalifikowania płciowego”. Korzyść dla postępu byłaby podwójna. Po pierwsze, ustawowo proporcje byłyby wyrównane, po drugie, taki żywiciel rodziny wracałby do małżonki jako współmałżonka i powstawałoby małżeństwo homoseksualne, czyli model europejski.
A propos Europy. Oto polski wiceminister spraw zagranicznych podpisał właśnie, w ramach Rady Europejskiej, deklarację o niestosowaniu kary śmierci nie tylko w czasie pokoju, ale również na wojnie. To jest naprawdę niezła heca ta deklaracja. Z wojnami to jest tak, że najlepiej, żeby ich w ogóle nie było. Ale jak już są, to polegają na tym, żeby nie dać się zabić i niestety zabijać wroga. Wyeliminowanie kary śmierci dla sabotażystów, szpiegów, agentów nieprzyjaciela powoduje automatycznie, że wystawiamy na śmierć swoich żołnierzy. Ale, jak przypuszczam, to jest dopiero wstęp do kolejnej deklaracji, w ramach poprawności politycznej. Następny będzie całkowity zakaz zabijania w ramach działań wojennych. Okopane oddziały będą sobie mogły, co najwyżej ubliżać ustnie i wykonywać różne nieprzyzwoite gesty. Być może będzie możliwość zastrzelenia tego czy owego wroga, ale najpierw trzeba mu będzie udowodnić winę. Najlepiej na drodze sądowej. Dlatego już niedługo kluczową rolę w działaniach zbrojnych odegrają szturmowe bataliony prawników. Nie jestem z natury krwiożerczy i być może takie wojny byłyby piękne. Jednak na co dzień mamy to, co mamy. Afganistan, Bliski Wschód, Kaszmir, Czeczenię itd. To są okrutne realia. A z ideologicznych deklaracji zostaje tylko głupota nadętych urzędników. Część krajów, m.in. Belgia i Rosja powyższej deklaracji nie podpisały, czyli mówiąc językiem wojskowych “zaległy na rubieży zdrowego rozsądku”. W ogóle można odnieść wrażenie, że nasi przedstawiciele i negocjatorzy wykazują pewną dwoistość zachowań. Na użytek krajowy grają nielichych twardzieli. “Interes narodowy”, “Partnerstwo albo śmierć” itd., itp. Tam w Brukseli robią się dziwnie spolegliwi, skwapliwi i cisi. No i trafiają się nam takie pasztety, jak 22% podatek VAT w budownictwie. Jeszcze niedawno wicepremier Pol roztaczał wizję budownictwa jako koła zamachowego polskiej gospodarki i panaceum na bezrobocie i biedę, a tu masz! Materiały budowlane, na które już teraz ludzi nie stać, mają zdrożeć. I tak koło zamachowe robi się cokolwiek kwadratowe. Chciałoby się wierzyć, że ta podaż absurdów to skutek ostatniej fali upałów i wpływu temperatury na proces myślenia. Boję się jednak, że to zjawisko ma bardziej trwały charakter.
Dan 6.05.2002
ANDRZEJ BŁASZCZYK