Zakończyła się pierwsza runda w piłkarskich ligach. Występujący na trzecim froncie zespół częstochowskiego Rakowa zajmuje po pierwszej odsłonie ostatnie miejsce w tabeli.
Zakończyła się pierwsza runda w piłkarskich ligach. Występujący na trzecim froncie zespół częstochowskiego Rakowa zajmuje po pierwszej odsłonie ostatnie miejsce w tabeli. Z drużyny, o czym pisaliśmy wielokrotnie, odeszli wszyscy starsi, rutynowani piłkarze. Pozostała jedynie młodzież, która, choć zdolna, nie była w stanie podołać trudom rywalizacji w III lidze. Stąd wysokie i bardzo wysokie porażki.
O zakończonym niedawno sezonie rozmawiamy z prezesem Rakowa Zbigniewem Pawlakiem.
– Jak by pan podsumował pierwszą część rozgrywek?
– To temat na długie opowiadanie. Nie da się tego zrobić szybko i krótko.
– Zacznijmy więc w takim razie od najważniejszych pytań: czy Raków zdoła przystąpić wiosną do rywalizacji? Czy uda się ściągnąć do zespołu choć kilku rutynowanych graczy?
– To także obszerny temat. Wszystko zależy od kilku czynników. Na przykład od tego, czy huta dogada sie wreszcie z miastem w sprawie przejęcia przez władze obiektów Rakowa. Czy uda się ściągnąć do klubu jakieś pieniądze. Trzeba pamiętać, że w tej chwili reprezentujący barwy klubu młodzi zawodnicy są absolutnymi amatorami. Dziś są w Rakowie, a jutro mogą już grać gdzie indziej.
– Jak na przyklad Klepczyński?
– Tak. Adrian przeszedł do Radomska, bo chce spróbować swoich sił. Na razie ma tam być do czerwca. Jeśli uda mu się wywalczyć miejsce w podstawowym składzie, niewykluczone, że zostanie dłużej.
– Podobnie może być z innymi piłkarzami…
– Oczywiście, że tak.
– Czy ma pan jakiś kontakt ze starszymi, niedawnymi jeszcze graczami Rakowa?
– Ostatnio spotkaliśmy się w klubie, podczas odbierania przez nich swoich kart zawodniczych.
– Czy rozmawiał pan z nimi na temat ich ewentualnego powrotu do Rakowa?
– Generalnie można powiedzieć, że każdy z nich jest zadowolony z pobytu w nowym klubie. Z moich indywidualnych z nimi rozmów wynikało jednak, że wielu chętnie wróciłoby do Rakowa. Gdyby tylko klub był w stanie zagwarantować im jakieś wynagrodzenie. Trudno się temu dziwić. Każdy z nich ma przecież rodzinę.
– Klub boryka się z wieloma problemami finansowymi. Jak udało sie panu w tej sytuacji dotrwać z zespołem do końca tej rundy?
– Kiedy podliczyliśmy koszty jesiennej części sezonu, okazało się, że wydaliśmy dokładnie tyle, ile zaplanowaliśmy wydać, czyli około 60 tysięcy zł. Muszę tu podkreślić, że aby w ogóle mogło się to udać, trzeba było żyć z tygodnia na tydzień i ciągle niemal żebrać o jakieś pieniądze. Nie mieliśmy żadnej dotacji ani żadnych sponsorów. Było naprawdę ciężko.
– Czy klub zalega jeszcze jakieś pieniądze piłkarzom Rakowa?
– Nie, wobec piłkarzy nic nie zalegamy. – A wynagrodzenia dla szkoleniowców?
– Tutaj są zaległości. W najbliższych dniach spotkam się z naszymi szkoleniowcami i spróbujemy wypracować jakieś stanowisko. Nie ukrywam, że pierwsze pieniądze, jakie trafią do klubu pójdą na zaległe świadczenia dla trenerów.
– Co będzie jeśli do końca roku sytuacja nie ulegnie zmianie? Miasto nie dogada się z hutą, nie uda się panu znaleźć sponsorów, etc.?
– To będzie bardzo przykra sytuacja i oby się nie wydarzyła. Gdyby miało się jednak stać inaczej, trzeba będzie wtedy podjąć naprawdę trudne decyzje.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał AANDRZEJ KAWKA