Problemy Szpitala w Blachowni
– W naszym przypadku może to być jedyne wyjście, by uniknąć grożącej szpitalowi upadłości – twierdzi dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Blachowni Andrzej Mierzwa. Problemy finansowe to nie jedyne jego zmartwienie. Przeprowadzona przez Starostwo Powiatowe w Częstochowie kompleksowa kontrola wykryła szereg nieprawidłowości w prowadzeniu placówki.
Dotyczą one okresu od 2004 r., kiedy dyrektorami byli Zbigniew Jabłonka i jego następca Stanisław Sowier. W sprawdzonych fakturach dopatrzono się licznych uchybień, m. in. braku podpisów osób zlecających przeglądy, naprawy i innych błędów formalnych. Były też przypadki kilkukrotnego pokwitowania jednej usługi, zawyżane koszta napraw, nadmiernie często dokonywane, przynajmniej na papierze, przeglądy – jeden z nich przeprowadzono nawet na sprzęcie, który został komisyjnie zlikwidowany w maju ub. r. Starostwo, po analizie raportu pokontrolnego, złożyło zawiadomienie do Prokuratury. Sprawie przyjrzy się również Regionalna Izba Obrachunkowa.
Wątpliwej jakości praktyki zaczęły się za czasów, gdy starostą był Mieczysław Chudzik, aktualnie lider opozycyjnego w Radzie Powiatu lewicowego Porozumienia na rzecz powiatu. Teraz jego ugrupowanie próbuje zrzucić całą odpowiedzialność za trudną sytuację szpitala na obecny zarząd, toksyczną atmosferę podkręcając plotkami na temat likwidacji trzech oddziałów. Te destrukcyjne działania wprowadzają chaos i nie są uzasadnione. – Nie zostały w tej kwestii podjęte jeszcze żadne decyzje. Prowadzone są jedynie rozmowy przedstawicieli Starostwa, Urzędu Miasta i Urzędu Marszałkowskiego w sprawie restrukturyzacji wszystkich oddziałów w subregionie częstochowskim – wyjaśnia dyrektor Mierzwa. – Poza tym ani ja, ani starosta Andrzej Kwapisz, nie możemy jednoosobowo zamknąć żadnego oddziału. To leży tylko w gestii wojewody – dodaje.
Nie ukrywa, że rozważana jest likwidacja pediatrii, neonatologii i położnictwa, ponieważ badanie rentowności oddziałów wypadło niekorzystnie. Wyniki 10. marca br. na sesji Rady Miasta Blachowni przedstawił wicestarosta Janusz Krakowian. Na przykład na położnictwie dziennie rodzi się średnio 1,3 noworodka, a zatrudnieni są lekarze, pielęgniarki i służby pomocnicze, jak na każdym oddziale. Urzędnik przytoczył też przykłady podobnych placówek w kraju. W Jędrzejowie zakład jest w likwidacji, gdyż nie podjęto żadnych działań restrukturyzacyjnych, natomiast w Mikołowie, gdzie je przeprowadzono, ubiegły rok zakończono ze stoma tysiącami złotych zysku. Jak podkreśla dyr. Mierzwa, ewentualna likwidacja oddziałów powiązana byłaby z powiększeniem innych, bardziej opłacalnych, jak na przykład chirurgii.
Szpital w Blachowni pogrążają dodatkowo nieustające roszczenia płacowe pracowników. Po związkach zawodowych lekarzy oraz pielęgniarek i położnych, które póki co protesty zawiesiły, o większe pensje upomniały się pozostałe grupy zawodowe w szpitalu. Pieniędzy brakuje już na podstawowe potrzeby placówki. – Groźby zaostrzenia strajku są nadal wypowiadane, a po ostatnich podwyżkach, pozostaje od 160 tys. do 300 tys. miesięcznie na leki, posiłki czy sprzęt medyczny – wymienia dyrektor.
