RIKSZE W MIEŚCIE
Riksza po raz pierwszy pojawiła się w XIX wieku w Japonii, był to pojazd ciągnięty przez ludzi, dopiero z czasem przybrał formę rowerów z miejscami siedzącymi dla pasażerów. Popularność rikszy w Azji rozwijała się dynamicznie. Przystopował go nieco wynalazek samochodu. W Polsce ten środek transportu zyskał popularność podczas okupacji niemieckiej. W tym czasie po ulicach Warszawy jeździły riksze, pełniące funkcję taksówek osobowych i towarowych. Szczyt rozkwitu riksz odnotowuje się w latach 50. i 60. XX wieku, dzisidaj wracają one znów do łask, i to nie tylko w Azji, ale i w Europie, w tym w i miastach polskich.
W naszym kraju pomysł “z rikszą” wprowadziła Łódź, a kiedy okazało się, że ta forma transportu sprawdza się i jest przez łodzian pozytywnie przyjęta, osobowe riksze pojawiły się też w Trójmieście, towarowe w okolicach Warszawy. Swoje riksze ma też i Częstochowa.
– Taki pojazd, to fantastyczny pomysł, zwłaszcza teraz, kiedy III Aleja NMP została wyłączona z ruchu samochodowego. Riksze spełniają formę taksówek, są tańsze, a poza tym milej jest jechać na świeżym powietrzu obserwując ładne widoki, niż w dusznym autobusie. Zdarza mi się korzystać z riksz, kiedy chcę dojechać np. na Jasną Górę – mówi Czesława Pietrzak.
I to nie jedyna pozytywna opinia na temat nowego rozwiązania komunikacyjnego. – Riksze, to dobry pomysł, nie tylko dla pasażerów, ale też dla tych, którzy je prowadzą. Zwłaszcza młodzi mają okazję dorobić sobie przez wakacje – dodaje licealistka Agnieszka Flasza.
Wśród rikszarzy są zarówno młode, jak i starsze osoby. Jest to dla nich z jednej strony ciężka praca, z drugiej dobra zabawa. – Mamy kursy w różne miejsca, do przychodni, kościoła, szpitala. To zajęcie sprzyja poznawaniu sympatycznych ludzi, a z zarobkiem bywa różnie. Raz zarobię 10 złotych, raz nawet 100 – mówi najstarszy wiekiem częstochowski rikszarz, Kazimierz Nocuń.
Wiele niejasności wzbudza koszt przejazdu. Na tym tle ciągle wynikają spory, gdyż błędnie interpretowany jest cennik. – Niektórzy celowo nie chcą zrozumieć prostej przecież zasady. Kurs docelowy, np. na dworzec, do 10. minut kosztuje 2 złote, objazdowy-turystyczny do 10. minut 3 złote. Każde rozpoczęte 10 miniut to kolejne dwa złote. Cenę tras dalszych uzgadniania się indywidualnie z kierowcą – wyjaśnia Kazimierz Nocuń.
W Częstochowie do dyspozycji mieszkańców jest 15 riksz, jednak nie wyszystkie są wykorzystywane. – Kierowcy zgałaszają się codziennie, to powoduje, że ich liczba zmienia się. W Częstochowie, niestety nie ma zbyt wielu chętnych do prowadzenia pojazdu – mówi właścicielka firmy “Akces” Anna Sikorska. Jak stwierdza zdecydowanie lepiej sytuacja przedstawia się w innych miastach – w Łodzi i Krakowie, w których firma również działa. – Tam więcej jest i kierowców, i pasażerów – dodaje Sikorska.
Choć “rikszowy interes” sprawdził się i spodobał częstochowianom, proceder ten przyniósł całkiem uzasadnione wątpliwości i zastrzeżenia. Dotyczą one m.in. uprawnień kierujących, którzy niekiedy stwarzają niebezpieczeństwo na drodze – kierujący powinni przejść odpowiednie przeszkolenie. Sami riksiarze natomiast zwracają uwagę, że pojazdy nie mają zabezpieczenia przed kradzieżą, a prób bylo kilka. – Brak zabezpieczeń, które powinien zapewnić właściciel uniemożliwia nam pozostawienie pojazdu na ulicy. To stwarza kłopot nawet w najbardziej prozaicznych sytuacjach, jak na przykład skorzystanie z ubikacji – mówi jeden z rikszarzy. Jak informuje nas Anna Sikorska riksze są już ubezpieczone i ten problem zniknął. Pojawiają się jednak inne. W opinii riksiarzy pojazdy nie spełniają wymogów techniczych i bezpieczeństwa. Z kolei pasażerowie życzyliby sobie, by były one bardziej estetyczne i przyjazne. – Risze nie mają amortyzatorów, stąd mocno trzęsą podczas jazdy, szczególnie, gdy pokonuje się progi i napotyka na dziury, w które kwitną nasze ulice – mówi Marian Kutyba. To jednak dla właścicielki nie jest problem. – Taki urok jazdy rikszą. Pojazdy spełniają wymogi techniczne, codziennie mają przeglądy serwisowe. Są bezpieczne i nie bedą poprawiane – stwierdza Anna Sikorska.
Zbiżająca się jesień i nagła zmiana aury, spowodowała, że risze powoli znikają z naszych ulic, choć jak zapewnia ich właścicielka, nadal będą jeździć, bo nie ma zamiaru zamykać interesu w Częstochowie.
I dobrze, bo riksze przywodzą na myśl filmowe obrazy, związane z dalekimi krajami, zwiększają też koloryt naszych ulic. Częstochowianie znaleźli wiele spobów na ich wykorzystanie, jednym z nich jest na przykład sesja fotograficzna dla młodej pary.
Jak się dowiedzieliśmy obecnej firmie rikszowej może pojawić się konkurencja. Klub Sportowy Kolejarz Jura jest zainteresowany zakupem lub wypożyczeniem riksz, by rozpocząą jazdy na własny rachunek. Kierowaliby nimi kolarze z licencją, a zysk przeznaczonoby na zakup sprzętu dla klubu.
SG, UG