Przyznam szczerze, że z ambiwalentnym odczuciem odebrałam wiadomość o występie siatkarza Piotra Gruszki w celebryckim programie „Taniec z Gwiazdami”.
Nie dlatego, że nie pasował do niego, bo przecież gwiazdą niezaprzeczalną jest, ale zastanawiałam się, po cóż mu to, cóż chciałby udowodnić? A jednak okazało się, że show Piotra Gruszki był potrzebny. Jakże spodobało mi się zruganie przez niego infantylnej publiczności, wyszkolonej na żenujących dla Polski mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Na głupawy okrzyk: „Nic się nie stało!”, mający pocieszyć go w chwili opuszczania programu, zareagował jak prawdziwy sportowiec. Stanowczo i po męsku odciął się od żenady, w jaką chciano go ubrać. „Owszem stało się, nie po to się walczy, by przegrywać” – usłyszała publika. Cieszy, że są polscy sportowcy, dla których bylejakość nie jest normą. Piotr Gruszka swój występ zakończył z klasą.
URSZULA GIŻYŃSKA