Z postawą personelu nie godzą się władze starostwa. – Jeżeli roszczenia będą ciągle rosły, szpital padnie. Przykro nam, że załogę to nie obchodzi. Z żalem stwierdzam, że wszystkie nasze propozycje są odrzucane. Jesteśmy traktowani, jakbyśmy chcieli tylko źle. Ale będziemy nadal szukać możliwości porozumienia, nie godzimy się na zamknięcie placówki – zapewnia starosta Andrzej Kwapisz. Chwali też obecnego dyrektora ZOZ-u. – Andrzej Mierzwa sygnalizuje nam, że cały czas jest pod murem. Mimo to udało mu się, za co jesteśmy bardzo wdzięczni, zracjonalizować wydatki i okazało się, że oszczędności można znaleźć.
W tej kwestii liczby nie pozostawiają złudzeń. Kiedy dyrektor objął swoje stanowisko 7. maja ub. r., bieżące zadłużenie za dany rok wynosiło jeden milion złotych, a na zakończenie roku planowane było w wysokości 2 mln 300 tys. zł. Natomiast w rzeczywistości była to kwota 1 mln 149 tys., czyli o połowę mniej, niż przewidywano. Zaznaczyć należy, że za Andrzeja Mierzwy wzrost pasywów, to tylko te 149 tys. zł. W poprzednich latach bywało różnie. Na przykład w 2004 r. dług wyniósł 86 tysięcy, ale przeprowadzona kontrola wykazała nieprawidłowo wystawione faktury na bliską tej wysokości kwotę. Potem ta suma rosła, by w roku 2006 osiągnąć wysokość ponad jednego miliona złotych.
Poza obniżeniem zadłużenia dyrektora Mierzwę cieszy jeszcze inny fakt. – Właśnie rozpoczęliśmy remont poradni specjalistycznych, które będą wizytówką szpitala, ze względu na nowoczesność, przyjazność pacjentom i dostosowanie do norm unijnych. Naszym celem naprawdę nie jest likwidacja placówki, jak niektórzy plotkują. Zależy nam przede wszystkim na zwiększeniu mieszkańcom Blachowni i regionu dostępu do lekarzy – podsumowuje A. Mierzwa.
Problemy Szpitala w Blachowni
Ratunek – restrukturyzacja
– W naszym przypadku może to być jedyne wyjście, by uniknąć grożącej szpitalowi upadłości – twierdzi dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Blachowni Andrzej Mierzwa. Problemy finansowe to nie jedyne jego zmartwienie. Przeprowadzona przez Starostwo Powiatowe w Częstochowie kompleksowa kontrola wykryła szereg nieprawidłowości w prowadzeniu placówki
Dotyczą one okresu od 2004 r., kiedy dyrektorami byli Zbigniew Jabłonka i jego następca Stanisław Sowier. W sprawdzonych fakturach dopatrzono się licznych uchybień, m. in. braku podpisów osób zlecających przeglądy, naprawy i innych błędów formalnych. Były też przypadki kilkukrotnego pokwitowania jednej usługi, zawyżane koszta napraw, nadmiernie często dokonywane, przynajmniej na papierze, przeglądy – jeden z nich przeprowadzono nawet na sprzęcie, który został komisyjnie zlikwidowany w maju ub. r. Starostwo, po analizie raportu pokontrolnego, złożyło zawiadomienie do Prokuratury. Sprawie przyjrzy się również Regionalna Izba Obrachunkowa.
Wątpliwej jakości praktyki zaczęły się za czasów, gdy starostą był Mieczysław Chudzik, aktualnie lider opozycyjnego w Radzie Powiatu lewicowego Porozumienia na rzecz powiatu. Teraz jego ugrupowanie próbuje zrzucić całą odpowiedzialność za trudną sytuację szpitala na obecny zarząd, toksyczną atmosferę podkręcając plotkami na temat likwidacji trzech oddziałów. Te destrukcyjne działania wprowadzają chaos i nie są uzasadnione. – Nie zostały w tej kwestii podjęte jeszcze żadne decyzje. Prowadzone są jedynie rozmowy przedstawicieli Starostwa, Urzędu Miasta i Urzędu Marszałkowskiego w sprawie restrukturyzacji wszystkich oddziałów w subregionie częstochowskim – wyjaśnia dyrektor Mierzwa. – Poza tym ani ja, ani starosta Andrzej Kwapisz, nie możemy jednoosobowo zamknąć żadnego oddziału. To leży tylko w gestii wojewody – dodaje.
Nie ukrywa, że rozważana jest likwidacja pediatrii, neonatologii i położnictwa, ponieważ badanie rentowności oddziałów wypadło niekorzystnie. Wyniki 10. marca br. na sesji Rady Miasta Blachowni przedstawił wicestarosta Janusz Krakowian. Na przykład na położnictwie dziennie rodzi się średnio 1,3 noworodka, a zatrudnieni są lekarze, pielęgniarki i służby pomocnicze, jak na każdym oddziale. Urzędnik przytoczył też przykłady podobnych placówek w kraju. W Jędrzejowie zakład jest w likwidacji, gdyż nie podjęto żadnych działań restrukturyzacyjnych, natomiast w Mikołowie, gdzie je przeprowadzono, ubiegły rok zakończono ze stoma tysiącami złotych zysku. Jak podkreśla dyr. Mierzwa, ewentualna likwidacja oddziałów powiązana byłaby z powiększeniem innych, bardziej opłacalnych, jak na przykład chirurgii.
Szpital w Blachowni pogrążają dodatkowo nieustające roszczenia płacowe pracowników. Po związkach zawodowych lekarzy oraz pielęgniarek i położnych, które póki co protesty zawiesiły, o większe pensje upomniały się pozostałe grupy zawodowe w szpitalu. Pieniędzy brakuje już na podstawowe potrzeby placówki. – Groźby zaostrzenia strajku są nadal wypowiadane, a po ostatnich podwyżkach, pozostaje od 160 tys. do 300 tys. miesięcznie na leki, posiłki czy sprzęt medyczny – wymienia dyrektor.
Z postawą personelu nie godzą się władze starostwa. – Jeżeli roszczenia będą ciągle rosły, szpital padnie. Przykro nam, że załogę to nie obchodzi. Z żalem stwierdzam, że wszystkie nasze propozycje są odrzucane. Jesteśmy traktowani, jakbyśmy chcieli tylko źle. Ale będziemy nadal szukać możliwości porozumienia, nie godzimy się na zamknięcie placówki – zapewnia starosta Andrzej Kwapisz. Chwali też obecnego dyrektora ZOZ-u. – Andrzej Mierzwa sygnalizuje nam, że cały czas jest pod murem. Mimo to udało mu się, za co jesteśmy bardzo wdzięczni, zracjonalizować wydatki i okazało się, że oszczędności można znaleźć.
W tej kwestii liczby nie pozostawiają złudzeń. Kiedy dyrektor objął swoje stanowisko 7. maja ub. r., bieżące zadłużenie za dany rok wynosiło jeden milion złotych, a na zakończenie roku planowane było w wysokości 2 mln 300 tys. zł. Natomiast w rzeczywistości była to kwota 1 mln 149 tys., czyli o połowę mniej, niż przewidywano. Zaznaczyć należy, że za Andrzeja Mierzwy wzrost pasywów, to tylko te 149 tys. zł. W poprzednich latach bywało różnie. Na przykład w 2004 r. dług wyniósł 86 tysięcy, ale przeprowadzona kontrola wykazała nieprawidłowo wystawione faktury na bliską tej wysokości kwotę. Potem ta suma rosła, by w roku 2006 osiągnąć wysokość ponad jednego miliona złotych.
Poza obniżeniem zadłużenia dyrektora Mierzwę cieszy jeszcze inny fakt. – Właśnie rozpoczęliśmy remont poradni specjalistycznych, które będą wizytówką szpitala, ze względu na nowoczesność, przyjazność pacjentom i dostosowanie do norm unijnych. Naszym celem naprawdę nie jest likwidacja placówki, jak niektórzy plotkują. Zależy nam przede wszystkim na zwiększeniu mieszkańcom Blachowni i regionu dostępu do lekarzy – podsumowuje A. Mierzwa.
ŁuGi